Rozdział 3

838 136 26
                                    

KAYLA WESSEY
20.12.201x
9:00AM

CZY MOŻNA NIE SŁYSZEĆ CISZY? Wessey próbowała odpowiedzieć na to pytanie przez równe dwadzieścia dwie godziny, czyli od początku wczorajszej ceremonii pogrzebowej. Milczące otoczenie działało na dziewczynę przytłaczająco, a nawet odrobinę przerażająco. W rodzinnym domu zawsze panował rozgardiasz, śmiechy dosłownie wypływały na ulicę, a bez wspólnego żartowania, dzień wydawał się dniem straconym. Czasami odnosiła wrażenie, jakby nad milczeniem wisiało ryzyko pozbawienia wolności za wprowadzanie zbyt pesymistycznej atmosfery. Tym razem, gdy wszyscy pozaszywali usta, to właśnie Kayla miała potrzebę mówienia o bzdurach; o pogodzie, wieczornym meczu koszykówki czy choćby o ulubionych ciastkach korzennych. O czymkolwiek, niech tylko ktoś pozwoli jej przestać katować się w pozornym spokoju, który co pewien czas zamieniał się miejscami z poczuciem winy.

Wzrok dziewczyny wydawał się być obojętny, zdecydowanie niepożądany w aktualnej sytuacji. Założona na twarz maska trzymała się stabilnie, nie pozwalając, aby ktokolwiek miał szansę odkryć, jak naprawdę wyglądała chowająca się za nią aktoreczka. Odgrywaną postać Kayla przedstawiała jako stworzoną z diamentu, zdolną do przetrwania żałoby i nadal perfekcyjną, godną do naśladowania nastolatkę, która nie próbowała wyplątać się z nici przeznaczenia. Przyjmowała los takim, jakim się prezentował, a przez głowę nawet jej nie przeszło, aby złożyć reklamację do samej Fortuny.

Dopiero w chwili, gdy Kayla Wessey brała głęboki wdech, tracąc kontrolę nad równo bijącym sercem, przygaszone, błękitne tęczówki odkrywały całą kotłowaninę tragicznych myśl. Ale nawet wtedy ani jeden mięsień gładkiej twarzyczki nie spróbował drgnąć, jakby mały grymas smutku mógł roztrzaskać tę całą szklaną rzeźbę. Spostrzegawcze osoby zauważały, jak brutalna i zbierająca ofiary walka rozgrywała się poza główną sceną. Kayla nie przepadała za sztukami teatralnymi, a sama nigdy nie brała w nich udziału. Jednak tego dnia pierwszy raz odważyła się przyznać, że z samodzielnie wybraną rolą radziła sobie świetnie, jeśli nie perfekcyjnie.

Dziewczyna pociągnęła zakatarzonym nosem, przewracając się na plecy, kiedy to zakończyła fazę powolnego rozbudzania. Czuła się wykończona siedzeniem w domu, ale nadal zbyt osłabiona, aby wrócić do szkoły i zbierać całe współczucie, którym mieliby obdarzyć ją kompletnie obcy ludzie. Każda sekunda zdawała się trwać wieczność, a co gorsza nie było sposobu, aby móc ją w jakikolwiek sposób ukrócić. Kayla zaśmiała się nerwowo, przecierając twarz obiema dłońmi, po czym spojrzała na wiszący na ścianie zegar. Dzień dopiero się zaczynał, a oznaczało to jedynie tyle, że czeka ją minimum trzynaście godzin udręki, o ile nie zrobi czegoś, co odwróci uwagę od tego całego załamania. Ogarnęła ją motywacja do działania; punkt pierwszy – opuścić mury domu.

Godzina dziewiąta rano wybiła dokładnie w chwili, w której to blondynka podniosła się ociężale z łóżka i usiadła na jego krawędzi. Stopami dotknęła zimnej podłogi, przez co od razu naszła ją ochota, aby ponownie zakopać się pod kołdrą. Tę opcję odpędziła od siebie z prędkością światła, jednocześnie przypominając sobie, że kolejny akt czeka na odegranie – najlepiej w taki perfekcyjny sposób, jak poprzednie trzy. Wyglądało to na dobry plan.

Kayla nadstawiła uszu, nasłuchując, czy oprócz niej ktoś jeszcze postanowił wziąć się w garść. Miała dość samodzielnej walki, jednakże godziło to w jej dumę, aby komukolwiek o tym wspomnieć. Kochała swoją samodzielność. W głębi duszy Kayla Wessey liczyła, że tego dnia usłyszy coś innego, nowego, a być może i zaskakującego; przewidywalnie, przez noc nic nie uległo zmianie. Cisza nadal hałasowała, przyprawiając Wessey o narastające rozdrażnienie.

— Nie wytrzymam tu — szepnęła do samej siebie, od razu powstając na obie nogi.

Wystarczyło jedynie piętnaście minut, aby Kayla, ogarnęła się do wyjścia. Nim zapadła ostateczna decyzja o przekroczeniu progu domu, blondynka zatrzymała się przed lustrem w swojej sypialni. Wessey miała świadomość, jak nocne płakanie i niewyspanie wpłynęły na jej wygląd zewnętrzy. Kiedyś nie pokazałaby się w takim stanie ludziom. Zawsze dbała o idealny makijaż, dokładnie dobierała strój, a fryzura była dla niej świętością. Jednak w tamtym momencie, gdy dziewczyna w lustrze ubrana była w czarną dresową bluzę oraz spodnie w tym samym kolorze, włosy związała w wysokiego kucyka, aby ukryć fakt, że od trzech dni kosmyki nie widziały szamponu, a na twarzy dostrzegła kilka niedoskonałości, Wessey wzruszyła obojętnie ramionami. Zmęczyła się byciem boską Kaylą Wessey.

I NEVER TOLD HER | ORIGINAL STORYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz