Rozdział 20

3.7K 234 27
                                    

Siedziałam na kanapie, rzucając w Roksanę żelkami, a ta opowiadała mi co dzisiaj rano widziała.

-Tak wiec, pan O'Bryan wysiadł z auta, zastukał jej do szyby i poprosił, żeby nie zatrzymywała się przy jego posesji, ona przeprosiła i odjechała, a kilka godzin później przyjechała znowu, tylko zatrzymała się w innym miejscu.

-Dziwne- mruknęłam.

-Taa, jak dla mnie to ona jest prywatnym detektywem na stażu, z zerowym doświadczeniem, a któraś z sąsiadek uważa, że jej mąż ma kochankę! Więc wynajęła Panią Detektyw. Dam, dam, daaaam.

-Może tak, a może nie- stwierdziłam wymijająco, rzucając w nią pomarańczowym misiem.

-Gdzie Ashton? Dzwonili, że pizze można odebrać już jakąś godzinę temu!- jęczała Roksana.

-Nie rozumiem czemu nie wzięliśmy z dostawą do domu- mruknęłam, gładząc burczący brzuch.

Po dopiero kilku minutach usłyszałyśmy otwierane drzwi frontowe. Ashton wszedł dumnie do pokoju niosąc trzy, zamiast dwóch pudełek pizzy.

-Jesteś aż tak głodny- zapytałam go z rozbawieniem.

-Nie, to dla ciebie- posłał mi całusa.

-Czemu tyle cię nie było, jeszcze minuta, a umarłybyśmy z głodu.

Roksana która już brała się za pudełko z hawajską, gorliwie pokiwała głową.

-W pizzeri spotkałem starą znajomą i gadaliśmy przez chwile, pracuje tam jako kelnerka, zmieniła się nie do poznania. Wydoroślała. Urosła tu i ówdzie. Niezła z niej teraz laska... Ałć!- zaśmiał się, kiedy uderzyłam go w ramie.

-Więcej nie zamówię tam pizzy- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

-Zazdrośnica- zaśmiał się, obejmując mnie.- Tak naprawdę, to czekałem na nową pizze, bo chcieliśmy bez oliwek, a na jednej oliwki były, a wiem, że wtedy nie tknęłabyś nawet kawała.

-No dobra, masz usprawiedliwienie- przyznałam, przyciągając do siebie pudełko z pizzą.- Oliwki?- warknęłam, kiedy tylko je otworzyłam.

Spojrzałam gniewnie na Ashtona.

-Ale nikt nie powiedział, że ja nie lubię oliwek- zaśmiał się, zabierając ode mnie pudełko. Z trzeciego pudełka wyjęłam kawałek ulubionej pizzy i kontynuowałam przerwaną rozmowę z Roksaną. W tym czasie Ashton rozsiadł się w wolnym fotelu.

-Obiecałam mu, że będę z nim dopóki śmierć nas nie rozłączy.

-I jego śmierć was rozłączyła- westchnęła Roksana.

-Będę za nim tęsknić, te wszystkie wspólnie spędzone godziny.

-Domyślam się, był naprawdę piękny.

-Ten też jest niczego sobie...

Ashton, który przerwał jedzenie, żeby przyjrzeć nam się z podejrzliwością nie wytrzymał i poderwał się z siedzenia, stając naprzeciwko nas.

-Można wiedzieć o kim tak rozmawiacie?- zapytał rozdrażniony, z założonymi rękami.

-O moim Kawasaki- westchnęłam tęsknie.

Stał chwilę nieruchomo, ze ślicznymi, szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc co powiedzieć.

Od odpowiedzi uratował go telefon. Przeprosił nas na moment i przeszedł pod okno. Nic mu to nie dało, bo mówił tak głośno, że i tak wszystko słyszałyśmy. Z jego monologu nie rozumiałam jednak, o co chodzi. 

Sit up & Drive IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz