Rozdział II - Cisza na Pustkowiu

32 1 0
                                    

Starszy mężczyzna popatrzył chwilę na naszego bohatera.
-Ruszaj się. Nachodzi burza - Rzucił niechętnie pod nosem starzec.
Eso wolał nie podpadać komuś kto prawdopodobnie wcześniej do niego strzelał. Ruszył za nim w ciszy. Godziny upływały, burza była co raz bliżej. Cisza nie dawała mu spokoju. Otaczało ich bezkresne pustkowie. Wszędzie wokół tylko zjałowiała ziemia i szczątki roślin. Nie miał pojęcia do kąd zmierzają.
-Do kąd mnie prowadzisz? - zapytał chłopak niepewnie.
Nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Zaniepokoiło go to nieco, szedł jednak dalej. W oddali zaczął dostrzegać zarysy jakiejś zabudowy. Mężczyzna zatrzymał się i zaczął przeszukiwać swój plecak. Wyciągnął z niego flarę i odpalił. Młodzieniec dziwił się, bo po co odpalać flarę na pustkowiu. A jednak było w tym coś sensownego. W oddali, z kierunku zabudowań wydobywał się czerwony dym. Mężczyzna założył plecak na plecy i przez chwilę młodszy towarzysz stracił go z oczu. Nagle Eso poczuł, że boli go głowa. Zrobiło się ciemno. Czuł jak jego nogi odmawiają utrzymania postawy. Upadł na ziemię i nie widział już nic...

 Upadł na ziemię i nie widział już nic

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obudził się w ciemnym pokoju. Ciężko było dostrzec cokolwiek. Nie wiedział gdzie jest ani nawet która jest godzina. Powoli dochodził do siebie. Wstał i zaczął po omacku szukać ręką wyjścia z pomieszczenia. W końcu jego dłoń trafiła na strukturę inną niż ściana. Po chwili znalazł również klamkę. Nacisnął mocno. Nie da rady. Zamknięte od zewnątrz. Uderzył kilka razy w drzwi. Nagle usłyszał zbliżającą się osobę. Zamek szczęknął i drzwi się otworzyły. Przez wejście wlało się oślepiające światło. Młodzieniec zmróżył oczy by zobaczyć kto stoi w drzwiach.
-Na ścianę! Ręce na kark! - krzyknął w kierunku oślepionego blaskiem słońca chłopaka, który posłusznie wykonał polecenie. Tajemnicza osoba wzięła kajdanki, skuła młodzieńca i założyła mu na głowę worek. Prowadziła go jakiś czas przez budynek. Szli po schodach co raz wyżej i wyżej. W końcu dotarł na miejsce 'wycieczki'. Usadzono go na krześle, przykuto go do niego i zdjęto worek z głowy.

-Witaj mój przyjacielu. - powiedział ciepłym głosem siedzący po drugiej stronie biurka mężczyzna.
-Gdzie jestem? Co się stało? Gdzie ten starzec?
-Chwila. Chwila. Zwolnij trochę.
Znaleźliśmy cię nieprzytomnego jakiś kilometr stąd na moście. Jaki starzec?
-Ten który był ze mną i odpalił flarę na pustkowiu.
-Nikogo z tobą nie było. Leżałeś połową ciała na moście. Jeszcze trochę i spadłbyś do rzeki.

Młodzieniec zdał sobię sprawę że podczas skoku przez wyrwę w moście musiał uderzyć się w głowę a cała reszta była po prostu wytworem jego wyobraźni.

-Więc teraz to ja zapytam. Co robiłeś na moście?

Chłopak zastanawiał się co odpowiedzieć.

-Co robiłeś na cholernym moście? - zapytał wyższym tonem.
-A co można robić na moście?
-Ostatni raz pytam... A z resztą. Żołnierze nie wysłaliby takiego gówniarza na przeszpiegi.
-Więc co tu robię?
-Uratowałem ci dupę. Więc teraz czas żebyś się odwdzięczył. Dam ci kilka zadań do roboty. Zrobisz co trzeba i będziesz wolny. Może nawet oddam ci twoje wyposażenie... A teraz idź się wyśpij.
Jasper, zaprowadź go - rzucił do jednego ze stojących obok mężczyzn a on posłusznie wykonał polecenie.
Gdy wychodzili, krzyknął jeszcze do świeżo upieczonego 'chłopca na posyłki':
- Byłbym zapomniał. Przyjdź tu jutro, kiedy wstaniesz. Łap. - powiedział na odchodne, rzucając w moim kierunku lekko podniszczonego Makarova, którego Eso złapał bez problemu.
-Dzięki - odpowiedział chłopak, wkładając broń do kabury i wyszedł z pomieszczenia.

Dni ApokalipsyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz