6. Nikt nie jest wiecznie normalny

6.8K 593 121
                                    

– Pójdzie w cycki. Mówię wam. – Zapewnia Patrycja, nie odrywając oczu od wystawy z ciastami. – Albo w tyłek.

Wszystkie trzy jesteśmy w naszej ulubionej kawiarni w centrum krakowskiego rynku i ślinimy się na widok słodkości wystawionych na półkach.

– Mówisz? To chyba mnie przekonałaś – odpowiadam, w myślach już rozkoszując się smakiem tych karmelowo-orzechowych cudów.

- Dzieci, dzieci. W żadne cycki i w żaden tyłek. W najlepszym wypadku to mogą nam się zrobić osobiste koła ratunkowe, a w najgorszym cukrzyca i związany z tym zawał serca. – Jak zawsze racjonalna Dagmara, gasi nasz zapał.

- Drobiazg, my z Lenką nie mamy serca.

- Mózgu chyba też nie – odcina się błyskawicznie Patrycji szatynka, posyłając jej lisie spojrzenie.

Śmieję się z przekomarzań przyjaciółek i podchodzę razem z nimi do kasy. Gdy już decydujemy i każda z nas zamawia po ciachu i kawie, kierujemy się w stronę stolików i zajmujemy miejsce najbliżej okna.

Za każdym razem, kiedy wychodzimy gdzieś razem, czuję się przy nich, jak karzeł. Seksowna blondynka, długonoga szatynka i ja. Niska brunetka o krótkich i do tego koślawych nogach. Nieraz śmiejemy się wspólnie, że stałyśmy w innej kolejce u pana Boga. Pati po sylwetkę, Dagmara po nogi, a ja poplątałam wszystkie drogi, przez co zamiast wzrostu i figury dostałam gęste włosy i małe stopy.

Stukam o siebie swoimi czarnymi conversami, dzięki rozmiarówce trzydzieści pięć, kupionymi za pół ceny w dziale dziecięcym.

Rozmawiamy już od dłuższego czasu o wszystkim i o niczym, zwierzając się o aktualnych sprawach z naszego życia i zajadając zamówionymi słodkościami. Śmiejemy się z Patrycji, która opowiada o wczorajszej felernej randce z kolejnym nieszczęsnym facetem, który wpadł w jej sidła, a Dagmara z fascynacją opowiada o praktykach, jakie teraz odbywa w jednym z krakowskich szpitali. Już w liceum wiedziała, że pójdzie w ślad ojca na medycynę i zostanie wybitnym lekarzem, ratującym ludzkie istnienia.

Dagmarę poznałam dzięki Pawłowi i od razu załapałyśmy siostrzaną więź. Była moją jedyną przyjaciółką i najbliższą osobą, w chwili, gdy przeprowadziłam się do Krakowa. Pati poznałam dopiero na studiach, ale do teraz nie rozumiem tego, dlaczego pierwszego dnia w Akademii od razu podeszła do mnie, przedstawiając się i nawijając od rzeczy, jakbyśmy znały się już od dobrych kilku lat. Później nastąpiło szybkie poznanie Patrycji i Dagmary i tak nasza przyjaźń trwa, aż po dzisiejszy dzień.

– W ten weekend przyjeżdża do nas kuzyn z Norwegii – oznajmia Dagmara, upijając łyk kawy.

Akurat miałam zamknięte oczy z rozkoszy nad cudownością płynnej kofeiny, ale usłyszawszy słowa przyjaciółki od razu otwieram je z powrotem.

– Kuzyn z Norwegii? – pytam, unosząc w zdziwieniu brwi. – Paweł nigdy mi nic o nim nie wspominał.

– Bo nie mieliśmy z nim kontaktu od dobrych kilku lat. – Marszczy czoło, zastygając z widelczykiem przy ustach. – Właściwie ostatni raz widziałam go chyba, gdy byłam jeszcze w gimnazjum. – Wkłada do ust kawałek nabitego ciasta i dalej zastanawia się nad własnymi słowami. – Albo w liceum.

– Nieważne kiedy, ważne, czy jest przystojny! – Parska Patrycja, poruszając wymownie brwiami.

– Powtarzam, nie widziałam go kilka lat, więc nie mam pojęcia, jak teraz wygląda – odpowiada sfrustrowana. – Ale jeśli chcesz, mogę cię z nim poznać. Wtedy sama się przekonasz.

– Mmm... Bardzo chętnie. Z Norwegiem jeszcze nie miałam przyjemności się całować. – Szczerzy się w uśmiechu, zacierając z ekscytacji ręce.

Oddychając z trudem. Wdech - JUŻ W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz