- Nieźle tu, co nie- powiedział Blais Zabbinni- nadęty dupek; najlepszy przyjaciel Malfoya; nadęty dupek; chłopak, w którym zakochała się Ginn oraz nadęty dupek.
- Harry, Ron, Ginn, co my tu do jasnej ciasnej robimy!
- No wiesz, to długa historia...- Harry
- A my mamy dużo czasu... no mówcie!
- Więc ty w wakacje szukałaś rodziców. A ja, Harry i Ginn często chodziliśmy do dziórawego kotła na ognistą. I pewnego razu poszliśmy tam, ale nikt z nas nie wziął portfela i podszedł Zabinni i powiedzał,że zamówili 4 butelki, ale jednak zamawiają 8. I powiedział, żebyśmy się nie martwili, że nie musimy oddawać pieniędzy i żebyśmy się do nich dosiedli, No i zaczęliśmy rozmawiać i się zaprzyjaźniliśmy. A no i tego no... Moją dziewczyną jest Astoria, Harry spotyka się z Pansy, a Ginny chodzi z Blaisem- powiedział jak zwykle nie gramatycznie Ron.
- A, okej.- powiedziała Hermiona.
- Serio?
- Nie! Wy chyba oszaleliście?!
- Dobra Draco, czyń swą powinność.- powiedziała Pansy, nazywana przez wszystkich Mopsicą.
- Więc w imieniu Astorii, Pansy, Blaisa, i moim przepraszam za wszystko co sprawiło Ci przykrość, za każde szlamo, za każde spojrzenie ciskającego gromami, przepraszamy.- powiedział Draco. W jego oczach pięknych oczach dostrzegłam iskierki, nie były to iskry, które zaraz zamienią się w burzę... Czekaj... Co?! Draco, a nie Malfoy... i piękne oczy. Już idę zarezerwować sobie miejsce w świętym mungu.- Wybaczysz mi?... em... to znaczy nam...?
- Tak. Ja . No. Tego. No. Tak. Chyba. No. Tego. Szansę. Drugą. Na. Zasługuje. Każdy. Co. Nie. Tego.?- Zająkała się Hermiona.