Rozdział 7

31 4 4
                                    

Nie chcę iść. Dlaczego on mi każe? Czemu mnie nie lubi?

Z wielką niechęcią udałam się do recepcji a następnie do drzwi wyjściowych. Już stał oparty o ścianę i spojrzał na mnie, tylko zwiesiłam głowę.

-No to co, ruszamy. Mamy piękny ogród.

-Ale musimy... Przecież wiesz jaką

-Oj nie marudź! To dobrze ci zrobi.

-Muszę?

Wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Opierałam się ale to nic nie dało. Nagle czuję mocny zapach kwiatów, pewnie z tego ogrodu, i wiatr, który zaczął robić z moimi włosami, co mu się podobało. Cała się trzęsę. Nie mogę się ruszyć. To straszne. Kyle coś do mnie mówi. Nie rozumiem ani słowa. Niespodziewanie wziął mnie na ręce i gdzieś zaniósł. Nie mogę, i jednocześnie nie chcę otworzyć oczu. Boję się. Głupia choroba. Czy on jest naprawdę aż tak ślepy? Nie widzi jak cierpię?

-Możesz otworzyć oczy- powiedział oraz położył na trawie- Mała nie bądź taka.

Dotknął mojego policzka, czuję jak się przysuwa. Zaraz, co on chce zrobić? Chyba o tym nie myśli... Otworzyłam oczy i uderzyłam go prosto w jego przepiękną buźkę. Tak, chciał to zrobić. Co za palant. Najszybciej jak umiałam wstałam i pobiegłam na oślep, gdziekolwiek byle dalej on niego. Coś na mnie krzyczał ale nie obchodzi mnie to.

Zgubiłam się

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zgubiłam się. Chodzę po tym lesie dobre kilka godzin. Głodna już jestem. Dlaczego on to zrobił? Poprawka, chciał zrobić. Przecież jestem jego pac jętką do cholery! Takie związki nie wchodzą w grę. W dodatku... Nigdy się nie całowałam, nie byłam w związku, nie uprawiałam seksu. A on? Pewnie zaliczył wszystkie te rzeczy.

Usiadłam na podłożu. Duszno mi, chyba zaraz zemdleję. Nagle zaczęły po moich policzkach spływać łzy. Po krótkiej chwili poczułam jak ktoś mnie przytula ale to nie Kyle, rozpoznałabym jego – jest raczej umięśniony. Wtuliłam się bardziej w tors nieznajomego. Nie wiem czemu ale nie wydaje mi się obcy, czy jakoś dziwnie groźny. Z niewiadomego punktu zaczęłam mu wszystko opowiadać: moje dzieciństwo, wypadek, psychiatryk, Kyle. Musiałam się komuś wgadać, dłużej nie mogłam wytrzymać.

-Nie martw się. Będzie dobrze. Pewnie nie chciał zrobić tego na umyśle.

-Nic nie będzie dobrze! Jeszcze w dodatku zgubiłam się w tym lesie.

-Na pewno znajdziesz drogę powrotną albo ochroniarze cię znajdą. Może ten twój Kyle się w tobie zakochał? Brzydka nie jesteś.

-Nie. To przecież mój lekarz i w dodatku jestem chora psychicznie. Kto chciałby taką dziewczynę?

-Może takie lubi albo szuka rozrywki? Niestety ale muszę już iść. Zobaczymy się niedługo.

-Co? Nie! Nie zgadzam się! – Odsunęłam się od niego chcąc go jakoś zatrzymać. Nawet nie zdążyłam zobaczyć jego twarzy. Zniknął tak szybko, za szybko. Może jest iluzjonistą?

Zmęczona oparłam się o pień drzewa. Może kiedyś mnie znajdą a ja poznam mojego „przyjaciela"? Kim on w ogóle jest? To ten Zero? Nie mam pojęcia.

Z wyczerpania w końcu zasnęłam.

;e=qc(x}j#

KatieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz