Rozdział 5

66 10 2
                                    

Dobrze było wyjść i trochę się przewietrzyć. Stwierdziłem że skoro i tak nie mam nic do roboty to przejdę się do galerii i kupię sobie coś fajnego. Na zakupach jestem trochę jak każda kobieta, potrafię chodzić całymi godzinami i oglądać ciuchy i inne rzeczy. Gdy wszedłem do sklepu z zamiarem kupna spodni i nowych butów od razu koło mnie pojawiła się pracownica.

-Pomóc w czymś? - zapytała uśmiechając się przy tym zbyt słodko.

-Nie dziękuję na razie tylko się rozglądam.

Nie wiem czemu ale czułem straszną nie chęć do tej dziewczyny. Czułem się przy niej strasznie niezręcznie. Poza tym może  mi się wydawało ale czułem od niej zapach zgnilizny. Chociaż kto wie mój nos płatał mi dziś straszne figle. Przez cały czas gdy byłem w sklepie czułem na sobie wzrok tej kobiety, przez co czułem się coraz bardziej nieswojo. W momencie gdy znów do mnie podeszła czułem się zagrożony. Miałem ochotę się na nią rzucić lub uciekać gdzie pieprz rośnie. 

-Okej wystarczy już tej zabawy może pójdziemy na zaplecze? - powiedziała uśmiechając się dziwnie.

-Słucham?

-Czuć cię z kilometra piesku. - powiedziała z kpiącym uśmieszkiem.

-Nie wiem o co pani chodzi do widzenia. 

Zacząłem kierować się do wyjścia gdy nagle poczułem silny uścisk ręki na ramieniu, gdy się odwróciłem zobaczyłem, że to właśnie ona.

-Nigdzie się nie wybierasz, jestem strasznie głodna. - jej oczy stały się całkowicie czarne.

W tym momencie przestraszyłem się nie na żarty, chciałem uciekać ze sklepu ale kobieta rzuciła mną z impetem o podłogę z taką siłą, że miałem wrażenie że wszystkie kości w moim ciele się łamią. Następnie gdy dochodziłem do siebie złapała mnie za kołnierz i rzuciła mną jak się później okazało do magazynu. Nie miałem pojęcia co się dzieje, w trakcie gdy ja próbowałem wstać ona weszła do środka pomieszczenia, zamknęła za sobą drzwi i to co zaczęło się po chwili dziać zaczęło przechodzić ludzkie pojęcie (nie żeby to, że zwykła kobieta bez problemu potrafiła rzucać chłopakiem 188cm jak by był workiem kartofli) jej skóra zaczęła odpadać płatami, odsłaniając czarne pokryte śliską śmierdzącą mazią mięśnie. Jej usta zaczęły się rozszerzać tak bardzo, że teraz rozdziawiała paszczę dosłownie od ucha do ucha. Ale najbardziej przeraziły mnie rzędy ostrych jak żyletki zębów. Wstałem i zacząłem się cofać ponieważ potwór zaczął iść w moim kierunku. Gdy oparłem się o jakąś półkę która była jednocześnie ślepym zaułkiem postanowiłem zrobić pierwsze co przyszło mi do głowy czyli zacząłem rzucać w nią wszystkim co wpadło mi w ręce. Niestety kobieta-potwór nic sobie z tego nie robiła i zaczęła wydawać z siebie dźwięk który przypominał drapanie gwoździem po tablicy. Odruchowo złapałem następną rzecz, którą miałem pod ręką a okazała się nią rurka która wchodziła w konstrukcję pułki. O dziwo z łatwością oderwałem ją od reszty konstrukcji (chyba nie tylko węch mi się polepszył) i zamachnąłem się nią prosto w głowę potwora który od siły uderzenie poleciał jakieś 3 metry w bok i uderzył o ścianę. Zacząłem biec w stronę wyjścia z magazynu gdy nagle coś obślizgłego owinęło mi się wokół kostki, gdy tylko spojrzałem w dół zobaczyłem krwisto czerwony język z przyssawkami. Nie myśląc za wiele złapałem za niego i rozerwałem. Kreatura zaczęła wyć z bólu ale nie dawała za wygraną i rzuciła się na mnie. Pod wpływem impetu upadłem na podłogę a potwór rozdziawił swoją paszczę tuż nad moją głową. Złapałem za górną i dolną część szczęki ponieważ nie bardzo podobała mi się wizja tego jak potwór wgryza się w moją szyję albo co gorsza odgryza mi głowę. Byłem w kropce nie wiedziałem jak długo zdołam utrzymać to coś z dala od mojej głowy. Wtedy stało się coś niespodziewanego. Usłyszałem huk i nagle czyjeś ręce złapały potwora za głowę i oderwały je w towarzystwie dźwięku pękających kręgów szyjnych. Ciało potwora bez głowy opadło obok mnie i zaczęło się rozpuszczać z sykiem wytwarzając przy tym okropny smród. Gdy spojrzałem na swojego wybawcę nie mogłem uwierzyć własnym oczom.

-Co ty tutaj robisz? - zapytałem ze zdziwieniem.

-A na co to wygląda? Ratuje ci tyłek. - powiedział z zadziornym uśmieszkiem.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Po tak długiej przerwie (9 miesięcy ale ciii) nareszcie dodaję następny rozdział. Mam nadzieję, że teraz dam radę dotrzymać obietnicy i rozdziały będą pojawiać się w miarę regularnie. Dziękuję wszystkim którzy jeszcze czytają te moje wypociny.



Śpiew WilkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz