#5 "To było dziwne..."

1.4K 135 17
                                    

- Cześć skarbie - słyszę znajomy głos i czuję ciepły oddech na moim policzku.

Od paru tygodni spotykam się z Łukaszem. Tak, wiem, że według was to zbyt pochopna decyzja, bo przecież słabo się znamy i... nie ważne. Od trzech lat z nikim się nie spotykałam, więc chyba mam prawo zaryzykować, prawda?

Pewnie interesuję Was co ze Szczęsnym. Jest między nami lepiej. Dużo lepiej. Staramy się zapomnieć o tej głupiej sytuacji. Wojtek sam przyznał, że to był jakiś głupi wybuch starych emocji. Wybaczyłam mu.

- O której masz trening? - pytam zalewając wcześniej przygotowaną herbatę wrzątkiem.

- Za dwie godziny. Idziesz ze mną?

- Nie... muszę pojechać wcześniej, mam wywiad z Wojtkiem.

- Nikt inny nie może go przeprowadzić za Ciebie? - podchodzi bliżej.

- Do zobaczenia wieczorem - ignoruję pytanie Łukasza, podsuwam mu pod nos herbatę i kanapki po czym cmokam w usta i wychodzę. - Smacznego! - rzucam zanim drzwi się zamkną.

To było dziwne... Czemu niby miałabym nie przeprowadzić tego wywiadu?

*Z perspektywy Szczęsnego*

- Przepraszam za spóźnienie! - słyszę otwierające się drzwi, a następnie głos Magdy.

Matko. Nie jestem w stanie opisać Wam jak cudownie dzisiaj wygląda. Jak ja skupię się na tym głupim  wywiadzie?

- Nie ma sprawy, kiedy zaczynamy?

- Najlepiej od zaraz - stwierdza.

- Ale wiesz co... tutaj zaraz zacznie się trening. Chodźmy do tej kawiarnii co zwykle.

*Z perspektywy narratora*

Nasza dwójka właśnie jedzie samochodem Szczęsnego śpiewając piosenki Seleny Gomez. To chyba jakaś ich głupia tradycja. Zawsze to robią. Robili*

*Z perspektywy Wojtka*

Czuję wzrok Magdy na sobie.

- No co? - pytam bezpośrednio.

- Hmm...? - czerwieni się.

- Czemu mi się tak przyglądasz?

- Czy to nie jest ta sama koszula co na imprezie u Grześka? - pyta.

Spoglądam i rzeczywiście.
To ta sama koszula.

- Rzeczywiście. - uśmiecham się.

Czemu tak dobrze pamięta ten dzień?

- Czemu tak dobrze pamiętasz ten dzień? - szybciej mówię niż myślę.

Czuję dziwne spojrzenie Magdy na sobie. Shiit. Powiedziałem to na głos?

- Zrobiłeś się bardzo bezpośredni. - zauważa.

- To dobrze? - pytam.

- A źle?

*Z perspektywy Magdy*

Wojtek uśmiecha się gdy opowiadam mu pytaniem na pytanie.

- Nie usłyszałem odpowiedzi. - stwierdza.

Postanawiam mu dorównać i również być bezpośrednia.

- Wtedy pierwszy raz uwierzyłam, że na serio coś do mnie czujesz.

Nagle Wojtek zatrzymuję się totalnie na środku drogi. Chyba to jego zatrzymywanie się w najmniej odpowiednich miejscach nigdy mnie nie zdziwi.

- COŚ? Coś do Ciebie czułem? - pyta.

- A nie? - pytam zmieszana.

- Nie. - mówi oschle. Jego ton coraz bardziej mnie dziwi.

Cisza.

- Kochałem Cię ponad wszystko i wszystkich. Byłaś takim ciastkiem w cukierni, a ja dzieckiem które chciało je dostać, a nie mogło, bo było zbyt cenne i zbyt piękne. Byłaś moim jebanym ciastkiem. A teraz ma je ktoś inny. Sprzątnął mi je prosto spod nosa.

Kochał - czas przeszły...

Pisk opon. I koniec rozmowy.

*pół godziny później*

- Czemu tak bardzo lubisz brzoskwinie? Jest tyle dużo lepszych owoców... - stwierdza połykając kolejną malinę.

- A czemu tak bardzo nie lubisz malinowej herbaty, a maliny mógłbyś jeść garściami? - pytam i jestem dumna, że wymyśliłam tak retoryczne pytanie.

- Mówiłem już, że nie lubię tylko Twojej malinowej herbaty - droczy się na co obydwoje reagujemy śmiechem.
Uwielbiam jego bipolarność. Najpierw wyznaję mi miłość, a potem rozpoczyna dyskusję o brzoskwiniach.
To chore, ale kocham to.

Dryyń.

- Przepraszam... muszę odebrać - uśmiecham się i odchodzą od naszego stolika.

- O której będziesz? - słyszę.

- Och... no tak, straciłam poczucie czasu... zaraz będę. - mówię na biegu i rozłączam się. Ton Łukasza był bardzo dziwny. Zupełnie inny niż znałam. Zupełnie różnił się od tego miłego i słodkiego...

- Muszę iść... - mówię z niechęcią w głosie. Chętnie zostałabym jeszcze i porozmawiała. Dobrze mi z nim...

- Rozumiem. Odwiozę Cię. - mówi z uśmiechem na twarzy, ale widać, że również dobrze się czuję w moim towarzystwie i nie chce z niego rezygnować.

*pół godziny później*

Trzask.

- Przepraszam, ale wywiad się przedłużył. - mówię tak, że ledwo mnie słychać.

- Ohh, przedłużył? - podchodzi bliżej mnie przez co czuję smród alkoholu z jego ust. - Na wszystkie wywiady się tak stroisz? I na wszystkie chodzisz do kawiarnii? Wszystkie się przedłużają o parę bitych godzin?! - jego głos przemienia się w krzyk. Nagle w jego twarzy widzę twarz Filipa. To straszne. Czemu ja tak fatalnie trafiam?

- Puść mnie... to boli...

- I powinno boleć... żebyś wiedziała, że na drugi raz masz tak nie robić! - krzyczy po czym uderza mnie w brzuch, popycha na kant biurka i wychodzi.

Ała...

Tylko nie wiem co bardziej - brzuch czy to, że Łukasz okazał się gorszą wersją Filipa?

***

Przepraszam. Przepraszam, że tydzień temu nie było rozdziału, ale ja już powoli nie daję rady. Mam masę lekcji, nauki i do tego zajęć dodatkowych - ciężko mi to wszystko pogodzić i jeszcze napisać rozdział. Wiem, że to tylko jeden na tydzień, ale nie chcę robić czegokolwiek wbrew sobie i mam nadzieję, że będziecie w tej kwestii wyrozumiali.

Do napisania!

xoxo

Przed miłością się nie obronisz 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz