Przygoda Edypa/Nimfie zagadki

43 5 3
                                    

   Działo się to w antycznej Grecji. Po Koryncie już od dłuższego czasu krążyły plotki. Książę Edyp podobno wcale nie był rodzonym synem Polibosa i Merope. 

Koryncka królowa weszła do komnaty syna.

- Edypie? Cóż ty robisz?

Na łożu młodzieńca leżała torba, którą książę pakował.

- Nie widzisz matko? Pakuję się. Chcę pobyć trochę sam, aż te głupie plotki ucichną.

- Ależ kochanie! Nie wierz w to, co ludzie mówią! - Merope podeszła do syna i chwyciła w dłonie jego twarz. - Jesteś naszym synem, byłeś i zawsze nim będziesz. Kochamy cię.

- Wiem matko, ale pragnąłbym jednak to przemyśleć. Pozwól mi odejść na kilka dni.

Kobieta westchnęła i puściła twarz chłopaka.

- Dobrze, ale przysięgnij mi na wody Styksu, że nie wplączesz się w żadne tarapaty.

- Obiecuję - młodzieniec uśmiechnął się.

  Edyp spakował najważniejsze rzeczy, pożegnał się z rodzicami i ruszył w drogę. Nie przyjął sobie żadnego celu podróży. Po prostu szedł przed siebie. Mijał jeziora, rzeki, lasy i góry, myśląc wciąż o swoim pochodzeniu. Wędrował tak już trzeci dzień. Przechodząc obok strumyka w lesie zatrzymał go kobiecy, melodyjny głos. Ktoś śpiewał przepiękną pieśń, która wręcz zahipnotyzowała Edypa. Podążył on ślepo za boskimi dźwiękami. Na drodze jednak stanął mu pewien bożek.

- Hej, kolego. Obudź się - chwycił go za ramiona i lekko potrząsnął. Edyp został wyrwany z transu.

- Co? Co to było? - zapytał zdezorientowany.

- To mój drogi przyjacielu był głos nimf. A w zasadzie jednej. Najpiękniejszej z wszystkich Alseid - Jotalli. Jej pieśń potrafi przyciągnąć każdego - zaśmiał się nieznajomy i trochę rozmarzył.

Młodzieniec przyjrzał się dokładniej swojemu rozmówcy i stwierdził, że ma on kozie rogi.

- Czy ty... Jesteś satyrem?- zapytał zdziwiony.

- Ha! Spostrzegawczy jesteś śmiertelniku, nie ma co. Jestem Lukaos, strażnik lasów, w których się teraz znajdujesz- odpowiedział mu bożek. 

   Wyglądał naprawdę niesamowicie. Od pasa w górę niczym zwyczajny młody mężczyzna, natomiast zamiast normalnych nóg miał pokryte brązową sierścią nogi kozy oraz czarne kopytka. Jego głowę zdobiły zakręcone do tyłu rogi, wyłaniające się spośród ciemnobrunatnych gęstych włosów. Do tego jeszcze posiadał krótką, charakterystyczną dla faunów brodę.

- Nigdy jeszcze nie widziałem satyra. To prawda, że nie żyjecie wiecznie? 

- Niestety prawda. Ale czasami Dionizos myli naczynia i daje nam nektar, zamiast wina - Lukaos zaśmiał się ponownie. - Nie przedstawiłeś mi się jeszcze. Kimże więc jesteś i co cię sprowadza w te strony?

- Nazywam się Edyp i chyba jestem księciem Koryntu.

- Chyba? 

- Nie jestem pewien swojego pochodzenia. W mieście ludzie zaczęli szeptać, że wcale nie jestem synem Polibosa i Merope, tylko podrzutkiem. Chciałem pomyśleć trochę w samotności o moim pochodzeniu - odrzekł młodzieniec. 

- Dlaczego nie udałeś się do wyroczni? One znają odpowiedzi na wszystkie pytania. 

- Szczerze? Jakoś nie pomyślałem o tym - Edyp zawstydził się trochę.

- Znam pewne boginie losu i przeznaczenia. Jeżeli mi pomożesz, to zaprowadzę cię do nich - oznajmił Lukaos po chwili namysłu i uśmiechnął się z lekkim podstępem.

Słoiczek pełen różności!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz