2.Trzy

11 0 4
                                    

   Wrociłyśmy na przystanek po udanych zakupach. Była godzina siedemnasta, a mój autobus właśnie przyjechał. Pożegnałam się z Jusy i wsiadłam do środka. Widziałam jak dziewczyna jeszcze macha mi na pożegnanie.

   Weszłam do domu jak najciszej, po czym odłożyłam plecak do swojego pokoju. Przebrałam mundurek na wygodny, czarny dres, a na górę nałożyłam starą bluzę taty, która także była czarna. Cicho jak myszka wróciłam do przedpokoju, założyłam trampki, a na głowę szarą czapkę, a potem wyszłam z domu. Na dworze było jeszcze jasno, ale zimno. Jak najszybciej skierowałam się z mieszkania do opuszczonego domu, w którym chciałam odpłynąć. Kiedy już znalazłam się przy nim, weszłam do środka i podążyłam do małego pokoju na piętrze, gdzie leżał mój stary śpiwór. Rodzice nie będą się martwić, że nie wrócę na noc, gdyby w ogóle zauważyli, że mnie nie ma. Usiadła na materiale i wsłuchała się w ciszę i szum wiatru pośród pustymi oknami. Wyciągnęłam towar, który dziś zakupiłam i odmierzyłam pewną ilość na oko. W tym była cała zabawa. Mogłabym zginąć, jeżeli wezmę za dużo. Zwykle jednak brałam tyle ile było wystarczające, czyli nie za dużo i nie za mało. Odprężyłam się i zażyłam należycie narkotyk.

   Jak zwykle było cudownie. Wstałam niepewnie i podeszłam do  okna w dużym pokoju domu. Wyjrzałam przez nie i poczułam powiew wiatru, który zmieniał się w coraz zimniejszy. Trudno było mi się skupić, ale spostrzegłam, że na dworze jest już ciemno. Zauważyłam, że nagle do mojej ręki poleciała mała wróżka. Wyciągnęłam dłoń, a ta usiadła na niej, poprawiając sukienkę. Rozmawiałam z nią o moich marzeniach. Zawsze gdy jej potrzebowałam przylatywała do mnie i pomagała mi.

   Usłyszałam jakiś szmer na parterze domu. Odwróciłam się po chwili, aby spojrzeć czy ktoś jest na schodach, ale nikogo nie było. Gdy spojrzałam z powrotem na swoją dłoń, wróżki już nie było. Znów byłam sama, więc poszłam i położyłam się w śpiworze. Mózg mój całkowicie się oczyścił i rozmyślałam o wielu wspaniałych rzeczach na świecie. Potem zasnęłam.

   Jak się obudziłam, leżałam jeszcze przez jakiś czas w śpiworze, bo nie miałam najmniejszej chęci iść do domu. Gdy wreszcie się ogarnęłam, wstałam i powolutku wróciłam do mieszkania. Pewnie nie wyglądałam najlepiej, więc ubrałam kaptur i patrzyłam jak najbardziej w ziemię. Kiedy byłam już prawie pod samą klatką, w drodze przeszkodziła mi jakąś przeszkoda. Dobiłam do niej i poleciałam do tyłu. Przewróciłam się na chodnik. Podniosłam wzrok i ujrzałam mężczyznę z średniej długości blond włosami. Znałam go skądś. Oparłam się rękami z tyłu,  ale nie podnosiłam się. Mężczyzna patrzył na mnie z zaciekawieniem,  ale nie wiedziałam o co mu chodzi. W końcu podał mi rękę i pomógł wstać.

- Nic ci nie jest?  - zapytał niskim głosem,  który wydawał się przenikać przez całe moje ciało.

- Nie. - powiedziałam, ale musiałam odchrząknąć, gdyż mój głos przez niemówienie brzmiał jak nienaoliwione drzwi starej piwnicy. Powtórzyłam swoją odpowiedź jeszcze raz. Człowiek jednak cały czas przyglądał się mi. - Coś nie tak? - zapytałam z lekką irytacją. Popatrzył, jakby się nad czymś  zastanawiał.

- To ty kupiłaś ode mnie narkotyki. - powiedział szeptem, przybliżając się do mojej twarzy. Ja zrozumiałam,  że ma rację. To on był tym dilerem, który przyszedł wczoraj za rudego. Panowała cisza, na osiedlu i w rozmowie.

- Możliwe. - chciałam go ominąć i iść do mieszkania, bo chciało mi się spać. Cholernie. Przeszłam obok niego, ale ten się cały czas nie ruszał.  Weszłam do swojej klatki i wjechałam windą na swoje piętro.

Cień Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz