Chłopak był wysoki i dobrze zbudowany. Ubrany był w niebieski t-shirt, czarną skórzaną kurtkę i wytarte jeansy. W prawej ręce trzymał czarny parasol. Z jego brązowych włosów skapywały pojedyncze kropelki deszczu. Jednak to nie jego perfekcyjne włosy zwracały moją uwagę. To jego oczy. Były w pięknym głębokim odcieniu brązu.— Panie Mendes, ta kobieta tutaj wtargnęła i zaczęła się bezczelnie awanturować. — zwróciła się do niego recepcjonistka.
Nie mogłam uwierzyć w to, co bredziła. Jak można być tak podłą osobą?
— Proszę się uspokoić, Maria. — syknął brunet w stronę kobiety, po czym zwrócił się do mnie. — Jak ma pani na imię?
— Stan. Chelsea Stan. — założyłam ręce na piersi. — Byłam umówiona na spotkanie w sprawie jakiegoś teledysku.
Chłopakowi zaświeciły się oczy i uśmiechnął się do mnie lekko. Miał piękny uśmiech.
— Teledysku?! Absurd. Na pewno jest jedną z tych z ulicy. — prychnęła recepcjonistka.
Brunet zacisnął zęby i odwrócił się w stronę kobiety. Widać było, że podskoczyło mu ciśnienie. Zresztą, nie tylko jemu. Sama byłam wkurzona tak, jak jeszcze nigdy nie byłam.
— Dosyć. Proszę się pakować. Jest pani zwolniona, pani Rodriguez. Nie jest tu pani od osądzania ludzi. — powiedział lodowatym głosem. Recepcjonistka otworzyła usta ze zdziwienia i zaczynała już się tłumaczyć, ale chłopak uciszył ją ręką.
Ja tam tylko stałam i obserwowałam, co się dzieje. Nigdy nie byłam tak źle potraktowana. Chociaż... Chyba byłam. Nawet gorzej.
— Pani Stan? — chłopak stanął przede mną, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia. — Wierzę, że była pani umówiona na spotkanie. — znowu się do mnie uśmiechnął.
— A, tak, tak. — zaśmiałam się nerwowo. — Tylko, że nie wiem, gdzie...
— Bez obaw, zaprowadzę panią. — spojrzał na mnie ciepło.
— Dziękuję, będę naprawdę panu wdzięczna. — uśmiechnęłam się nieśmiało.
— Jakiemu tam panu, jestem Shawn. — podał mi rękę.
Zawahałam się przez chwilę, czy też podać mu dłoń, ale szybko podjęłam decyzję.
— Chelsea. — nasze dłonie spotkały się, a on jeszcze szerzej się uśmiechnął. Popatrzyłam mu w oczy. Boże, jego oczy. Niemal nie mogłam oderwać od nich wzroku.
Po chwili zorientowałam się, że za długo trzymamy dłonie więc wyrwałam swoją z uścisku i schowałam do kieszeni, przenosząc szybko wzrok na moje buty. Byłam pewna, że moje policzki były tak czerwone jak szminka tej paniusi z recepcji.
— Więc w jakim teledysku będziesz występować? — spytał chłopak, także chowając ręce do kieszeni swojej kurtki i zaczynając iść w stronę windy, a ja za nim.
— Oh, nawet nie wiem. Wczoraj zadzwonił do mnie mój menadżer i powiedział, że dzisiaj to spotkanie, więc dopiero się dowiem. — popatrzyłam na niego ukradkiem, a on ciągle miał na twarzy mały uśmieszek.
— Ciekawe... — mruknął, może bardziej do siebie niż do mnie.
Zapanowała chwilowa cisza i słychać było tylko nasze kroki. Szczerze to czułam się jak mały skrzat idąc koło niego. Byłam prawie pewna, że miał ze dwa metry. I w tym momencie zaklinałam Matkę Naturę, że nie dała mi więcej niż 165 cm wzrostu.
— A ty? — spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. — Co ty tu robisz? — powtórzyłam pytanie.
— W tym momencie prowadzę cię do windy. — zatrzymał się przed aluminiowymi drzwiami i wcisnął przycisk znajdujący się przy nich. — Drugie piętro, pokój numer pięć. Przepraszam, że nie mogę dalej z tobą pójść, ale mam jeszcze coś do załatwienia.
CZYTASZ
No promises » s. m.
FanfictionCo jeśli kompletnie złamana w środku dziewczyna spotka kogoś, kto będzie chciał ją w końcu naprawić? Co jeśli w końcu ktoś będzie zdolny ją naprawdę pokochać? Okładka autorstwa @rainbowharolds