#3 Rozmowa w parku

193 8 9
                                    

Od tego jakże 'uroczego' wydarzenia minęły 2 dni. Dwa dni, które spędziłam w hotelowym pokoju. Leżałam tak w totalnej rozsypce, aż nagle zadzwonił mój telefon. Niechętnie wstałam z łóżka i spojrzałam na ekran telefonu. Dzwoniła Anabelle. 

- Halo? - usłyszałam jej delikatny, kobiecy głos. 

- Cześć, An. - przetarłam ręką oczy i usiadłam na krześle. -  Przepraszam, wiem że miałam zadzwonić...

- Wiesz, jakoś ci to . - Anabelle zaniosła się głośnym śmiechem. - Jak tam wyjazd?

- Szczerze? - położyłam głowę na biurku. - Nie najlepiej. 

- Opowiadaj, młoda. - powiedziała z powagą dziewczyna. 

- Młoda? - moja brew uniosła się ku górze. - Jestem tylko o rok młodsza! - An zaśmiała się, a po chwili zamilkła, aby wysłuchać mojej opowieści. 

- Wyżelowany kretyn? - Dziewczyna zakrztusiła się własną śliną. - No nieźle..

- Tak, nie ma to jak rozmowa na poziomie... - przewróciłam oczami - Ale to nie koniec opowieści. Kiedy jadłam śniadanie...- mój głos lekko zadrżał.

- Co się stało? - spytała przejęta blondynka. - Rose, mów na litość boską, mów! - krzyknęła zniecierpliwiona, a ja po dłuższej chwili opowiedziałam jej o zdarzeniu na śniadaniu. 

- Rose, ja.. - An była wyjątkowo przejęta. - On nie miał złych intencji. Może mu się spodobałaś i po prostu zagadał? - An zdecydowanie za bardzo ufa ludziom. Ja też taka byłam i czym to się skończyło..?

- J-ja.. - zająkałam się, a po moim policzku spłynęła łza, którą szybko otarłam ręką. - Nie wiem sama.. - Zdecydowanie za dużo płaczę w ostatnim czasie. Może ten mężczyzna nie miał złych intencji, ale nigdy nic nie wiadomo. Nie ufam płci męskiej i odczuwałam pewnego rodzaju strach przed nimi. Z tą myślą zakończyłam rozmowę z przyjaciółką i pobiegłam do łazienki, aby obmyć twarz zimną wodą. Po skończonym 'orzeźwieniu' postanowiłam iść pobiegać. To zawsze pomagało mi ochłonąć i pozbierać myśli. Ubrana w krótkie, sportowe spodenki i biały crop top, wybiegłam z hotelu. Słońce przyjemnie paliło moją delikatną skórę, a lekki wierzyk pomagał się zrelaksować. Biegałam tak i obserwowałam krajobraz tego pięknego miasta. Moją uwagę przykuła ogromna fontanna, która połyskiwała na letnim słońcu. Zmęczona ruszyłam w jej kierunku. Wydawała się taka samotna w tym ogromnym, zielonym parku. Usiadłam na krawędzi fontanny i rozejrzałam się, a mój wzrok przyciągnął pewien osobnik. Opalony mężczyzna wyczyniał różne niezwykłe triki z piłką, a robił to w takim skupieniu, jakby nie istniało nic po za nią. Zaintrygowana podeszłam na bezpieczną odległość i usiadłam na miękkiej, zielonej trawie. Z bliska mogłam przyjrzeć się nieznajomemu i stwierdziłam, że jest to Pan Wyżelowany Kretyn. Zmieszana zamierzałam odejść w ciszy, ale niestety nie było mi to dane.

- Zrób zdjęcie, starczy na dłużej. - usłyszałam przyjemny, męski głos. Zawstydzona i przyłapana na podglądaniu, uniosłam niepewnie głowę do góry, a mój wzrok napotkał roześmiane oczy mężczyzny. 

- Ja.. - zaczęłam zmieszana, a mój wzrok powędrował na moje nogi - nie chciałam być wścibska... Tylko spodobało mi się to co robiłeś i...

- Nic nie szkodzi. - przerwał moją wypowiedź i uśmiechnął się szeroko. - Jesteś napaloną fanką, która chce autograf? - zaśmiał się i spojrzał na mnie z góry. Dosłownie z góry. Zirytowana wstałam z trawy, chcąc zrównać się z mężczyzną, któremu swoją drogą sięgałam do klatki piersiowej. 

- Nie chciałabym urazić twojego wygórowanego ego, ale nie jestem twoją fanką. - spojrzałam na mężczyznę z kpiną - Nawet nie wiem kim jesteś. 

- Cristiano Ronaldo, mówi ci to coś? - uśmiechnął się z wyższością. - Ah, czyli to jest ten sławny piłkarz. Sławny, ale wiem o nim tyle, że jest piłkarzem. 

- Nie jestem zainteresowana piłką nożną, więc za dużo o tobie nie wiem. - Czyli należę do tej mniejszości światowej, która go nie zna. Mężczyzna zaśmiał się i spojrzał na mnie. 

- Jesteś pierwszą osobą, która mnie spotyka i nie wie kim jestem. -pokręcił z rozbawieniem głową. - Swoją drogą, gdzieś już cię widziałem..

- Hotel, zderzenie i chamskie olanie, mówi ci to coś? - zirytowana spojrzałam na mężczyznę, a on jak gdyby nigdy nic, usiadł na trawie. 

- Czyli to byłaś ty.. - zaśmiał się i położył piłkę przy swojej nodze - Przyznam, nie zachowałem się najlepiej, ale to ty powinnaś patrzeć gdzie chodzisz. 

- Ja?! -wskazałam na siebie palcem i spojrzałam na niego z niedowierzaniem. - To ty na mnie wpadłeś, a teraz żegnam, niewychowany prostaku. - Zdenerwowana odwróciłam się na pięcie z zamiarem oddalenia się od tego kretyna. Nikt nie będzie wmawiał mi, że nie umiem chodzić. Po kilku krokach coś, a raczej ktoś złapało mnie za ramię.  Co jeżeli go obraziłam i mi coś zrobi? Przełknęłam ślinę i odwróciłam się w kierunku mężczyzny. 

- Czy tak trudno przyznać się, że nie umie się chodzić? - spojrzał na mnie wyraźnie zdenerwowany, a ja modliłam się, aby zostawił mnie w spokoju. 

~Dziękuję za przeczytanie rozdziału, liczę że się spodobał~

Komentarze mile widziane!

Kolejny rozdział pojawi się jutro, ewentualnie dzisiaj :3 


Zagubieni |Cristiano Ronaldo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz