Winda zatrzymuje się z hukiem. Drzwi powoli się rozsuwają, czuję jak krew pulsuje mi w żyłach. Zaglądam do pomieszczenia. Wejście do pokoju stoi otworem, a to, co było kiedyś we framudze leży przy przeciwległej ścianie. No więc coś tu się wdarło. Ostrożnie podchodzę do szafki z bronią i nagle słyszę hałas za plecami. Coś uderzyło o podłogę. Obracam się w zawrotnym tempie. Na szczęście to tylko zawinięty w papier spory kamień. Podchodzę bliżej, odwijam papier, którym jest owinięty i wtedy okazuje się, że to nie kamień. Moje oczy patrzą na ludzką głowę z odgryzionym nosem i wyssanymi gałkami ocznymi. Spoglądam na papier i widzę na nim pisane koślawym pismem zdanie:
„Idę po Ciebie”
Przez głowę przemyka mi tylko: „Ja pierdole". Rzucam się w stronę szafki. Słysze szalone wycie za plecami, na korytarzu. Trzęsą mi się ręce, ale jakoś wkładam klucz w zamek i przekręcam. Odgłosy się nasilają. Otwieram drzwiczki. W środku widzę strzelbę i pistolet oraz paczki amunicji i kilka naładowanych magazynków. Ktoś wbiega do pomieszczenia. Wkładam magazynek do pistoletu. Słyszę tuż za plecami okropny, nieludzki śmiech. Załadowuje broń i odciągam kurek. Odwracam się. Widzę przed oczyma uniesione w górę wielkie ostrze. Za chwile opadnie, mam niewiele czasu. Przymierzam mu w głowę i strzelam. Ostrze opada bardzo szybko. Krew zalewa podłogę. Mózg rozpryskuje się na ścianie. Stary, dobry Desert Eagle spisał się na medal. Byłoby bardzo blisko, gdyby nie on. Biorę z szafki strzelbę i dwie paczki amunicji oraz trzy magazynki do pistoletu. Tak przygotowany wychodzę na korytarz. Dwa ciała, które wcześniej tu zostawiłem, gdzieś zniknęły, został za nimi tak dobrze mi znany ślad krwi niknący w ciemnościach. Okulary noktowizyjne działają doskonale, lecz nie na zbyt duże dystanse. Teraz muszę dostać się na parter i uciec z tego przeklętego miejsca. Niedaleko jest winda, powinienem się nią dostać na pierwszy poziom, a stamtąd już tylko jedno piętro schodami. Rozglądam się po korytarzu, nasłuchując. Wszędzie cisza i ciemność rozpędzana zieloną poświatą noktowizora. Ruszam w stronę windy, powoli stawiając nogi. Docieram na miejsce bez problemu. Naciskam przycisk na ścianie, drzwi się otwierają, a ja wchodzę do środka. Właz na górę jest otwarty, bardzo dziwna sprawa. Ściskam mocniej strzelbę i spoglądam nad siebie, stając pod wyjściem na dach windy. Zdążam usłyszeć tylko jeden odgłos uderzenia buta o metal i dostaje cios w twarz, coś spada na mnie i zaczyna mnie okładać. Broń wypada mi z rąk.
Udaje mi się odepchnąć napastnika i od razu kopię go w twarz wyrzucając z windy. Szybko nawet nie próbując wstać, naciskam nogą najniższy przycisk: „1 poziom". Agresor podnosi się z ziemi i rozpędza, lecz moja noga go powstrzymuje. Szaleniec łapie za nią i zrywa mi but i skarpetkę chcąc mnie ukryźć, lecz zapobiega temu kopnięcie drugiej nogi. Drzwi windy powoli się zamykają, ale gdy już prawie mnie od niego oddzielają, znowu się otwierają a wariat pozbywa się mojego drugiego buta. Okazuje się, że strzelba blokuje drzwi. Szybko odgarniam ją ręką do środka i winda się zamyka lecz napastnik nie daje za wygraną i wskakuje do windy. Drzwi zamykają się przygniatając go w pasie. Wariat upada w połowie na korytarzu i w połowie w windzie i po chwili zostaje zgnieciony gdyż wciągarka jadąc w dół miażdży go sufitem. Mój osobowy dźwig się blokuje. Muszę pozbyć się tego truchła, bo inaczej nie pojedziemy. Otwieram drzwi i skacze metr w dół na wejście do piętra niżej. Jakimś cudem jest otwarte. Na korytarzu pustki ani śladu czyjejś obecności. Wszystkie drzwi są zamknięte na klucz. Podchodzę do tych z napisem „Magazyn". Przykładam pistolet do zamka i strzelam. Popycham drzwi, które lekko się otwierają i wchodzę. W środku jest sporo śmieci ale jest tutaj to, czego szukałem. Piła łańcuchowa. Niestety paliwa jest bardzo mało, mam nadzieję, że starczy na jedno uruchomienie. Biorę znalezisko w rękę i ruszam w stronę drzwi. Nagle przeszywa mnie ból. Podnosze prawą nogę do góry. Okazuje się, że wlazłem bosą stopą w gwóźdź. Siadam na podłodze i łapię go w dwa palce. Z niewyobrażalnym bólem wyciągam go z pięty. Prawdopodobnie wda się zakażenie ale chuj tam, najważniejsze to się stąd wydostać. Wstaję i ruszam w stronę windy, na miejscu kładę piłę na podłogę, zdejmuję z ostrza osłonkę i pociągam za linkę. Słyszę przyjemny warkot silnika. No to czas troszkę po piłować, przykładam narzędzie do zwłok i zaczynam pracę. Krew i kawałki mięsa całkowicie mnie opryskują. Cała winda i ja, wszystko jest skąpane w czerwonej posoce ale nareszcie mogę jechać dalej. Wrócę się chyba na górę po moje buty. Naciskam odpowiedni przycisk i ruszam, po kilku sekundach jestem na miejscu tyle, że nie ma tu moich butów a co dziwniejsze, nogi mojego agresora również gdzieś zniknęły. Na granicy widzialności zauważam ruch i słyszę nerwowy i przerażający chichot. Wycelowywuje w tamtą stronę strzelbę i naciskam przycisk „1 poziom", tym razem nie dam się zaskoczyć. Na szczęście drzwi zamykają się bez przeszkód, a ja zjeżdżam na sam dół. Podróż trwa dość długo. Mam czas, żeby spokojnie pomyśleć. Co tu się mogło do cholery stać? Jakim cudem w tak krótkim czasie mogły się tu stać takie rzeczy? Czyżby ochrona obiektu była tak słaba, żeby sobie z tym nie poradzić? Może jak dotrę na sam dół to problemy się rozwiążą, a pytania znajdą odpowiedzi?
Winda powoli jedzie do celu. Gdy staje na miejscu obwieszcza to charakterystycznym dźwiękiem jakby dzwoneczka. Niestety może to przyciągnąć niepożądaną uwagę. Na szczęście nic takiego się nie dzieje. Wybiegam szybko na korytarz i schodami na pierwszy poziom. Dookoła przy biurkach i na podłodze pełno trupów. Wielka sala śmierci. Dobiegam do drzwi wejściowych. Chwytam za klamkę wiedząc, że za chwilę będę wolny i bezpieczny. Naciskam ją. Drzwi nie ustępują. Szarpię kilka razy, dalej nic. Należy przywrócić prąd w tej części budynku, bo drzwi działają elektrycznie, czerpiąc energię z głównego źródła a windy z zapasowego. Będę musiał zejść jeszcze do piwnicy zanim zobaczę słońce i niebo. Do piwnicy, z której mogę nigdy już nie wrócić. Do piwnicy, która jest dużo większa niż ta, w której byłem wcześniej. Podchodzę powoli do schodów prowadzących w dół. Na końcu majaczy czarna dziura drzwi, wciągająca głębią swej czerni do środka. Mam tylko nadzieję, że nie wciągnie mnie na zawsze.
CZYTASZ
OŚRODEK ZŁA
HorrorNiegdyś normalni ludzie mający rodzine, dzieci. Jednym słowem wiodący normalne życie, z niewiedzy personelu z dnia na dzień przeistaczają się w psychopatów. Czy jeden alarm będzie w stanie zmienić cały szpital? Co dzieje się wśród murów ośrodka? ...