♎Rozdział 25♎

2.6K 276 66
                                    

  Will jeszcze raz przeanalizował w myślach wszystkie szczegóły planu. Oliver, który rzucił na Logana czar tropiący, powiedział, że chłopak aktualnie szybkim krokiem zmierza na północ od siedziby Aleidu wraz z częścią armii. Nie miał pojęcia, co zamierzali zrobić, ale mężczyzna przysiągł mu, że nie zostanie zabity. I choć nieco się wahał, wiedział, że Lord Gavroche chciałby wyciągnąć z niego wszystkie najgłębiej skrywane sekrety Strażników, których Lissa nie odkryła.

Wilhelm Vollayle rzucił na niego czar niewidzialności działający przez pół godziny, więc przemierzał ulicę za ulicą bez obaw o wykrycie. W ten sam sposób wydostał się z bronionego przez demony terytorium. Rozejrzał się wokół i odnotował, że śmiertelnicy musieli pochować się do domów. Przy krawężnikach leżały zniszczone wozy policyjne, ciała i broń palna. Zastanawiało go, co też podadzą media jutrzejszego – a może dzisiejszego, bo dawno stracił poczucie czasu – ranka.

Gdy usłyszał niskie, stłumione głosy dobiegające zza jednego z budynków, ostrożnie wychylił się i zajrzał w tym kierunku. W półmroku widział tylko kontury sylwetek, ale poznawał demony stłoczone wokół jednej osoby. To musiał być Logan. Miał nadzieję, że nigdzie w pobliżu nie stoją Billius Dooster czy też Lord Gavroche. Mogliby przejrzeć jego podstęp, a wówczas na pewno skończyłby martwy.

Wyszedł idealnie naprzeciwko chłopaka, teatralnie tupiąc podeszwami. Przybrał lekceważący wyraz twarzy i chwycił miecz do ręki, patrząc na demony z pogardą. Logan przerwał swoją wypowiedź i odpowiedział równie szyderczym spojrzeniem.

– A ty to kto niby?

– Ktoś, kto cię zabije – odparł Will, modulując głosem tak, by zabrzmieć jak zbyt pewny siebie nastolatek.

Chłopak parsknął przepełnionym ironią śmiechem.

– Taaak, Lara definitywnie nie ma nosa do chłopaków... a to wszystko przez to, że ja byłem pierwszy i już nigdy nie znajdzie lepszego. Czyżby z twojego powodu przed chwilą próbowała mnie zabić? Szkoda tylko, że tak mało wie na temat magii. Chyba nie rozgryzła jeszcze, że nie tak łatwo mnie uśmiercić. William Treevor, prawda?

Will udał rozjuszonego i strzelił w niego prostym zaklęciem powodującym odepchnięcie, na co ten roześmiał się drwiąco. Strażnik wiedział, że musi chwilę z nim powalczyć, a następnie dać się pokonać, żeby nie wzbudzić podejrzeń.

– Zostawcie go! – wykrzyknął Logan do demonów. – Sam sobie z nim poradzę.

Will uskoczył przed nadlatującym piekielnym ogniem i posłał w kierunku przeciwnika dwa ogniste sztylety. Ten odbił je tak łatwo, jakby nic nie znaczyły i odpowiedział dwa razy mocniej. Zachowuj się jak słabeusz, powtarzał sobie w myślach. Nie daj mu poznać, że naprawdę walczysz zupełnie inaczej.

Udawanie słabszego niż jest w rzeczywistości nie było łatwym zajęciem, głównie dlatego, że przed każdym ruchem musiał się zastanowić, jak zadziałać. Kontrolowanie odruchów i instynktu samozachowawczego irytowało go, ale przecież miał zadanie do wykonania.

Uznał, że to już czas. Gdy płomienie piekielnego ognia dosięgnęły jego ciała, natychmiast upadł na ziemię, zaciskając zęby, by nie krzyczeć z bólu. Logan stanął nad nim, uśmiechając się triumfalnie.

– Zabierzcie go – rzucił do dwójki demonów, czuwających najbliżej. – Po wszystkim, Lord Gavroche na pewno będzie chciał go przesłuchać.

Okropne uczucie odbierające dech w piersiach z każdą sekundą stawało się coraz silniejsze. Will w duchu cieszył się, że wszystko poszło po jego myśli, choć wiedział, że od tego momentu wszystko będzie tylko gorsze. Świat zawirował mu przed oczami i zapadła ciemność.

Naznaczeni cieniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz