Rozdział I

717 40 11
                                    

Uff... Rozdział pierwszy skończony :) Co prawda, nie jestem zadowolona z niego w 100 %, ale jestem dumna, że udało mi się :ubrać: w słowa to, co powstało w mojej głowie.Zapraszam do czytania i komentowania.

Cheers,

Ryanka.

____________________________________

3:06 a.m. , Waszyngton , USA

                 Nocne życie w Waszyngtonie było, i jest niemal tak samo barwne, jak te dzienne. A może nawet barwniejsze. Neonowe szyldy świeciły się jaskrawymi barwami i przyciągały do siebie w większości pijanych, potencjalnych klientów. Większość barów była wypchana po brzegi, z każdego z nich dobiegała inna muzyka . Mimo późnej pory na ulicach nadal panował spory ruch.

                Jednak te z pozoru beztroskie życie ma swoje ciemne strony. O tej porze nie było już tak bezpiecznie. Zwłaszcza na pobocznych, opustoszałych uliczkach i zakamarkach, które w większości nie były oświetlone.

                Jedna z jeszcze niedawno imprezujących nastolatek, kierowała się do mieszkania swojej znajomej.  Na ustach błąkał się nietrzeźwy uśmieszek, a w nogach czuła przyjemną lekkość. Tak samo z resztą, jak w całym ciele.

Stosunkowo wysoka, nieziemsko wysokie szpilki dawały jej kilka dodatkowych centymetrów. Trudno, by ją zobaczyć bez tych magicznych butów, nie nosiła ich chyba tylko w domu lub czasami po wyjściu z klubu, jeśli tańczyła całą noc. Jej sylwetka idealnie pasowała do zawodu modelki, w którym obecnie próbowała swoich szans. Drobne ramiona, długie, chude nogi i płaski brzuch. Waga wahała się najczęściej pomiędzy normą a niedowagą. Cera nie była blada, ani też opalona. Wahała się pomiędzy obiema opcjami. W tamtym momencie na wyraźnie zaznaczonych , wklęsłych policzkach malowały się krwiste rumieńce spowodowane alkoholem i zimnym powietrzem Waszyngtonu. Ciemny makijaż, bez którego także ciężko ją ujrzeć, był lekko rozmazany. Włosy sięgały za barki i miały wtedy niefarbowane miały naturalny, kasztanowy, dość jasny brąz. Grzywka ścięta prosto, sięgająca niemal do brwi , była poplątana i nie ułożona, tak jak reszta kosmyków. Fryzura naturalnie układała się w lekkie fale. Miała lekko wystające obojczyki, które zazwyczaj zasłaniała. Usta pełne, idealnie wykrojone najczęściej pomalowane szminką. Po trzeźwemu, rzadko się uśmiechała. Nienawidziła swojego uśmiechu, a także okazywania uczuć. Kolor oczu to mieszanka niebieskiego z zielenią, przez światło czasem stają się szare. Miała przekute uszy, ale rzadko nosiła kolczyki. Natomiast zawsze nosiła kolczyk w nosie, w lewym płacie. Nie posiadała żadnego tatuażu, ale planowała i miała nawet projekt.

W ten wieczór ubrana była w czarną, zwyczajną podkoszulkę z dość dużym dekoltem, przez co można było zauważyć czarny, koronkowy stanik. Czarne spodenki sięgały do ¼ ud, a resztę nóg pokrywały czarne, koronkowe rajstopy. Jak zawsze na stopach ma wysokie, czarne szpilki na platformach. Na ramionach ma założoną czarną, skórzaną kurtkę ozdobioną ćwiekami. Pomiędzy kośćmi obojczyka błyszczy wisiorek w kształcie ludzkiej czaszki zawieszony na długim srebrnym łańcuszku. Pomiędzy palcami znalazł sobie miejsce najlepszy przyjaciel Amandy- cienki, mocny papieros z którego powolnie sączyła się strużka dymu.

Gdyby była choć w połowie trzeźwa, nigdy nie wybrałaby tej drogi. Ale teraz, kiedy była zalana w trupa, nie robiło jej to różnicy. Byleby tylko wejść do ciepłego mieszkania i położyć się na miękkim, przyjemnym łóżku. Amanda zachichotała na tę myśl. Czułą tak cholernie przyjemne zmęczenie wymieszane  z nieprzytomnością.

Skręciła  więc w kolejną uliczkę, jak się okazało ślepą uliczkę. Tym razem nie była pusta, tak jak poprzednie. Wręcz przeciwnie. Na końcu uliczki Amanda dojrzała dwoje mężczyzn. Oboje ubrani w ciemne spodnie i szerokie bluzy z kapturem. Nawet z odległości kilku metrów Amanda widziała, że nie są trzeźwi.

Russian Roulette [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz