Od Ochinchina: Duchi (nie pytajcie, czemu ma tak debilne nazwisko) jest zrobiony na wzór nauczyciela, którego kocham. Chociaż Fessesika oczywiście i tak kocham dużo mocniej.
UWAGA: Oral!
UWAGA UWAGI: Zmuszenie do zrobienia loda!⬇
Na korytarzu zastanowiłem się, gdzie teraz. Powinienem mieć teraz coś bardzo nudnego, takiego jak historia mojego wspaniałego kraju, więc doszedłem do wniosku, że nie ma co iść na przedostatnią albo przedprzedostatnią lekcję i skierowałem się do pokoju.
Mieszkałem we wspaniałym internecie, pełnym napalonych przedstawicieli płci pięknej i osobników gatunku pierwszego, chociaż równie pięknych i napalonych.Gdy wyszedłem, nagle łazienka i korytarz stały się odmiennymi światami. Nie do końca ogarniałem jak to możliwe, że jeszcze przed chwilą byłem gwałcony, a teraz idę sobie spokojnie, zmierzając w stronę pokoju dyrektora. Byłem mocno spóźniony, ale nie mogłem biec z powodu rwącego bólu w dolnych partiach ciała. W końcu doczłapałem do drzwi z napisem "Dyr. Johnny Duchal", zapukałem i wszedłem z cichym "Dzień dobry".
Duchi podniósł wzrok na ucznia, zasłaniając dziennikiem jakieś papiery, leżące przed nim na biurku.
- Dzień dobry - mruknął beznamiętnie do Olivera. JESZCZE pamiętał jego imię, bo chłopak był w jego szkole dopiero pierwszy dzień. - O co chodzi, panie Smith? - Oczywiście Duchi miał na to - cokolwiek to było - totalnie wywalone, ale jako dyr, pozory musiał zachowywać.- Miałem z panem porozmawiać w sprawie zakwaterowania - odpowiedziałem, bo najwyraźniej "pan dyrektor" zapomniał, że nie mam gdzie spać. Nie wiedziałem też, gdzie jest stołówka i biblioteka... i klasy... i łazienki. Chociaż nie, jedną już znałem, ale chyba nie zamierzałem do niej wracać.
- No tak - westchnął bez zainteresowania, bez pośpiechu podnosząc się z miejsca. Popatrzył niechętnie na Olivera, sięgając po odpowiedni kluczyk z tablicy korkowej. - Masz. To na trzecim piętrze. Koniec korytarza. Trafisz. - Rzucił mu klucz, po czym wrócił do swoich zajęć, jasno dając do zrozumienia, że raczej wolałby go już tu nie widzieć.
- Ee... Dziękuję. - Wyszedłem trochę zaskoczony, że tak szybko poszło. Teraz tylko czekało mnie znalezienie pokoju... Na szczęście schody były tuż przy gabinecie, a jak już wdrapałem się na trzecie piętro, poszło gładko. Podszedłem do drzwi, zza których dochodziły dziwne dźwięki. Ktoś ciężko oddychał, jakby przed chwilą przebiegł maraton. Po chwilowym zawahaniu, otworzyłem drzwi.
W sumie to na serio bałem się, że Oliver mógł komuś powiedzieć o tym wszystkim. Byłbym skończony w szkole, drużynie i ogólnie życiu prywatnym.
Ale myśl o tym złamasie nakręcała mnie na nowo.
Po przekroczeniu progu pokoju, rzuciłem rzeczy w cholerę i walnąłem się na łóżko, już z ręką w spodniach. Zmarszczyłem w zamyśleniu brwi, po chwili namysłu ściągając z tyłka spodnie i bokserki i biorąc penisa w dłoń.Patrzyłem z szeroko otwartymi oczami na to, jak mój nowy "współlokator" pracuje ręką w spodniach. Nie mogłem uwierzyć, że to znowu ON! Wbiłem wzrok w podłogę, rumieniąc się strasznie.
- Ekhem... - chrząknąłem, starając się zwrócić na siebie uwagę.Przekląłem głośno, ale nie przez to, że ktoś mnie przyłapał, a że mi przerwano. Uniosłem zirytowane spojrzenie na osobę, która wtargnęła na moje terytorium i skamieniałem.
Autentycznie stał przede mną chłopak, do którego wyobrażenia sobie trzepałem.
Po chwili odzyskałem rezon i uśmiechnąłem się szeroko.
- Co, powtórki z rozrywki chcesz?- N-nie, ja... Dyrektor powiedział, że mam tutaj mieszkać i dał mi kluczyk - powiedziałem, nieco się jąkając. Stałem jak wryty, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Chciałem wybiec i nigdy tu nie wracać.
Zaraz, przecież nie byłem jakimś cielakiem, który zwieje na widok jakiegoś gościa! Nie ustąpię tylko dlatego, że był większy... i silniejszy...
CZYTASZ
Szkolna miłość | yaoi
RomanceOliver i Josh wpadają na siebie na korytarzu. Dwa zupełnie inne światy: jeden - emo fagas, który nie umie trzymać języka za zębami, a drugi - popularny kapitan drużyny koszykarskiej, ukrywający swoje gejostwo. Uwaga: parodia typowego yaoi, kicz, tot...