Prolog

71 4 0
                                    

Dzień był spokojny. Zachodzące słońce muskało delikatnie śnieżny krajobraz. Wszędzie wokół nic tylko śnieg odbijający światło słońca. Jedynie w oddali widać było pozostałości dawnego mostu łączącego obie strony przełęczy. Wydawałoby się, że nic nie może zakłócić spokoju tego pięknego miejsca...
Nagle dało się usłyszeć doniosły huk wystrzału. Rozniósł się tak, że nie dało się określić skąd padł strzał.
Przemierzający przełęcz chłopak zatrzymał się. Jego źrenice powiększyły się diametralnie, gdy powietrze spenetrował świst lecącego pocisku. Intuicja kazała biec do najbliższego możliwego głazu, drzewa lub czegokolwiek za czym można było się ukryć. Nie zamierzał stać w miejscu. W ułamkach sekundy przeszukiwał wzrokiem teren. Jest! Niewielka kłoda z ledwo widoczną pod śniegiem korą. Chłopak zaczął biec w jej kierunku. 20 metrów, 15, 10... Kolejny strzał. Kolejne pudło o ile to w niego celowano. Jednak pocisk uderzył w kłodę do której biegł. Kora wzbiła się w powietrze opadając równie szybko. Nasz bohater rzucił się dosłownie w śnieg, lądując u celu. Był bezpieczny, o ile spruchniały kawał drewna można w ogóle uznać za bezpieczną osłonę przed pociskami karabinu snajperskiego... Bynajmniej leżący za nią chłopak przez dłuższy czas nie usłyszał kolejnego wystrzału. Odszedł? A może tylko czeka aż młodzieniec wychyli głowę? W tej sytuacji zostają tylko dwa pytania. Co do cholery się tu dzieje? oraz Co teraz zrobić?

Dni ApokalipsyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz