- Cześć skarbie - słyszę znajomy głos i czuję ciepły oddech na moim policzku.
Od paru tygodni spotykam się z Łukaszem. Tak, wiem, że według was to zbyt pochopna decyzja, bo przecież słabo się znamy i... nie ważne. Od trzech lat z nikim się nie spotykałam, więc chyba mam prawo zaryzykować, prawda?
Pewnie interesuję Was co ze Szczęsnym. Jest między nami lepiej. Dużo lepiej. Staramy się zapomnieć o tej głupiej sytuacji. Wojtek sam przyznał, że to był jakiś głupi wybuch starych emocji. Wybaczyłam mu.
- O której masz trening? - pytam zalewając wcześniej przygotowaną herbatę wrzątkiem.
- Za dwie godziny. Idziesz ze mną?
- Nie... muszę pojechać wcześniej, mam wywiad z Wojtkiem.
- Nikt inny nie może go przeprowadzić za Ciebie? - podchodzi bliżej.
- Do zobaczenia wieczorem - ignoruję pytanie Łukasza, podsuwam mu pod nos herbatę i kanapki po czym cmokam w usta i wychodzę. - Smacznego! - rzucam zanim drzwi się zamkną.
To było dziwne... Czemu niby miałabym nie przeprowadzić tego wywiadu?
*Z perspektywy Szczęsnego*
- Przepraszam za spóźnienie! - słyszę otwierające się drzwi, a następnie głos Magdy.
Matko. Nie jestem w stanie opisać Wam jak cudownie dzisiaj wygląda. Jak ja skupię się na tym głupim wywiadzie?
- Nie ma sprawy, kiedy zaczynamy?
- Najlepiej od zaraz - stwierdza.
- Ale wiesz co... tutaj zaraz zacznie się trening. Chodźmy do tej kawiarnii co zwykle.
*Z perspektywy narratora*
Nasza dwójka właśnie jedzie samochodem Szczęsnego śpiewając piosenki Seleny Gomez. To chyba jakaś ich głupia tradycja. Zawsze to robią. Robili*
*Z perspektywy Wojtka*
Czuję wzrok Magdy na sobie.
- No co? - pytam bezpośrednio.
- Hmm...? - czerwieni się.
- Czemu mi się tak przyglądasz?
- Czy to nie jest ta sama koszula co na imprezie u Grześka? - pyta.
Spoglądam i rzeczywiście.
To ta sama koszula.- Rzeczywiście. - uśmiecham się.
Czemu tak dobrze pamięta ten dzień?
- Czemu tak dobrze pamiętasz ten dzień? - szybciej mówię niż myślę.
Czuję dziwne spojrzenie Magdy na sobie. Shiit. Powiedziałem to na głos?
- Zrobiłeś się bardzo bezpośredni. - zauważa.
- To dobrze? - pytam.
- A źle?
*Z perspektywy Magdy*
Wojtek uśmiecha się gdy opowiadam mu pytaniem na pytanie.
- Nie usłyszałem odpowiedzi. - stwierdza.
Postanawiam mu dorównać i również być bezpośrednia.
- Wtedy pierwszy raz uwierzyłam, że na serio coś do mnie czujesz.
Nagle Wojtek zatrzymuję się totalnie na środku drogi. Chyba to jego zatrzymywanie się w najmniej odpowiednich miejscach nigdy mnie nie zdziwi.
- COŚ? Coś do Ciebie czułem? - pyta.
- A nie? - pytam zmieszana.
- Nie. - mówi oschle. Jego ton coraz bardziej mnie dziwi.
Cisza.
- Kochałem Cię ponad wszystko i wszystkich. Byłaś takim ciastkiem w cukierni, a ja dzieckiem które chciało je dostać, a nie mogło, bo było zbyt cenne i zbyt piękne. Byłaś moim jebanym ciastkiem. A teraz ma je ktoś inny. Sprzątnął mi je prosto spod nosa.
Kochał - czas przeszły...
Pisk opon. I koniec rozmowy.
*pół godziny później*
- Czemu tak bardzo lubisz brzoskwinie? Jest tyle dużo lepszych owoców... - stwierdza połykając kolejną malinę.
- A czemu tak bardzo nie lubisz malinowej herbaty, a maliny mógłbyś jeść garściami? - pytam i jestem dumna, że wymyśliłam tak retoryczne pytanie.
- Mówiłem już, że nie lubię tylko Twojej malinowej herbaty - droczy się na co obydwoje reagujemy śmiechem.
Uwielbiam jego bipolarność. Najpierw wyznaję mi miłość, a potem rozpoczyna dyskusję o brzoskwiniach.
To chore, ale kocham to.Dryyń.
- Przepraszam... muszę odebrać - uśmiecham się i odchodzą od naszego stolika.
- O której będziesz? - słyszę.
- Och... no tak, straciłam poczucie czasu... zaraz będę. - mówię na biegu i rozłączam się. Ton Łukasza był bardzo dziwny. Zupełnie inny niż znałam. Zupełnie różnił się od tego miłego i słodkiego...
- Muszę iść... - mówię z niechęcią w głosie. Chętnie zostałabym jeszcze i porozmawiała. Dobrze mi z nim...
- Rozumiem. Odwiozę Cię. - mówi z uśmiechem na twarzy, ale widać, że również dobrze się czuję w moim towarzystwie i nie chce z niego rezygnować.
*pół godziny później*
Trzask.
- Przepraszam, ale wywiad się przedłużył. - mówię tak, że ledwo mnie słychać.
- Ohh, przedłużył? - podchodzi bliżej mnie przez co czuję smród alkoholu z jego ust. - Na wszystkie wywiady się tak stroisz? I na wszystkie chodzisz do kawiarnii? Wszystkie się przedłużają o parę bitych godzin?! - jego głos przemienia się w krzyk. Nagle w jego twarzy widzę twarz Filipa. To straszne. Czemu ja tak fatalnie trafiam?
- Puść mnie... to boli...
- I powinno boleć... żebyś wiedziała, że na drugi raz masz tak nie robić! - krzyczy po czym uderza mnie w brzuch, popycha na kant biurka i wychodzi.
Ała...
Tylko nie wiem co bardziej - brzuch czy to, że Łukasz okazał się gorszą wersją Filipa?
***
Przepraszam. Przepraszam, że tydzień temu nie było rozdziału, ale ja już powoli nie daję rady. Mam masę lekcji, nauki i do tego zajęć dodatkowych - ciężko mi to wszystko pogodzić i jeszcze napisać rozdział. Wiem, że to tylko jeden na tydzień, ale nie chcę robić czegokolwiek wbrew sobie i mam nadzieję, że będziecie w tej kwestii wyrozumiali.
Do napisania!
xoxo
CZYTASZ
Przed miłością się nie obronisz 2
FanfictionŻadne kilometry. Żaden czas. Żadna rozłąka. Nic. Nic nie jest w stanie zniszczyć prawdziwego uczucia. Bo przed miłością się nie obronisz. Zapraszam na drugą część historii o dziewczynie w turkusowej sukience i nienawidzącym malinowej herbaty bramka...