Rozdział 1

41 5 5
                                        

- Gdzie jest sznur do lufy? - Molly usłyszała krzyk ze strzelnicy. 
- Odłożyłam go na półkę obok kałachów  - odpowiedziała, uderzając w worek treningowy. - Ale broń była ostatnio czyszczona.

W drzwiach stanęła kobieta w średnim wieku. Dorothy reprezentowała wyższy szczebel agencji. Jej wiek nie pozwalał na sprawne przeprowadzanie misji, więc została przeniesiona na stanowisko koordynatora. 

- Tak? - oparła się o framugę. - Kiedy dokładnie?

- W zeszłą sobotę robiłam dokładny przegląd arsenału - dziewczyna odpuściła ćwiczenie i obróciła się w stronę swojej przełożonej. - W czym problem?

- Lufa karabinku AK nr 83 była niedokładnie wyczyszczona - odparła z wyrzutem. - Możesz mi zdradzić sekret, w jaki sposób to czyścisz? 

- Normalnie - Molly przerzuciła ręcznik przez ramię i podeszła do Dorothy. - Ale możliwe, że akurat zapomniałam o karabinku AK nr 83.

- Kpisz sobie ze mnie?

- Skądże. 

- Mol, odpuść - za kobietą pojawił się Steve. - Dorothy, agent William Cię szuka.

- Dobrze, przekaż mu, że przyjdę za kilka minut - odpowiedziała lekceważąco. - Molly, skarbie, jakim cudem jeszcze stąd nie wyleciałaś?

- Bo co? - dziewczyna ruszyła na koordynatorkę. - Bo źle przeczyściłam lufę karabinku AK nr 83? Co z tego, że mam stuprocentową skuteczność w misjach, prawda?
- Stuprocentową? - kobieta uniosła jedną brew, co nadało jej sarkastycznego wyrazu twarzy. - Nie pamiętasz zadania...

- Miałam szesnaście lat i to nie było z mojej winy - zacisnęła pięści. Z trudem powstrzymywała się od uderzenia. Do jej oczu napłynęły łzy. - A gdzie Ty wtedy byłaś? Przecież byłaś jeszcze agentką. Czemu MUR wysłał mnie? A może Ty odpowiadasz za jego śmierć?

- Ej, stop - Steve stanął między kobietami. - Przeginacie.

- Ja przeginam? - Molly wbiła sobie paznokcie w dłoń. - Wypomina mi coś, co sama spowodowała!
- Mol, uspokój się - chłopak podniósł głos. - Dorothy, William naprawdę Cię potrzebuje, więc idź już.

- Tak, oczywiście - rzuciła spojrzenie pełne nienawiści w stronę dwudziestolatki i wyszła. 
Molly odwróciła się na pięcie i usiadła na znajdującej się obok niej ławce treningowej. Uwielbiała ćwiczyć, zawsze ją to relaksowało. Jej brązowe włosy były dość krótkie, ponieważ nie lubiła ich wiązać, co w przypadku korzystania z siłowni MUR-u było obowiązkowe. Jednak w tym momencie oddałaby wszystko, by mieć je na tyle długie, by zakryć zaszklone oczy. Z Dorothy nie lubiły się od zawsze, ale dzisiaj zdecydowanie posunęła się za daleko. Wyciąganie brudów z przeszłości było nie fair. 

To nie była moja wina. To nie była moja wina. To nie była moja wina.

- Mol, wszystko okej? - Steve usiadł koło dziewczyny. - Nie przejmuj się nią.

- Co ja jej zrobiłam? - powiedziała przez łzy.

Odpowiedziało jej milczenie.

- Albo nie wiesz, albo coś ukrywasz - rzuciła. 

- Zapewniam Cię, że jednak to pierwsze - odparł, po czym objął swoją przyjaciółkę.

- Czemu wspomniała o misji w Seattle? - spojrzała na niego.

- Tego też nie wiem - chłopak cały czas patrzył na swoje stopy.

Oboje zamilkli. Cisza trwała dłuższą chwilę, ale nie była niezręczna. Agenci znali się chyba od zawsze. Wychowała ich organizacja i nigdy nie mieli szansy na normalne życie. Mimo tego zawsze byli przy sobie, wspierali się nawzajem. Dlatego też nie musieli się do siebie odzywać, by się porozumieć.

Spust [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz