1

229 34 14
                                    

Jack i Amanda odwieźli mnie do domu po obiedzie. Przez całą jazdę kłócili się o to, która z cheerleaderek jest bardziej puszczalska i która z nich przespała się z większą częścią szkoły, a ja wciąż rozmyślałam nad tym, co się dzisiaj wydarzyło.
Dziwna kobieta i jej czarne coś wydawały się dla mnie czymś surrealistycznym i nienormalnym. No bo czy za normalne można uznać fakt, że jakiś czarny potworek może tak utrudniać komuś życie i być przy tym niezauważonym? Może pełzać, dotykać i Bóg wie co jeszcze robić ludziom, a oni o tym nie wiedzą?
W dodatku ta kobieta. Zdawało się, że oprócz mnie tylko ona widziała tę ciemną poczwarę i ta była chyba jej zwierzątkiem. Popaprana laska i jej demoniczne stworzonko? Nieźle. Wyglądała jak normalna kobieta... aż nazbyt normalna. Kiedy na nią patrzyłam miałam dokładnie takie uczucie, jakbym patrzyła na zwykłą bułkę, ale coś z tyłu głowy mówiło mi, że mam uciekać gdzie pieprz rośnie.
Do tego co się z nią stało? Czemu jej oczy zmieniły kolor a zęby były jak u jakiejś drapieżnej ryby? Kim, albo czym ona jest? I co do cholery siedziało na jej stoliku!?
Wszystko to nie ma sensu. Czuję jak zębatki w mojej głowie się przegrzewają i powoli zaczynają trawić same siebie.
Zwariowałam. Tylko to jestem w stanie teraz powiedzieć, bo to nie jest normalne, żebym widziała takie rzeczy. Rzeczy, których nie ma. Zaczynam już mieć jakieś chore przewidzenia.
Utwierdza mnie w tym przekonaniu jeszcze jedna sprawa- tajemniczy chłopak z ciemnozielonymi oczami. Czy Amanda ma rację mówiąc, że z braku chłopaka zaczynam sobie wkręcać do głowy jakieś chore pomysły? Na przykład z tym jego głosem. przecież moja chora podświadomość albo wybujała wyobraźnia mogły same wymyślić sobie taki monolog, a wzrokiem po prostu powiodłam po ulicy i zaczepiłam go na tym chłopaku.
Jako normalny i jasno myślący człowiek powinnam stwierdzić, że takie wyjaśnienie jest jak najbardziej trafne i prawdziwe, ale jeden szczegół rujnuje moje idealne wytłumaczenie tej sytuacji- chłopak ewidentnie się na mnie patrzył i uśmiechał w ten dziwny sposób, wywołując u mnie drżenie ciała na samo jego wspomnienie.
Ze szczęściem i spokojem stwierdziłam, że musiałam być bardzo przemęczona po szkole i te wszystkie wydarzenia były wynikiem mojego powrotu do niej. Przecież nie istnieją jakieś czarne, demoniczne stworki, które są nad wyraz wredne i są pupilami jakiś pseudo lasek-piranii, a ludzie nie znikając sobie od tak i nie mówią ci w głowie, prawda?
Uspokojona i trochę szczęśliwa przekroczyłam próg domu. Przez otwarte drzwi zobaczyłam, że w salonie siedzi tata i ogląda wiadomości, jednocześnie trzymając gazetę na kolanach i popijając kawę. Z kuchni wyłaniał się jak demon obżarstwa smakowity zapach obiadu mojej mamy.
Na samą myśl o jej kuchni ślinka skapywała mi z ust, a żołądek stawał się pusty, żeby chociaż przez chwilkę móc zasmakować tych wspaniałości.
- Już jesteś, kochanie?- ciepły głos mamy dobiegł mnie z kuchni, z której po chwili wyszła, ubrana w długą sukienkę i truskawkowy fartuszek z napisem: SUPER BABECZKA W KUCHNI.
- Tak mamuś.- podeszłam do niej i ucałowałam ją w pulchny policzek, przytulając się jednocześnie do niej.
- Moja truskaweczka.- zaszczebiotała, obejmując mnie opiekuńczo ramionami i całując w czoło mimo tego, że jestem od niej wyższa o pół głowy.
-A ze mną to już się nie przywitasz, młoda panno?- głęboki baryton mojego taty zabrzmiał z salonu.
Odsunęłam się od mamy i podeszła do wysokiego i dobrze zbudowanego mężczyzny, który był moim ojcem. Mimo swojego wieku i lekkiej siwizny nadal jest silnym człowiekiem i nie raz bierze mnie na barana jak wtedy, kiedy miałam po pięć albo sześć lat.
- Cześć, tato.- wtuliłam się w niego i uśmiechnęłam się szeroko.
Jak ja się cieszę, że mam tak kochających rodziców. Nie pamiętam nigdy, żeby się między sobą kłócili ani żeby na mnie krzyczeli.
- Dzień dobry, córciu.- powiedział tata i z uśmiechem usiadł z powrotem w swoim brązowym fotelu. Zajęłam miejsce na szerokiej kanapie, a mama stanęła za fotelem taty, kładąc obie dłonie na jego barkach.
- Jak było w szkole?
- Mamo, to był dopiero pierwszy dzień. Nic dzisiaj ciekawego nie robiliśmy.- zaśmiałam się krótko i zaczęłam im wyjaśniać.- Jak zwykle mówili nam o systemach oceniania i takie tam.
- A nikt nowy do was nie doszedł do klasy?- spytała tata.- Na koniec roku ktoś miał do was dojść.
- Nie, fałszywy alarm.- stwierdziłam, gasząc przy tym ich nadzieję. Myśleli, że jak pojawi się u nas ktoś nowy to przestanę zadawać się z Rudą i nerdzikiem.- Wychowawczyni się pomyliła.
- Szkoda.- skomentował tata, zatapiając się w lekturę dzisiejszej prasy.- Może poznałabyś kogoś fajnego i o wiele lepiej prowadzącego się.- westchnęłam ciężko w duchu i spuściłam głowę. Naprawdę źle czułam się z tym, że rodzice nie akceptują moich przyjaźni.
- Michael, daj jej w końcu spokój. Jesteś głodna, truskaweczko?- zmieniła temat mama, za co byłam jej wdzięczna.
- Nie, dziękuje mamo. Jadłam z Amandą i Jackem pizze w Numero 28.
- W takim razie nie posiedzisz z nami?- odezwał się tata, zerkając na mnie znad swoich okularów w czarnych oprawkach.
- O nie. Tego nigdy nie przepuszczę.- uśmiechnęłam się do nich, a oni odpowiedzieli mi tym samym.

Oszukana ||Diabelskie Oblicza||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz