14. I'm so sorry

201 24 7
                                    

Suzy:
- Tak Charlie. A wiesz co jest najgorsze? Że teraz nie umiem mu spojrzeć normalnie w oczy. Czuję się jak najgorsza suka, bo go tak mocno zraniłam i to tyle razy, a on to przyjmował. Był dla mnie taki dobry, kochany, cierpliwy, a ja go unikałam i traktowałam jak powietrze- szloch utrudniał mi mówienie.
- Proszę nie płacz- Charlie złapał mnie za ręce- jesteś dla niego bardzo ważna i jestem pewien, że jeżeli mu powiesz to oczyścisz atmosferę między wami. Jest moim przyjacielem i naprawdę strasznie mi go żal. Nic go ostatnio nie uszczęśliwia. A wiesz co sprawi, że będzie szczęśliwy? Właśnie to, że sobie go przypomniałaś- oznajmił.
- Proszę tylko mu nie mów. Sama to zrobię jak wrócimy do domu- poprosiłam.
- Stawiasz mnie w trudnej sytuacji, Suzy- chłopak spojrzał na mnie z góry.
- Charlie- spojrzałam na niego błagalnie- Obiecuję, że mu powiem.
- Niech będzie, ale jeszcze dzisiaj ma się o tym dowiedzieć- zastrzegł.
- Oczywiście- klasnęłam w dłonie- dziękuję- zarzuciłam mu ręce na szyje. Blondyn mnie objął i przyciągnął do siebie.
- Suzy mo..- do sali weszła Rose zawieszając się w połowie słowa.
Oboje się od siebie odsuneliśmy.
Rose:
Mama Leo kazała przekazać Suzy, że jej wyniki są pozytywne i może się zbierać.
Gdy jednak weszłam do środka zobaczyłam ją zawieszoną na Charlim, a jemu tonajwyraźniej ani trochę nie przeszkadzało. Ostatnio za bardzo się zbliżyli. Na początku mi to nie przeszkadzało, ale coraz bardziej nie podoba mi się ich relacja. Charlie spędza z nią więcej czasu niż ze mną. Jest na każde jej zawołanie.
Na dźwięk mojego głosu odsunęli się od siebie i oboje spojrzeli w moją stronę. Mój chłopak chciał coś powiedzieć, ale mu na to nie pozwoliłam.
- Możesz się zbierać, wypisują cię- wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Gwałtownie odwróciłam się i wyszłam z sali. Po drodze spotkałam Leo i Victorię, którzy próbowali mnie zatrzymać, ale ich wyminęłam. Nie chcę z nimi rozmawiać. Będąc na schodach prowadzących do wyjścia "ktoś" pociągnął mnie za rękę, zmuszając tym do odwrócenia się. Charlie patrzył na mnie z troską nadal mocno trzymając moją rękę.
- Puść- wyrwałam dłoń z jego uścisku odsuwając się o krok do tyłu.
- Rose nie płacz kochanie- chłopak przybliżył się do mnie łapiąc moje policzki w swoje dłonie i ocierając kciukami łzy.
Na jego ruch pojawiło się ich jeszcze więcej.
- Zostaw mnie do cholery- odepchnęłam go tak, że się lekko zachwiał.
Ludzie siedzący w poczekalni zaczęli z ciekawością nam się przyglądać.
Zbiegłam ze schodów by jak najszybciej wyjść na zewnątrz. Charlie nie odpuszczał. Tym razem złapał mnie za biodra, przyciągając do siebie. Trzymał mnie tak mocno, że nie miałam możliwości ruchu.
- Co ci się stało?- wyszeptał prosto do mojego ucha.
- Co mi się stało?!- podniosłam głos- Jesteś bezczelny!- kolejne morze łez zaczęło wylewać się spod moich powiek.
Chłopak puścił mnie ostrożnie, jakby bojąc się, że znowu ucieknę. Odwróciłam się w jego stronę.
- Przecież już ci mówiłem, że Suzy potrzebuje naszego wsparcia- powiedział to tak jakby to było  oczywiste.
- Zwłaszcza kiedy w każdej chwili ma pretekst, żeby się do ciebie kleić- wybuchnęłam ironicznym śmiechem.
- To nieprawda, dobrze wiesz! Rose, zrozum że kocham cię najbardziej na świecie- jego obniżony głos powodował ciarki na moim ciele.
- Gdyby tak było wasza relacja by tak nie wyglądała- wyrzuciłam mu.
- Przecież my nic takiego nie robimy, nie bądź zazdrosna.
- Mam tego dość Charlie! Zadzwoń jak się zdecydujesz- odwróciłam się chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce.
- Odwiozę cię, porozmawiamy na spokojnie- chłopak nagle znalazł się obok mnie.
- Wezmę taksówkę, nie mamy o czym rozmawiać- znowu przyśpieszyłam.
- Rose! Do cholery, nie zachowuj się tak- krzyk blondyna za plecami sprawiał mi jeszcze większy ból.
Jak najszybciej wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki by móc się stąd ulotnić.
Charlie:
Cholera! Kopnąłem kamień znajdujący się akurat pod moją nogą. Ja naprawdę nie robiłem nic złego. Chciałem dobrze, ale wyszło jak zwykle.
Nie chciałem już wracać do szpitala, więc poszedłem do samochodu z zamiarem zaczekania na resztę. Usiadłem ze strony kierowcy opierając się o fotel. Wplotłem ręce we włosy i zacząłem mocno za nie ciągnąć.
- Kurwa- przeklnąłem dość głośno.
- Chyba nie masz zamiaru prowadzić w takim stanie?- drzwi się otworzyły i stanęła w nich Victoria.
- Niby dlaczego?- uniosłem brew do góry.
Kobieta pokręciła głową.
- Przesiądź się- oznajmiła głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Westchnąłem, ale zrobiłem to co chciała. Wszyscy zajęli miejsca.
- Charlie przepraszam- nagle z tylnego siedzenia usłyszałem smutny głos Suzy.
- To nie twoja wina- uśmiechnąłem się do niej ciepło. W y ł ą c z n i e  m o j a  w i n a.
- Właśnie, że moja. Nie powinnam cię przytulać- dziewczyna nawet na chwilę na mnie nie spojrzała. Było widać jej zakłopotanie.
- Przytulanie to nie zdrada- zaśmiałem się, ale zabrzmiało to strasznie sztucznie.
- To niby dlaczego Rose się zdenerwowała?- blondynka nerwowym ruchem przeczesała swoje włosy.
B o  j e s t e m  i d i o t ą.
- Po prostu ma zły dzień- skłamałem.
- Słabo kłamiesz- stwierdziła.
- Nie chcę już o tym rozmawiać- miałem dość tego tematu.
Blondynka się już nie odezwała.
Suzy:
W domu Leo byliśmy niedługo potem. Bez słowa udałam się do siebie. Nie chciałam pytań. Zamknęłam drzwi na klucz. NIE MOGĘ DŁUŻEJ IM WSZYSTKIM SPRAWIAĆ PROBLEMU.
Jestem pewna, że będzie im lepiej bez takiej osoby jak ja.
Wyciągnęłam z pod łóżka walizkę i położyłam ją na podłodze. Zaczęłam pakować najważniejsze rzeczy. Schowałam wszystko w niewidocznie miejsce.
- Suzy, zejdź na dół!- usłyszałam głos mamy Leo.
Zbiegłam po schodach i udałam się do kuchni.
- Jedziemy do galerii, chcesz jechać z nami?- uśmiechnęła się do mnie.
- Nie, dziękuję. Wolałabym odpocząć- ziewnęłam teatralnie.
- Dobrze. Tilly wróci do domu za jakąś godzinę. Zamkniemy drzwi na klucz. Gdyby ktoś przyszedł masz swoje klucze i zjedz coś- poinstruowała mnie.
- Oczywiście- kiwnęłam głową.
Leo z mamą po chwili wyszli z domu.
Wiem, że obiecałam coś Charliemu, ale nie dam rady porozmawiać z Leo. Pobiegłam na górę. Z szafki w pokoju chłopaka wyciągnęłam kartkę i długopis. Napisałam wiadomość do bruneta i odłożyłam karteczkę na stolik przy jego łóżku tak by była widoczna. Następnie ze swojego pokoju wzięłam walizkę i klucze, schodząc z nimi na dół. Stamtąd wyjrzałam przez okno by upewnić się, że nikogo nie ma na zewnątrz.
Ubrałam się i w szybkim tempie opuściłam dom, zamykając za sobą drzwi. Klucze włożyłam w specjalne miejsce pod wycieraczką.
Cały czas wmawiałam sobie, że wszystko będzie dobrze i, że ta decyzja jest słuszna, ale w głębi serca nie byłam tego pewna. Nie miałam gdzie się podziać, a na myśl przychodziło mi tylko jedno. Musi się udać. Przyśpieszyłam kroku chcąc jak najprędzej znaleźć się w moim starym domu.
Czas zmierzyć się z samodzielnością.
______________________________________
*Jednak nie zawieszam. Mam zbyt wiele pomysłów i za bardzo lubię to opowiadanie*
Rozdział w całości powstał przy piosence Shape of you w wykonaniu Bars and Melody. Polecam posłuchać (w mediach).

Nobody like you for me || Bars And MelodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz