02

449 30 1
                                    

       Piekielnie ciepły - jak na zimę - poranek przywitał mężczyzn, którzy dzisiejszego wieczoru musieli znaleźć się na belce startowej w Klingenthal. Pomimo faktu, że Vogtland Arena była skocznią bardzo wymagająca - o ile skocznie mogą być wymagające - to Andreas Wellinger czuł się na tym obiekcie bardzo dobrze. I był niemal pewny, że ma duże szanse na czołowe pozycje w sobotnim konkursie.

Głośno wciągnął powietrze do płuc, wiedząc, że za pięć minut będzie musiał szybko wstać i wyjść z chłopcami na poranną rozgrzewkę. Jedyne o czym marzył w tej chwili było zanurzenie się w - jeszcze - ciepłej pierzynie.

Przeczesał prawą dłonią swoje blond włosy, które po krótkiej nocy były mocno potargane. Zmrużył błękitne oczy na swojego przyjaciela, dochodzącego do siebie po pięciu, cholernie przyjemnych godzinach spokojnego snu.

Mężczyzna znajdujący się po prawej stronie Andreasa przelotnie na niego spojrzał, lekko się przy tym uśmiechając. Po chwili z jego ust wydobyło się niesamowicie głośne oraz długie ziewnięcie, które próbował stłumić zasłaniając dłonią swoje usta.

Wellinger chciał wydobyć ze swoich ust chociażby słowa na przywitanie, ale przeszkodził mu w tym poddenerwowany trener, który dosłownie wbiegł do pokoju hotelowego, lustrując dwóch nieubranych w stroje sportowe mężczyzn.

- Żartujecie sobie ze mnie? - jego mocny głos rozległ się po pomieszczeniu, a dwoje podopiecznych Werner'a było okropnie przerażonych, jak i zdezorientowanych, przecież mięli jeszcze pięć minut, prawda?

- Ale trenerze - Wellinger spokojnie zaczynał swoją wypowiedź, jednak w dosyć niemiły sposób jego przemówienie przerwał Austriak.

- Skończ - dosłownie wykrzyczał te słowa w stronę blondyna. - Myślałem, że odpoczniecie i z większym zapałem podejdziecie do tego konkursu, do całego Pucharu Świata. Naprawdę, chyba za bardzo wierzyłem, że jesteście na tyle dorośli, aby wiedzieć, że po takiej przerwie zawodnik powinien jeszcze bardziej starać się o swoją pozycje w kadrze.

I może mężczyźni próbowali odpowiedzieć coś na mocne argumenty opiekuna, ale znów im przerwał.

Zawiedzony oraz bardzo zdenerwowany Werner Schuster wyszedł z pokoju, z cholernie głośnym hukiem drzwi. Miał dosyć bycia nianią dla najmłodszych zawodników kadry seniorów. Myślał, że gdy przejmie stanowisko trenera w Niemieckich skokach narciarskich, nie będzie musiał pilnować każdego zawodnika z osobna.

Młodzieńce jeszcze przez chwile leżeli pod swoją kołdrą, nie chcąc opuszczać przyjemnego ciepła, które otulało ich wychudzone ciała, ale minutę później dotarło do nich co zaszło przed chwilą w pomieszczeniu. Dosłownie zrzucili nakrycia ze swoich ciał i szybkim ruchem podnieśli się z cholernie wygodnych łóżek. Leniwi sportowcy podbiegli do swoich walizek w poszukiwaniu świeżych ubrań sportowych, co nie było takie trudne.

       Dokładnie pięćdziesiąt sześć sekund później jedni z najmłodszych rywali dzisiejszego konkursu w  Klingenthal stali przed drzwiami swojego pokoju, wciągając na stopy buty. Rozwiązane sznurówki ocierały się o drewnianą  podłogę, która znajdowała się bardzo długim korytarzu. Z racji, iż było to tylko trzecie piętro szybko zdecydowali, aby zejść - cóż, złe słowo, zbiec - schodami.

       W chwili, gdy już wszyscy członkowie kadry A znajdowali się przed niewielkim hotelem, dosyć zirytowany trener postanowił dać wycisk swoim podopiecznym. Co prawda, bardziej doświadczeni skoczkowie niemieckiej drużyny nie czekali na spóźnialskich, którzy dodatkowo dostali kilometr więcej przebieżki - to naprawdę ciężkie, dlatego że ponad sześć kilometrów, jak na zwykłą rozgrzewkę było dużym wyzwaniem.

       Ze spuszczonymi głowami ruszyli w pogoń za starszymi kolegami, aby chociaż trochę odbudować swoją kondycję, która przez ostatni  tydzień nie była nadużywana. Andreas podczas przebieżki w stronę Severina nucił chwytliwą melodię, która ostatniej nocy zapadła mu w pamięć. Cholernie żałował, że w pośpiechu nie zabrał ze sobą telefonu i słuchawek.

       - Co ty odwalasz, Wellinger? - mruknął do chłopaka najstarszy członek kadry. - Jeszcze nigdy nie widziałem tak wkurzonego Wernera, on wam poszedł na rękę, a ty spóźniasz się na rozruch?

       Młody mężczyzna nie miech ochoty na wysłuchiwanie wyrzutów, które kierował w jego stronę jasny blondyn, ale gdy przyspieszył odrobinę tempa swojego biegu, to starszy pociągnął go za łokieć do siebie. Cholera, Andreas miał ogromny problem.

       - Nikt nie chce dla ciebie źle, zwłaszcza Schuster, - wciągnął powietrze do płuc - przecież powinieneś o tym wiedzieć najlepiej.

       Młodszy mężczyzna zdenerwowany próbował się wyrwać z mocnego uścisku Freunda, który w zaistniałej sytuacji próbował bawić się w ojca Wellingera. Niestety szło to starszemu bardzo źle, a sam Andreas uważał, że mężczyzna nawet nie powinien opiekować się maluchami, ponieważ na pewno by je przestraszył swoim niespójnym gadaniem.

       - Przestań, - warknął - po prostu zaspałem, daj mi spokój.

I tak po prostu przyspieszył tempo stawiania swoich kroków na twardym chodniku nie zwracając większej uwagi na osoby aktualnie nim się poruszające, nie zwracając uwagi na młoda dziewczynę, która nieudolnie próbował podrywać w klubie. I tak po prostu ją staranował swoim ciałem, paląc się podwójnie ze wstydu.

AUTOTKA: wcale nie jestem chora, wcale
i tak cholernie zal mi Tande, no i w sumie Andiego

fallenangel | andreas wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz