By ocalić Kapelusznika

85 11 2
                                    

Mel dobiegła do stolika przy którym nadal siedzieli jej przyjaciele.Rozmowa raczej nie była zbyt żywa zwarzywszy na okoliczności....wszyscy martwili się o swojego przyjaciela. Melanie jednak postanowiła rozważyć każdą opcję pomocy,choćby najbardziej szalony ze wszystkich...                  "Słuchajcie! On jest w jeszcze gorszym stanie niż się spodziewałam....musimy mu pomóc! Na pewno jest jakiś sposób!..."- próbowała desperacko przekonać ich Mel....  "Wydaje mi się że znam ten sposób....jednak!.....jest to bardzo ryzykowne i wręcz zakrawa o czyste szaleństwo!"- stwierdziła Mirana idąc w nieznanym kierunku.                                         "Nie stanowi to dla mnie problemu jak wiesz Wasza Wysokość,jednak....nie jest wiadome czy jest to sposób skuteczny w stu procentach,prawda?"- spytała podejrzliwie dziewczyna....nie była zbyt ufną osobą. "Będziesz musiała pokręcić trochę z Czasem! On ma coś co pozwoli Ci cofnąć się do Krwawego Ćwiartku i uratować Państwa Hightopp a tym samym Kapelusznika!"- zapędzała się w tłumaczeniach Królowa.   "Chwileczkę....Czas to osoba? Widzę że tu nigdy nie przestanie być coraz to ciekawiej...."- stwierdziła lekko zszokowana Mel.                                                     "O tak...I to osoba której nie chcesz mieć za wroga! To on ma władzę nad wszystkim co przeszłe,teraźniejsze oraz przyszłe....on ma władzę nad całą Krainą Czarów...."- ostrzegła ją Mirana,która jak z resztą wszyscy w Krainie Czarów miała już okazję podróżować 
między tymi wymiarami.                   "To oznacza że....że jedynie ja mogę ocalić Tarranta,tak? To na mnie teraz spada ciężar jego życia?...."- Mel była przerażona.                                         "Tak....Melanie...Kapelusznik na Ciebie liczy...."- przyznała Biała Królowa.                                             "Może Ci się nie udać...lub całkiem odwrotnie!"- stwierdził Chesire obracając się w powietrzu jak to miał w zwyczaju.                                            "Dziewczyna już raz nas ratowała więc dlaczego miałaby sobie nie poradzić teraz?"- dodał Mctwisp poklepując Melanie po ramieniu. "No dobrze...Ale chcę sobie wziąć do pomocy jeszcze Larę i Tobyego! W końcu oni też są przyjaciółmi Tarranta! Muszę się z nimi skontaktować.....zaraz wrócę! Pójdę do rezydencji....."- krzyknęła Melanie i pobiegła w stronę nawiedzonego lasu.            *Tymczasem w rezydencji Slendermana akurat trwał obiad....czyli istny chaos!*              "Zaraz Ci przywalę cwelu! Wracaj mi tu bo ci z gofra wyrąbię!"- Toby i Lara akurat ganiali Maskyego z nożami po całej jadalni.                                                "Nigdy Wy gofrożerne debile! Hahahaha!"- Masky rzucił w Larę wielkim kawałkiem sernika z ciasteczkami kakaowymi.              "Już nie żyjesz marna gnido! Skończę z tymi twoimi sernikami śmieciu i będziesz żarł nereczki!"- Lara już prawie wbiła mu nóż w ramię jednak Masky szybko zrobił unik i obaj gofrożercy wpadli z impetem na ścianę.                                                 "Nananana! Serniki wygrały!"- roześmiał się Masky i poszedł pograć z Benem na konsoli.           "Uch...jeszcze dopadnę tego debila.....Rogers....zróbmy sobie jeszcze porcję gofrów na osłodę,co Ty na to?"- spytała z entuzjazmem Lara i popędziła prosto do gofrownicy                      "Gofrów się nie odmawia! Podwójne z czekoladą razy dwa!!"-krzyknął Toby i zaczął robić w kuchni jeszcze większy bałagan niż był....tymczasem drzwi do rezydencji otworzyły się i weszła przez nie Mel. Była okropnie blada i widać,że całą drogę myślała o znikającej iskierce Tarranta....                          "Lara? Toby? Musicie mi pomóc! Proszę....."- wykrzyknęła Mel i rzuciła się w objęcia Lary....czuła się tak samo słaba jak Tarrant kiedy opadał na jej ręce....              "Ej Pani Hatter? Co się dzieje? Mów w czym mamy Ci pomóc?"- spytała zatroskana Lara i spojrzała znacząco na Tobyego by też jej jakoś pomógł.                   "No....spokojnie...powiedz nam wszystko powoli i spokojnie..."- poprosił Toby i przyjrzał się bladej twarzy Melanie z uwagą.   "Tarrant jest w potrzebie....nadzieja na znalezienie rodziny go wyniszcza....wiem że to praktycznie niemożliwe ale....musimy ukraść chronosferę od samego Czasu! Tak,tak uprzedzam pytania Czas to osoba i tylko on może pomóc Tarrantowi i jego rodzinie! Pójdźcie tam ze mną! Błagam was!"- łkała Mel....ta sytuacja była dla niej niebywale ciężka....mimo wszystko to od niej zależał los jej kochanego wariata...nie mogła go stracić....                                              "Spokojnie Melanie....pójdziemy tam! Gwarantuję Pani,Pani Hatter że Czas nam pomoże! Przy mnie nie będzie miał wyboru....prawda Toby?"- spytała Tobyego który uśmiechał się złowrogo na samą myśl terroryzowania Czasu.                    "Oj tak! Zdecydowanie...."- stwierdził Toby który już na dobre się nakręcił.                            "To co? Idziemy? W końcu komu w drogę temu....czas!"- powiedziała Lara i razem z Mel i Tobym zaczęła przygotowywać rzeczy niezbędne (w tym nóż i kilka goferków na wszelki wypadek).                                          Toż to ja! Wielki powrót Pani Hatter! Kto się cieszy? Tylko ja? Ok....więc postanowiłam że w sumie wenę mam,nudzić mi się nudzi więc wstawię sobie rozdział a co!😂 przepraszam że w tym rozdziale nie ma mojego kochanego Tarranta ale no niestety w tej książce wydaje mi się że będzie go odrobinkę mniej....Ale tylko odrobinkę! Więc mam nadzieję że mam jeszcze jakichś czytelników i że rozdział się sam spodoba!😊😊😊😊 a i nie mam żadnego planu co do tego kiedy będę wstawiać rozdziały ponieważ nie chcę się czuć zoobowiązana bo wtedy wena mi ucieka😨 a tego chyba nie chcemy😂.No więc miłego czytania i do następnego razu na herbatce😂😊

Jawa i Sen to dwie różne rzeczy!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz