Rozdział 3

109 2 0
                                    

Bruno Frank:
W noska raz, dwa i lecimy. Humor zdecydowanie poprawiony. Ogarniam mieszkanie, zbieram tatę z podłogi na łóżko, ubieram się i wychodzę.
-No siema, Frank-mówi do mnie jeden z ziomków.
-Siema, siema. Co, lecimy w miasto?-zapytałem.
-No lajcik.
Pogoda brzydka, świeci słońce, jest ciepło, ale trudno. Trochę ruchu nie zaszkodzi.
Idziemy sobie między blokami, gdy słyszymy jakieś krzyki. Skąś ten głos znałem. Pobiegliśmy w miejsce, gdzie rozlegał się hałas. Zobaczyłem znajomą blondynkę, którą okradłem, a obok niej faceta, który prawdopodobnie chciał ją zgwałcić w ciemnym zaułku.
Krzyczała i płakała, a ja musiałem interweniować.
-Zajmij się dziewczyną, ja biorę gościa-powiedziałem do ziomka.
Od razu jak zobaczył, że biegniemy, zaczął się cofać, jednak nie zdążył uciec. Złapałem go, po strzale poleciał na ziemię i zacząłem go kopać po mordzie. Stracił przytomność, więc już go zostawiłem. Zobaczyłem dziewczynę. Zapłakana, wystraszona.
-Czemu to zrobiłeś?-zapytała mnie z pogardą.
-Niech gwałciciele wiedzą, gdzie ich miejsce-odpowiedziałem.
Patrzyła się i z bólem wydusiła z siebie: ,,Dziękuję".
Jest taka ładna, ale przecież tego nie ukażę.
-Spoko-odpowiedziałem.
Po chwili powiedziałem do ziomka, że musimy już iść. Zostawiliśmy ją i poszliśmy.
Usłyszałem wołanie, wtedy podbiegła blondynka z karteczką. Napisane bodajże kredką do oczu imię "Alice". Ładne. Wziąłem tą karteczkę i poszedłem dalej, nie mówiąc jej swojego imienia.

Alice Diamond:
Wstaję, piękna pogoda, ciepło. Zdecydowałam się na spacer. Tym razem nie wzięłam torebki, tylko to co najpotrzebniejsze schowałam do nerki. Podążam między blokami, aż nagle słyszę za sobą bieg, odwracam się i czuję czyjeś ręce na mojej talii. Obleśny facet, jakieś 45lat. Obmacuje mnie, łapie za pośladki, całuje. Krzyczę, wołam o pomoc, próbuję się uwolnić, ale nie mam siły. Już myślę, że to koniec, mam wrażenie, że zaraz zemdleję, ale nie mogę. Muszę się bronić.
Słyszę bieg po drugiej stronie ulicy. Widzę dwóch chłopaków, już jestem bardziej przerażona, może oni są z nim. Ale moment... Jednego z nich znam. To ten sam chłopak, co mnie okradł. No nie... Jak teraz uciec? Panicznie się boję.
Podbiegają. Jeden mnie łapie i każe uspokoić, a drugi powala gościa na ziemię. Znam go. Czemu mnie ratuje? Jeszcze niedawno mnie okradł. Nic już nie rozumiem.
W końcu, gdy gościu już leżał nieprzytomny, zostawił go. Zaczęłam pytać, czemu mnie uratował. Odpowiedział, że trzeba pokazać gwałcicielom, gdzie ich miejsce. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Z kluską w gardle odpowiedziałam "Dziękuję". Teraz nie wiem, czy jest moim bohaterem, czy nadal złodziejem. A może ma problemy w domu? Dlatego kradnie. W końcu się dowiem, a wtedy mu pomogę.
Widzę jak idą. Wołam go. Nie wiem jak ma na imię. Krzyknęłam "Ej!" odwrócił się, wtedy ja podbiegłam. Na szybko napisałam na karteczce z paragonu swoje imię kredką do oczu. Dałam mu i poszłam. Nie wyrzucił jej, tylko schował do kieszeni.

Bo Cię KochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz