,,Czy to prawda? Czy tutaj gineli ludzie, którzy byli ciekawi prawdy? Czy to naprawde może się stać? Co się stało z osobami, które dorwał?"- myśli napływały ci do głowy kiedy wchodziłaś w legendarny las, las, w którym grasuje, według ciebie, nie istniejący morderca. Musiałaś to sprawdzić, inaczej przecież nie byłabyś sobą.
Przeskoczyłaś przez ogrodzenie i z torby wyciągnęłaś latarkę. Spakowałaś do niej również zapasowe baterie i telefon. Po włączeniu latarki, w oddali zobaczyłaś budynek. Na początku postanowiłaś go minąć, ale, jak wcześniej wspomniałam, nie byłabyś sobą, gdybyś tego nie sprawdziła.
Trochę ci zajeło dojście do ceglanej, niskiej budowli. Od razu poczułaś okropny odór.
(Kto się domyśla co to?) Odwrotu już nie było. Podeszłaś do drzwi, to znaczy do miejsca, w którym drewniane drzwi były wyrwane z zawiasów. To nie mogło być zrobione przez zwierzę. Kropla potu spłynęła ci po czole. Ciągle w myślach próbowałaś się uspokoić ,,[Twoje Imię] spojojnie... Tam nie ma mordercy... Jeśli już to jacyś menele... Co? Nie. Tam nikogo nie będzie... Nikogo, oprócz mnie... Przecież żaden morderca nie istnieje... Prawda?".Po wejściu do budynku ujrzałaś korytarz, jego podłoga i boczne ściany były pokryte kwadratowymi, błękitnymi kafelkami. Sufit był pomalowany białą farbą. Widać było, że budynek jest stary. Były wszędzie porosty na scianach, kłębki mchu na podłodze i grzyb na suficie. No nic, idziesz dalej, do końca korytarza. Następnie przechodzisz przez kolejne hole... Źródło smrodu jest już blisko. W jednym z ostatnich korytarzy zauważyłaś dużą plamę krwi, rozlazłą po sporej powierzchni podłogi. Podeszłaś jeszcze trochę bliżej. Smród był już ciężki do zniesienia. Słyszałaś bzyczące, bardzo głośno muchy i dźwięk cichego pomlaskiwania. Zajrzałaś za róg. Przeszkodzono ci cokolwiek dostrzec.
Coś na ciebie wskoczyło. Z ulgą stwierdziłaś, że to tylko szop pracz. Zostawił na twojej bluzie czerwone plamy. Postanowiłaś ponownie spojrzeć za róg. Ujrzałaś kopiec ludzkich, zakrwawionych, rozkładających się ciał. Z trudem powstrzymałaś krzyk i wymioty, nogi zaczęły się pod tobą uginać, kręciło ci się w głowie. Na zakrwawionej ścianie spostrzegłaś karteczkę, sięgnęłaś po nią, upadłaś, a pod sobą usłyszałaś gruchot. Spadłaś na truchła, łamiąc im podgniłe kości, cały stos z nich stworzony, przechylał się w twoim kierunku, aż w końcu spadł na ciebie.
Panicznie próbowałaś się wydostać spod śmierdzących zwłok. Włosy zaplątały się w zęby jednego z trupów, inne zwłoki zahaczyły kościstymi kończynami o twoją bluzę, spodnie i twarz, tworząc przy tym zadrapania. Wyczągałaś się z nich, nie zwracając uwagi na kałuże krwi, która wsiąkała w twoje spodnie i rękawy. Odetchnęłaś z ulgą, spojrzałaś na siebie. Prawie zemdlałaś. Całą byłaś we krwi i drobnych kawałkach ludzkiego, rozkładającego się mięsa. Obróciłaś się na pięcie w kierunku wyjścia. Coś pociągnęło cię za sznurówkę, spojrzałaś za siebie, trup zahaczył palcem o wspomnianą wcześniej sznurówkę. Pomachałaś nogą, trup odleciał pod ścianę, ale ręka została. Obojętna (no tak, przed chwilą się z nim ,,tuliłaś") wzięłaś rękę trupa i rzuciłaś nią w kierunku pozostałych zwłok. Chciałaś zadzwonić do kogokolwiek, ale zgubiłaś telefon, pewnie został w zwłokach.
Nieszczęsna karteczka znajdowała się w twojej ręce. Nakazywała znaleźć jeszcze kilka. Co moglaś jeszcze stracić? Vansy i tak do wyrzucenia, a iPhona 7s zgubiłaś (myślenie typowej materialistki).
Gra się zaczęła.
Wyszłaś z niepozornie wyglądającego budynku, w którym przeżyłaś piekło. Miałaś chęć uciec od tego, co tam znalazłaś. Zaczynał się gęsty las, do którego nie weszłabyś nawet w dzień. Na jednym z drzew, rosnących na jego skraju znalazłaś kolejną karteczkę. Radziła ona nie obracać się za siebie. I co postanowiłaś zrobić? Oczywiście, obróciłaś się.
Ukazała się twoim oczom bardzo wysoka, szczupła, czarna postać o długich rękach i białej twarzy, bez oczu, nosa, czy ust (opis z gry). W myślach usłyszałaś męski głos ,,Wiedziałaś, żeby tego nie robić... Poniesiesz karę". Odwróciłaś się tyłem do mężczyzny i postanowiłaś uciekać ile sił w nogach, ale poczułaś ból, jakby mocne uderzenie, a za razem bardzo silne dźgnięcie, przeszło cię na wylot (dosłownie). Spostrzegłaś ruch, tuż obok brzucha. Coś przebiło cię między żebrami, a wyszło tuż nad pępkiem. Strasznie się miotało owinięte twoim jelitem. Zaczęłaś się szarpać, co przyniosło kolejne niekorzyści, mianowicie, druga macka przebiła się przez twoje ciało, raniąc poważnie twoją wątrobę, przełyk i żołądek. Krew była wszędzie, kasłałaś nią, stałaś się jej istną fontanną. Tak dużo jej straciłaś, że miałaś mroczki przed oczami. Zemdlałaś, zwisając na mackach bez jakichkolwiek oznak życia.
Pomału się budziłaś. Twoje oczy ujrzały, jak morderca niesie cię na przebijających twoje ciało mackach do dobrze znanego ci budynku. Rzucił tobą na stos trupów i odszedł. Ty, ledwo żywa istota, poddałaś się i zamknęłaś oczy. To był twój koniec. Ostatni oddech spowodował ból, przez który poleciała z twojego oka czerwona łza, zabrała ona z ciebie ostatnie tchnienie... Teraz gnijesz wraz z twoimi poprzednikami, czekając na kolejnych towarzyszy.
---------------------
Jeśli przeczytałeś/aś te wypociny, to gratuluję.Przypominam o propozycjach do one-shotów.
Nie przyjmuję zamówień typu ,,creepypasta charakter x oc''.
Trochę abstrakcyjna wersja Slendermana...
CZYTASZ
One-shoty creepypasta
De TodoMam nadzieję, że dobrze robię otwierając serię o one-shotach różnotematycznych Przepraszam za tą okładke, ale przez ten fanart śmiechłam ;-;