KAYLA WESSEY
20.12.201x
6:35PMWSZYSTKO ZADZIAŁO SIĘ SZYBKO, ZA SZYBKO. Nawet nie zdążyła rozeznać się w sytuacji, kiedy to zauważywszy znajomą twarz, Jace pociągnął ją w stronę zajętego stolika. Wargi Kayli musnęło jedynie protestujące mruknięcie, ale chłopiec nie zdawał się szczególnie przejęty niezadowoleniem swojej starszej siostry. Pragnął odetchnąć pośród znajomych twarzy, pozbawionych wszelkich trosk. W rzeczy samej, potrzebowali tego obydwoje.
Kayla starała się przybrać na ustach przyjazny uśmiech; każda próba kończyła się jednak na nieprzyjemnym kłuciu w zawiasach szczęki, o poczuciu winy nie wspominając. Nie powinna się śmiać. Minęło ledwie kilka dni od śmierci Aidena. Obcy głos w głowie Kayli szeptał nieustannie, że najmniejszy przejaw radości będzie nie fair w stosunku do jej starszego, nieżyjącego brata. Aiden Wessey zasługiwał na pamięć. Zgrzeszy, jeśli żałoba po tym chłopcu zostanie naruszona wesołością i, w mniemaniu Kayli, tym samym sponiewierana.
Nie miała jednak pojęcia, że w jej oczach tliły się ogniki nadziei. Ciągle odnosiła to niepokojące wrażenie, że jedyne, co dostrzegają ludzie, to zmęczenie i zaczerwienione powieki. Kayla spuściła głowę, wbijając wzrok w swoje złączone palce dłoni. Nie chciała patrzeć na Charliego, choć podświadomie doskonale zdawała sobie sprawę, że potrzebuje przy sobie kogoś innego, kto nie doświadczył cierpienia ostatnich dni. Charlie Blake zdawał się być idealnym kandydatem. Cichy i spokojny, małomówny i nienarzucający się — układ niczym z marzeń.
Problem stanowiła tylko ta jedna osoba; blondynka o serdecznym uśmiechu. Nigdy wcześniej nie miała okazji poznać tej dziewczyny. Kayla nawiązała przelotny kontakt wzrokowy z nieznajomą, a przez głowę przebiegła jej myśl, jak niemądrze postąpiła. Co, jeśli właśnie zniszczyła tym dwojgu randkę? Nie, chyba nie — pomyślała po chwili, łypiąc w kierunku zafrapowanego Charliego. Chłopak przecież nie był z gatunku tych, których da się spotkać w miejscu publicznym z jakąś koleżanką. O jego życiu towarzyskim wiedziała tylko tyle, że Blake zwykle pałętał się po mieście ze swoimi dwoma przygłupimi kumplami.
— O, zwolniło się miejsce — zaimprowizowała. Kayla zacisnęła palce na kapturze kurtki Jace'a, i przyciągając chłopca bliżej siebie, dała mu niemy sygnał, że lepiej będzie, jeśli się wycofają. Charlie natomiast patrzył na nią z nieznacznie rozdziawionymi ustami i nie pisnął ani słowem. — Przepraszam, że wam przeszkodziliśmy...
— Hej! No co ty! — Blondynka posłała obydwojgu szeroki uśmiech, przesuwając się znacznie w stronę okna i robiąc wolne miejsce na ciemnobrązowej sofie. Po chwili spojrzała znacząco na Charliego. — Chętnie napijemy się z wami gorącej czekolady. Prawda, Charlie?
Wspomniany chłopak nie odpowiedział. Mrugał tylko powiekami, jakby nie szczególnie wiedząc, co powinien zrobić. Kayli wydawało się to nieco dziwne; odwróciła wzrok od znajomego ze szkoły i ponownie skupiła się na nowej koleżance. Blondynka kopnęła akurat siedzącego naprzeciw niej nastolatka, a ten podskoczył w miejscu niczym oparzony. Wbił swoje ciemne spojrzenie w zaskakująco uprzejmą dziewczynę; ta machnęła znacząco głową i zasugerowała, aby Charlie również trochę się przesunął.
I faktycznie, wystarczyła tylko ta drobna informacja.
Kącik ust Kayli Wessey uniósł się niewinnie, gdy zaczęła obserwować, z jak wielką niezdarnością Blake przestawiał swoje rzeczy bliżej okna. Kilka razy strącił łokciem na podłogę swój telefon, notorycznie kładziony na krawędzi stołu, nie wspominając o plamach po rozlanej na blacie czekoladzie. Fajtłapowatość Charliego była naprawdę urocza, tak uznała Kayla. I choć dla niej ta ofermowatość nie była niczym szczególnym, tak Charlie Blake miał ochotę zapaść się pod ziemię.
CZYTASZ
I NEVER TOLD HER | ORIGINAL STORY
Fiksi Remaja❝KAŻDY PROBLEM MA SWOJĄ WAGĘ.❞ Leila boi się szkoły, Charlie panikuje wśród ludzi, Mikayla ma tajemnice, Kayla straciła brata, no i Riley...