Lara zmrużyła oczy.
– Rowney to Rowney.
Chochlik uśmiechnął się... cóż, chochlikowato.
– Nigdy nie zastanawiałaś się, dlaczego nie zdradza swojego imienia? Skąd wie to, co wie i umie to, co umie?
Dziewczyna starała się go ignorować, w końcu on tylko próbował ratować swój tyłek, ale już zdołał zasiać w niej ziarno wątpliwości. Will wpatrywał się w stworzenie z powątpiewaniem, zapewne analizując wiarygodność jego słów.
– Rowney to nawet nie jest jego prawdziwe nazwisko – ciągnął. – Chcecie wiedzieć, jak nazywa się naprawdę? Oliver Glenmore.
Lara rozdziawiła usta i poluźniła uchwyt, nieumyślnie dając chochlikowi okazję do ucieczki. Ten jednak, zamiast to wykorzystać, siedział na ziemi i uśmiechał się bezwstydnie.
Wszystkie kawałki układanki nagle zaczęły układać się w spójną, logiczną całość. Prywatne treningi, eliksir młodości, usilne trzymanie jej w Aleidzie... Brzmiało to całkiem realistycznie, ale wciąż nie była skłonna uwierzyć tej istocie. W końcu równie dobrze mógł kłamać, żeby ich zmylić.
– Przysięgnij – poleciła. Tylko ktoś, kto ją dobrze znał, wychwyciłby drżenie w jej głosie.
– Przysięgam – odparł, wyraźnie dumny z siebie.
Czyli musiał mówić prawdę. Lara nerwowo oblizała usta i zerknęła na Willa, który miał dość niemrawą minę. Tak, jakby nie potrafił sobie tego wyobrazić.
– Skąd to wiesz? – dociekał Will.
Chochlik skrzywił się.
– Pewien człowiek uratował mnie kiedyś przed śmiercią, a ja złożyłem mu przysięgę wierności. On mi to opowiedział i to jego zapewne chcecie uwolnić.
– Czy on nazywa się... – zaczęła, lecz jej przerwano.
– Wilhelm Vollayle, tak. Co, zaskoczeni? Tu nie ma czasu na zaskoczenie, moi mili państwo! Idziemy, jeszcze kawał drogi przed nami.
Żadne z nich nie kwestionowało tego, że chochlik ot, tak się do nich przyłączył. Ruszyli dalej.
– Nie mogę w to uwierzyć – powiedziała Lara do Willa, kiedy chochlik oddalił się od nich na kilka kroków. Wciąż jednak pozostawał w zasięgu ich wzroku. – Rowney to... Oliver Glenmore? A my właśnie ratujemy samego Wilhelma Vollayle'a? Przecież oni zginęli.
– Teoretycznie – mruknął chłopak. – Praktycznie... Że też na to nie wpadliśmy. Ale skąd niby mieliby wytrzasnąć eliksir nieśmiertelności? Jego istnienie to tylko mity i legendy. Chociaż może... – Raptem zatrzymał się i wyciągnął swój miecz. – Słyszałaś to?
Lara zmarszczyła czoło.
– Nic nie słyszałam. A może to skutek tej klątwy? Wiesz, że pierworodni będą ginąć. Co, jeżeli w bonusie otrzymali nieśmiertelność? Żeby, na przykład, musieć obserwować umierających członków rodziny. Albo zawalczyć z Lordem Gavroche później.
Dopiero po chwili do jej uszu doszedł odgłos kroków i szczęk metalu.
– Schowajmy się – zaproponował Will, a ona pokiwała głową. – Nie wiemy, ilu ich jest. Ty tam, chochlik! Ukryj się gdzieś.
Istota wystawiła mu język.
– Mam na imię Dulfon. Zapamiętaj sobie, ty zadufany, egocentryczny Strażniku. – Po czym wspiął się na jedno z pobliskich drzew.
CZYTASZ
Naznaczeni cieniem
FantasyLarissa Glenmore straciła wszystko: najbliższą jej osobę zamordowano, a ją samą oskarżono o zdradę. Kiedy zostaje wplątana w świat magii, intryg i tajemnic, zaczyna rozumieć, że poza drugą stroną medalu, istnieje jeszcze trzecia, bardzo niebezpieczn...