#2 To nie może być prawda.

74 8 1
                                    

Wśród tych wszystkich nadprzyrodzonych istot zobaczyłam jedną bardzo znajomą mi twarz. Nie, to niemożliwe. To nie może być prawda. Chris szedł w moją stronę. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Chris mój kochany braciszek, ale przecież on zginął w wypadku. Cała moja radość wraz z pojawieniem się mojego brata właśnie się skończyła. Zdałam sobie sprawę, że on przez te wszystkie lata żył, a ja myślałam, że umarł. Miałam nawet próbę samobójczą. Nagle poczułam, że ktoś mnie przytula i cicho płacze. To na pewno był Chris. Odsunęłam się od niego najszybciej jak mogłam.

- Dlaczego nam to zrobiłeś? - to jedno pytanie nie dawało mi spokoju. - Wiesz co ja przeżywałam. Miałam próbę samobójczą.

- Alice martwiłem się o ciebie i gdybym...

- Skończ już! Matka była załamana! Popadła w depresję! Do tej pory nie może się otrząsnąć, a ty pojawiasz się tak nagle i w ogóle jak udało ci się przeżyć! - krzyczałam na jednym wdechu - Lekarze powiedzieli nam, że nie mieliście z ojcem szans na przeżycie. - trochę się uspokoiłam.

- Tata tak, ale ja dzięki temu, że jestem wilkołakiem mogłem się wyleczyć. To mój dar. O przepraszam cię alfo, nie zauważyłem cię. - Chris podszedł do bruneta i ukłonił się.

- Nic się nie stało, ale ja mam do was jedno pytanie. Skąd wy się znacie? - zapytał, a ja zauważyłam że jest lekko zdenerwowany. Ciekawe dlaczego.

- Chris to mój brat. - postanowiłam, że to ja przyjmę inicjatywę.

- To prawda Christianie? - zapytał już nieco spokojniej mojego brata.

- Tak, ale chwilkę. Alfo twoje oczy świecą. Alice twój naszyjnik też.

- Co?!! - krzyknął Josh. Wszyscy patrzyli się to na mnie, to na alfę. O co im wszystkim chodzi?

- Powie mi ktoś o co tu chodzi?! - krzyknęłam.

Mój brat popatrzył na chłopaka. Ten dał mu wyraźny znak, żeby jeszcze mi nie mówić. Nie wiedziałam o co chodzi.

- Dowiesz się w swoim czasie. - odparł Josh z lekko zboczonym uśmieszkiem. - Teraz trzeba zająć się ceremonią podczas, której okaże się do której watahy będziesz należała. Miejmy nadzieję, że do naszej, skoro tu jest twój brat no i... nie ważne. - trochę to dziwne, ale pewnie to ma związek z tym naszyjnikiem.

- Ok, mogę teraz iść do domu? - zapytałam

- Oczywiście, że nie. Nie pozwolę ci iść samej przez las. Jeszcze strażnik granic cię zobaczy, a wtedy już nie żyjesz. - powiedział mój brat z przejęciem w głosie. Alfa spojrzał na niego groźnym wzrokiem, a mój brat spuścił głowę.

Wtedy do salonu wszedł chłopak. Na oko miał 12 lat. Najpierw spojrzał na Josha, a później na mnie.

- Luna? - powiedział i ukłonił mi się.

Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi. Najpierw dowiaduje się, że nie jestem człowiekiem tylko wilkołakiem, potem, że mam zjednoczyć wszystkie watahy i wygnać jakąś watahę Cienia. To wszystko powoli zaczyna mnie przerastać.

- Kto to Luna? - zapytałam.

Chłopczyk spojrzał na swojego władcę, a ten skarcił go wzrokiem.  Mały już miał zacząć coś mówić, ale alfa krzyknął.

- Dajcie jej czas! Dzisiaj dowiedziała się, że jest wybraną, a wy cały czas gadacie o Lunie! - krzyknął tak głośno, że zaczęłam się go bać. On to zauważył i podszedł do mnie.

- Boisz się mnie? - zapytał ze zdziwieniem oraz ze smutkiem bardzo wyczuwalnym w jego głosie.

- T-troszkę - zająkałam się

- Nie bój się mnie. W końcu dowiesz się kto to Luna. Na razie nie masz się czym martwić. - powiedział to naprawdę spokojnie. - Kiedy jest pełnia? - teraz zwrócił się do jakiejś dziewczyny.

- Za dwa dni. - odpowiedziała.

Nie bała się go. Chyba jako jedyna z całej watahy. Widać, że coś ich łączy. Nie powinnam wnikać w jego prywatne sprawy, szczególnie, że znam go kilka godzin, ale nie spocznę dopóki nie dowiem się kim ona dla niego jest. Alice o czym ty teraz myślisz. Martw się tym, że jesteś wilkołakiem, a nie krzątaj sobie głowy jakimś chłopakiem. Jakimś chłopakiem?! On jest niezwykły! Nie, koniec tego. Myśl o tym, że jesteś wilkołakiem.

- Alice, twój pokój jest na końcu korytarza. Jakbyś coś chciała mój pokój jest na przeciwko. - zwrócił się do mnie Josh. - Odprowadzę cię. Dobranoc wszystkim. - powiedział i gestem ręki pokazał żebym szła za nim.

- Dobranoc - powiedziałam  i udałam się do "mojego" pokoju.

Cały czas podziwiałam obrazy wiszące na ścianach. Moją uwagę przykuł jeden. Była na nim duża rodzina, ale najbardziej było widać małego chłopca. Miał ok. 10 lat.

- Podoba ci się ten obraz? - z transu wyrwał mnie głos  bruneta.

- Tak jest bardzo ładny. - chłopak zauważył, że patrzę się na małego chłopca do złudzenia go przypominającego.

- To ja jak byłem mały. Ten pan za mną to mój ojciec. Nie żyje od roku. Zabiła go wataha Cienia. Obiecałem sobie, że go pomszczę. - zauważyłam, że jedna łza spłynęła po jego policzku. Szybko go przytuliłam, a on odwzajemnił mój uścisk.

- Josh boje się. - mój naszyjnik znowu zaczął świecić. Oczy chłopaka też.

- Nie masz czego. Niedługo dowiesz się o co chodzi.

Brunet zaprowadził mnie do pokoju, w którym mam spać. Byłam bardzo zmęczona. Położyłam się na łóżku. Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.

_______________

Elo ziomki. Rozdział krótki, ale mam nadzieje, że ciekawy. Niestety nie mogłam dodać go wcześniej, ponieważ miałam zajęcia dodatkowe. Rozdziały będą pojawiać się w poniedziałki. Co do książki In the future to nie jestem pewna czy pojawi się w najbliższym czasie. Z góry przepraszam za wszystkie błędy.

Papatki♥♥♥

Wilczy LasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz