6. What she says?

259 23 0
                                    

*MIESIĄC PÓŹNIEJ*
Charlie:
Przez ten miesiąc Leo bardzo się zmienił. Mało sypiał, cały swój wolny czas spędzał albo w szpitalu, albo zamknięty w swoim pokoju. Unikał kontaktów z ludźmi, ale czasem udawało mi się z nim porozmawiać, co zazwyczaj kończyło się kłótnią. Choć nikomu o tym nie mówił wiem, że często płakał. Świadczyły o tym jego opuchnięte oczy. Na dodatek od jego mamy dowiedziałem się, że nawet nie chce jeść, muszą go do tego zmuszać, a na pewno nie jest to łatwe. Martwię się o niego, ale on nie pozwala sobie pomóc. Zniknęło nawet jego poczucie humoru. Na początku, gdy jeszcze wierzył było dość dobrze, ale teraz przestał i jest fatalnie. Nadal się o to obwinia, choć serio nie rozumiem co on mógł.
Policja wprowadziła areszt tymczasowy dla ojca Suzy, bo ten się przyznał, ale do rozpoczęcia procesu potrzebna jest sama Suzy.
Lekarze ciągle nam powtarzają, że są pewni, że się obudzi, tylko chyba już wszyscy mają tego dość.
Mama Leo chciała nawet z nim wyjechać do rodziny chociaż na jakiś czas, ale on stanowczo odmówił. Twierdzi, że czuje się zobowiązany być przy Suzy.
Nikt już nie wie jak do niego dotrzeć. Chłopak naprawdę wygląda jak zombi.
- Charlie, jesteś w domu?- usłyszałem głos z dołu.
- U siebie- odkrzyknąłem.
Po chwili do mojego pokoju weszła Rose.
- Hej kochanie- pocałowała mnie na powitanie.
- Cześć- przeczesałem włosy palcami.
- Jak się czujesz?- zapytała.
- Bywało lepiej, ale bardziej martwię się o Devriesa- wyznałem.
- To tak jak ja, wiesz, że dzisiaj od rana siedzi w szpitalu i prosi Suzy, żeby się obudziła?
- Skąd ty to wiesz?- zdziwiłem się.
Znaczy to, że jest szpitalu mnie nie dziwi, ale jeszcze mu się nie zdażyło powtarzać w kółko tego samego.
- Jego mama do mnie dzwoniła. Chce żebyśmy przyjechali, dlatego przyszłam.
- Dlaczego nie dzwoniła do mnie?
- Twój telefon nie odpowiada, pewnie znowu ci się rozładował.
- To możliwe- westchnąłem.
Postanowiliśmy jechać do szpitala.
Byliśmy tam po kilku minutach. Na korytarzu spotkaliśmy mamę Leo.
- Gdzie on jest?- zapytałem.
- Przed chwilą poszedł po wodę. Charlie proszę porozmawiaj z nim, ja już nie mam pojęcia co mam robić- kobieta rozłożyła ręce.
- Zrobię co się da- oznajmiłem.
Oby tylko chciał się chociaż do mnie odezwać.
Czekaliśmy jeszcze chwilę, po której Leo przyszedł.
Wyglądał koszmarnie. Wory pod oczami, opuchnięta twarz, włosy w kompletnym nie ładzie i posępna mina.
Brunet nawet nie zamierzał do nas podejść, ale gdy już otwierał drzwi do sali Suzy, zatrzymałem go.
- Czego chcesz?- warknął.
- Pogadać. I nie obchodzi mnie twoje zdanie na ten temat- uprzedziłem go.
Zrezygnowany kiwnął głową i zamknął drzwi.
Udaliśmy się do barku i tam usiedliśmy.
- Moja mama cię przysłała?- zapytał zdenerwowany.
- Nie, po prostu nie mogę patrzeć jak się męczysz, martwię się- w większości nie kłamałem.
- Nic mi nie jest- odwrócił wzrok.
- Proszę cię- zaśmiałem się z kpiną w głosie- czy ty sam siebie słyszysz?
- Do cholery! O co wam wszystkim chodzi? Dajcie mi święty spokój!- uderzył dłońmi w blat i chciał odejść, ale znowu mu nie pozwoliłem.
- Leondre- mój głos złagodniał- posłuchaj, nie wiem czy chcesz żeby Suzy właśnie takiego zobaczyła cię po przebudzeniu, ale jeżeli taki jest twój plan to idź do diabła- puściłem go.
Chłopal spojrzał na mnie uważnie i się cofnął. Usiadł na swoim poprzednim miejscu i schował głowę w dłonie.
- To już mnie przerasta Charlie, nie daję sobie rady, tęsknię za nią i niestety masz rację nie chciałbym jej przestraszyć swoim wyglądem- przyznał.
- Dlatego teraz pojedziesz do domu, zjesz coś, wyśpisz się, ogarniesz, a jutro z samego rana po ciebie przyjadę i tu wrócimy- oznajmiłem z przekonaniem.
Brunet westchnął.
Widziałem, że bije się z myślami, ale w końcu kiwnął głową.
Czasem sam nie wiem jakim sposobem mam na niego taki wpływ.
Wróciliśmy do Rose i Victori. Kobieta mi podziękowała i zabrała Leo do domu, a ja chciałem wejść jeszcze do Suzy.
Otworzyłem drzwi do jej sali. Leżała na łóżku. Jej rany były już prawie niewidoczne. Pamiętam jak trzeba postępować, Leo mi opowiadał.
Usiadłem na krześle i złapałem blondynkę za rękę.
- Cześć Suzy- uścisk- wiesz, bardzo nam ciebie brakuje, mogłabyś już wrócić, Leo jest wrakiem człowieka- wyszeptałem- twój ojciec ci już nie grozi- uśmiechnąłem się- wszystko będzie teraz dobrze- oznajmiłem- Kochamy cię.
Przy tych słowach dziewczyna nie dawała żadnego znaku, ale byłem pewny, że mnie słyszy.
Leo:
Naprawdę trudno mi było stamtąd wychodzić, ale Charlie miał rację, choć w sumie nikt mi nie może zagwarantować, że ona się obudzi.
W domu byliśmy dość szybko. Chciałem iść do pokoju, ale mama nakazała mi zostać i zjeść. Nie miałem siły na kłótnie z nią, więc się zgodziłem. Kobieta zrobiła dla mnie naleśniki, ale nawet po zjedzeniu ich z nutellą nie poprawił mi się humor.
Podziękowałem i udałem się do siebie. Położyłem się na łóżku. Myślę, że niedużo czasu zajęło mi zaśnięcie.

*NASTĘPNY DZIEŃ*
Leo:
Obudziłem się dość szybko, ale i tak byłem z siebie dumny, bo to była pierwsza przespana noc od tego miesiąca. Na pewno czułem się lepiej. Charlie miał przyjechać po mnie za godzinę. Wybrałem dla siebie ubrania i wszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic, ogarnąłem włosy. Przejrzałem się w lusterku. Może już nie wyglądałem jak zombi, ale dużo mi brakowało do normalnego wyglądu.
Na śniadanie zjadłem tosty, a później usiadłem na kanapie. Nie musiałem długo czekać na przyjaciela.
- Wyglądasz lepiej- oznajmił w progu.
- Dzięki- ubrałem się i mogliśmy jechać.
- Spałeś całą noc?- zapytał.
- A co to jakieś przesłuchanie?- zirytowałem się.
- Dobrze, już o nic nie pytam. Nie bulwersuj się- chłopak kiwnął głową z politowaniem.
- Przepraszam- powiedziałem po chwili.
- Nic nie szkodzi. Zdążyłem się już przyzwyczaić do twoich humorów- przyznał.
Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem. Nie chciało mi się już rozmawiać.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, poszliśmy pod salę Suzy. Charlie bardzo chciał wejść pierwszy. Niechętnie się na to zgodziłem. Przyglądałem się im. Chłopak coś mówił i się uśmiechał. Ciekawe jak ja wyglądałem siedząc tam. Po chwili znudziła mi się ta obserwacja, więc usiadłem.
Nie wiem czy to dlatego, że się wyspałem, ale dzisiaj byłem spokojniejszy. Może nadal byłem trochę poddenerwowany, ale na pewno nie tak jak zazwyczaj.
Charlie wyszedł po jakiś 10 minutach i teraz to ja zająłem jego miejsce.
Przez chwilę przyglądałem się blondynce. Wyglądała już dość dobrze, siniaków już prawie nie było widać, żebra się zrosły jak mówili lekarze. Szkoda tylko, że nadal się nie obudziła. Usiadłem przy jej łóżku.
Nie miałem pojęcia co mówić, więc po prostu siedziałem w ciszy. Po chwili ująłem jej dłoń w moją, a drugą przejechałem po jej policzku. Dziewczyna się poruszyła, myślałem, że to nic takiego, ale po chwili otworzyła też oczy.
- Suzy!- krzyknąłem i ją przytuliłem.
W końcu się obudziła.
- Ale kim ty jesteś?- blondynka się ode mnie odsunęła. Patrzyła się na mnie z przerażeniem w oczach.
Jak to kim jestem?!
______________________________________
Kocham takie rozdziały, naprawdęNie wiem czy nie za szybko obudziłam, ale mam nadzieję, że wam się podoba.
Ogólnie w rozdziale dużo opisów się zrobiło. Miłego czytania
~Kinga~

Nobody like you for me || Bars And MelodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz