*one*

2.1K 220 17
                                    

Przewróciłam się na drugi bok i naciągnęłam po ramiona kołdrę. Zaciskam mocniej powieki, łudząc sie, że to pomoże, jednakże jest jeszcze gorzej. Słyszę jak John oddycha. Głęboko i spokojnie. Śpi. Skupiam wzrok na zasłoniętym roletą oknie. Przez fragment niezakrytej szyby mogę przyglądać się ulicznym neonom, które rozpraszają mrok. Zewnętrznie się wyciszam. Oczy przestają łzawić, usta drżeć, a dłonie trząść. Jedynie w środku swej własnej duszy jestem rozdarta i biję się z myślami. Któryś raz z kolei, jak na taśmie filmowej, przewijam obraz, dokładnie go analizując wraz ze wszystkimi szczegółami. Z każdą ponowną próbą odtwarzania dzisiejszej sytuacji dostrzegam coraz to więcej nowych elementów.

Mimowolnie sunę dłońmi wzdłuż swojego ciała, zimnymi opuszkami palców kojąc obolałe miejsca. Wędrówkę kończę na barkach i obejmuje się ramionami. Ogarnia mnie uczucie samotności i bezradności. Wstaję. Boso podążam przez pokój. Niepostrzeżenie schodzę po schodach i przed opuszczeniem mieszkania chwytam jedynie jakąś bluzę leżącą obok kartonu i trampki.

Noc wydaje się być cieplejsza od wszystkich innych. Zasuwam bluzę do połowy klatki piersiowej i obserwuje swój cień, który albo to jest przede mną, albo dłuży się za mną w zależności od lampy stojącej z przodu bądź z tyłu. W powietrzu wyczuwalna jest woń potu i alkoholu. Głośna muzyka dobiega z jednego z całodobowych barów położonych kilkadziesiąt stóp dalej. Nie reaguje na zaczepki pijanych chłopaków, których ze względu na letnią porę roku, jest tu stosunkowo dużo. W większości to turyści. Ich donośne pogwizdywania i nachalne zaczepki puszczam mimo uszu. Potrzebuję się wyciszyć. Potrzebuję udać się na plażę.

Ostatnimi czasy coraz częściej przebywam w towarzystwie piasku, nocy i fal. Nie dlatego, że tęskno mi do odbitego w tafli wody księżyca czy tych innych romantycznych ścierw, takich jak spadające gwiazdy czy podziwianie wspominanego w każdej książce i filmie wschodu i zachodu słońca. Już od przeszło kilku lat przestałam zwracać uwagę na otaczające mnie małe rzeczy. Wszystko zdawało się odbywać rutynowo. Te same poranki, na stole okruszki po pieczywie, kawa w tym samym kubku z kangurem i zlew pełen naczyń, które prosiły się by je pozmywać. W południe dom był pusty, i tak z kolei było do wieczora. Potem ja i John wracaliśmy z pracy. Z racji, że byłam w domu pierwsza, to ja przygotowywałam lunch. On wchodził, całował mnie przelotnie w policzek i zamykał się w swoim gabinecie, kompletnie mnie ignorując. Ja, wierna i troskliwa żona, zanosiłam mu przygotowane wcześniej jedzenie, które i tak zabierałam ze sobą, bo nie jest głodny, jadł na mieście. Nastawał wieczór. Johna nie było już w gabinecie, o czym świadczyło zgaszone światło. Brałam kąpiel i udawałam się na górę, gdzie on w naszej sypialni leżał na łóżku - również umyty. I teraz zaczyna się całe przedstawienie. Najpierw mnie całuje. Delikatnie, zmysłowo, ale i tak nic nie czuję. Zupełnie jakby robił to pierwszy raz. Jego dłonie ześlizgują się wzdłuż moich rąk i zatrzymują na nadgarstkach, których potem w ogóle nie czuję. Mówi mi, że to z miłości, że mnie kocha. Że to, co teraz robi jest dla mojego dobra i że kiedyś mu podziękuje.

Otrząsam się i mimowolnie łapię za posinaczone miejsca. Czuję ból, choć nie taki jaki czułam kilka godzin temu. Nodciągająca fala moczy moje stopy, które zaraz po cofnięciu się wody są oblepione piaskiem. Zamykam oczy. Dokładnie siedem lat temu siedziałam w tym samym miejscu, a moim problemem był, nie tak jak teraz John, Nicholas.

Po jego wyjeździe stał się on tematem tabu. Przestałam się nim interesować, a w każdym bądź razie nie pytałam o niego. Nie rozmawiałam z nikim na jego temat i nie szukałam z nim kontaktu. Związek na odległość na tamtą chwilę wydawał się być paradoksalny. Zobojętniałam na niego, chociaż najmniejsza wzmianka o nim peszyła mnie. Po dłuższym czasie zauważyłam, że moje ciało nie reaguje tak jak powinno na mężczyzn. Przestałam czuć cokolwiek. Pocałunki stały się nicością, chwilą poświęcenia.
Sarah wielokrotnie próbowała wmówić mi zmianę orientacji, choć fakt, że usta Fitza były moim uzależnieniem, sprowadzał ją na ziemię i jednocześnie uspakajał nas obie.

Nie potrafimy już kochać |SMP| BONUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz