15-letnia Caroline Lennox właśnis zmierzała na stacje King Cross. Miała iść na piąty rok do szkoły, której w ogóle nieznała, a nie była ani trochę zestresowana. Dotychczas mieszkała we Francji, tam też chodziła do Akademii. Życie nauczyło ją, że co będzie to będzie. Była czarownicą czytej krwii, ale czy kogoś to obchodziło? Pomijając fakt, że jej rodzice nie zwracali na nią uwagi, a kiedy już to robili to tylko po to by zasypać dziewczyne uwagami na jej temat, to w Akademii nie miała przyjaciół, znajomych ani osoby, której mogła by powiedzieć chociaż krótkie ,,Salut*''. Była uważana za w wielkim skrócie za niepotrzebną, dziewczyną której jedyne co wychodziło dobrze to kawały. W wakacje nastąpił przełom w jej życiu. Podczas pierwszego tygodnia wakacji została powiadomiona przez Madame Maxim, że została wydalona, a w kolejnym tygodniu, że została przyjęta do Hogwartu-Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Nie tracąc czasu, spakowała się i dzięki siecią kominków Fiuu dostała się do Anglii, gdzie zamieszkała z babcią Polly na wrzosowisku. Dostojnym krokiem weszła w ściane, dostając się tym samym na Peron 9 i 3/4, który nie zainponował nastolatce. Torując sobie drogę wózkiem, dotarła do czerwonej lokomotywy Hogwart Express. Miała 4 walizki, a była jedna i miała 2 ręce. Jakiś chłopak zaproponował jej pomoc, której stanowczo odmówiła. Wyjęła różdżkę z kieszeni podartych jeansów i zaklęciem powiększająco- zmniejszającego zmniejszyła 3 walizki do rozmiarów orzechów włoskich, które następnie włożyła do kieszeni. Ostatnią torbę przełożyła przez ramie i weszła do pociągu. Nie wiedziała czego szukać. Nikogo nie znała, a niechciała siedzieć całą podróż sama. Z zadumy wyrwało ją bliskie spotkanie z czyjąś twarzą. Upadła na miękką, aczkolwiek trochę brudną wykładzinę pociągu. Spojrzała na sprawcę swojego upadku. Był to blondyn z kilkoma bliznami na twarzy. Masując bolące czoło, mruczał coś o pierwszakach, podniósł głowę by zobaczyć tego-przez-którego-siedział-na-podłodze. Gdy zobaczył Caroline Lennox zamiast 11-nastolatka oczy wyszły mu prawie z orbit, a dolna szczęka opadła z wrażenia.
-Nowa?-spytał podnosząc się z podłogi i podając nowo poznanej koleżance rękę.
-Merci... tak nowa.
Pomimo 3 letniej nauce języka angielskiego dziewczyna nie umiała posługiwać się nim za dobrze i wychodził z tego angielsko-francuski. Chłopak zaprowadził ją do przedziału gdzie siedziała jedna dziewczyna i trzech chłopaków sprzeczających się ze sobą o Quddicha:
-Słuchaj, w tym roku to my skopiemy wam tyłki.- powiedziała z dumą brunetka.
-Lizzie, nie oszukujmy sie. Gryfoni zawsze byli, są i będą najlepsi w quidditchu...- okularnik mrugnał do niej.
-DEBILU! NIE PAMIETASZ JUŻ JAK JA WYGRAŁAM Z TOBĄ W QUIDITCHA ROK TEMU?!- wydarła się Elizabeth.
-DZIECI!! Cisza.- odezwał się blondyn- Łapo, Glizdogonie, Rogaczu i ty Kociak. Pokazcie sie od jak najlepszej strony.-
-Cześć. Jestem Elizabeth Potter. Kapitanka NAJLEPSZEJ drużyny quidditcha.- spojrzała z pogardą na Jamesa.
-Syriusz Black, jej przyszły mąż.- przedstawił się chłopak o kruczoczarnych włosach, za co dostał z otwartej dłoni w czoło od Liz.
-Ten grubas to Peter a ja to Najwspanialszy na świecie kapitan NAJLEPSZEJ drużyny quidditcha. James Potter.- Rogacz podkoloryzował siebie.
-Widze, że Luńka już poznałaś. A ty to??- zapytała brunetka
-Caroline Lennox- odpowiedziała niepewnie.
Podzczas podróży Huncwoci rozmawiali o swoich planach na rok szkolny. Natomiast Caroline czytała książkę. Ale los ją ukarał darem szybkiego czytania i 400-stronową książkę łyknęła w 3 i pół godziny.
-Caroline, a za co cię wywalili?-spytała entuzjastycznie brunetka o oczach w kolorze Avady.
-No....-zawachała się.-Można powiedzieć, że tak jakby preze mnie spłonęło 6 klas lekcyjnych, cały dziedziniec był w różowym brokacie, a pegazy... no, tak troche jakby zwiały...to nic wielkiego, a taka afera-powiedziała niechętnie i przygryzła lekko dolną wargę.
-Dziewczyno! Nic wielkiego?! Ty jesteś genialna!? Ile to planowałaś?!-spytał okularnik.
-No długo... tak jakoś tydzień?
-Na Godryka ty masz talent!-Peter zapiszczał.
-No w sumie nie zaprzecze...-powiedział Syriusz.
-Mam nadzieje, że trafisz do Gryffindoru!-krzyknął Jamie.
-Ja wole, żeby trafiła do Slitherin'u!
I tak zaczęła się sprzeczka rodzeństwa. Caroline spojrzała znudzonym wzrokiem na sytuacje, przewróciła oczami i wyciągnęła szkicownik i ołówek
-MOŻE ZAPYTACIE CAROLINE GDZIE CHCĘ TRAFIĆ? - zapytał chłopak o kruczoczarnych włosach.
-Emm... chyba do Slitherinu. - oznajmiła Caroline. Brunetce oczy zalśniły triumfem i dodała:
-Kochana,chyba sie zaprzyjaźnimy.
Chłopacy rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia i po chwili wyszli z przedziału, zostawiając dziewczyny same.
-Coś powiedziałam?-spytała Caroline.
-Nie wiem...
Było widać, że Ślizgonce jest smutno.
Elizabeth Cezaria Potter była wysoką, szczupłą brunetką z intensywnie zielonymi oczami. Miała podobny charakter do Caroline, tylko blondynka była bardziej nieufna, natomiast Zielonooka bardzo otwarta i z każdym umiała się dogadać. Była metamorfomagiem, sztuke zmiany wyglądu i animagie miała opanowaną do perfekcji. Jeśli zagłębimy się w głąb jej historii moglibyśmy dowiedzieć się o wydaleniu ją z Durmstangu, gdzie uczęszczała 2 lata. Teraz jej oczy zmieniły kolor na czarny, co oznaczało, że jest smutna. Nie rozumiała co zrobiła, że wyszli z przedziału. Zawsze tolerowali, że była Ślizgonką i im to nie przeszkadzało, a jeśli owa blondynka siedząca naprzeciwko niej też chcę należeć do domu Slazara to jej wybór.
-Wiem gdzie poszli- po długiej ciszy odezwała się niepewnie Elizabeth.
-Gdzie? - zapytała Caroline
-Do Przedzialu DGKSWNZ- powiedziala przykaszona Lizzie, ale widzac niezrozumienie przyjaciółki (?) ponownie dodała
-Dziewczyn Gryfonek, które są w nich zakochane.
-Aaa. To chyba dobrze. Co nie?- zapytała Caro co nie było zbyt dobrym wyborem ponieważ, w ich Dwuosobowym przedziale wybuchło nie byle jakie przedstawienie. W roli głównej i jedynej Elizabeth Cezaria Potter.
-Dobrze?! DOBRZE?! Słuchaj Caro. Ja jestem Elizabeth Cezaria Potter i od roku próbuję być dla Syriusza kimś wiecej niż przyjaciółka. W miedzy czasie chcę być dziewczyną na jeden tydzień. A tu co?- dziewczyna zmieniła za pomocą metamorfomagii wygląd na brunetkę o brazowych oczach, zbytnio nie przypadła ta dziewczyna Caroline do gustu- Jestem Dorcas Meadows. O cześć Syriusz chcesz się poobsciskiwać?- Elizabeth za pomoca różdżki zmieniła głos na głos Syriusza i na jego wyglad.- no jasne MAŁA...- Lizz skonczyla swoj monolog rozpłakując się. Niestety pech chciał, aby w tym samym momencie weszli chłopaki. Miny im zrzedły kiedy zobaczyli Caroline pocieszającą Elizabeth.
-Co jest Lizzi?- pierwszy ocknął się James, który wszedł do przedziału i kucnął przy brunetce.
-Hej, możesz nam powiedzieć- odezwał się Remus.
-Lizz, powiedz nam. Będzie ci lepiej.- powiedział Syriusz.
- DGKZWWZ się stało!!- wrzasnęła Lizzie zostawiając skołowanych chłopaków, którzy nic nie ogarnęli. Jedyna Caro i Remus wiedzieli o co chodzi i bez słowa pobiegli za nia.
-A ty wiesz co to za skrót?- zapytała Caroline mknac niczym młoda gazela o poranku.
-W zeszłym roku po świętach Peter, Syriusz i James do nich poszli i zobaczyłem na własne oczy. - powiedział lekko zdyszany blondyn. Dziewczyny nigdzie nie było.
YOU ARE READING
Królowe Psot
FanficCzy między Gryfonami, a Ślizgonami musi trwać wieczna wojna? Czy choć raz nie było wyjątku? Głównym tematem powieści jest przyjaźń Gryfonów (Huncwoci) i dwóch Ślizgonek (Elizabeth Potter, Caroline Lennox) Co wymyślili Huncwoci na piątym roku? ...