Jeff, L.J oraz Ben.
-Śpiące królewny w kończu się obudziły hahaha-Powiedział klaun.
-Witaj klaunie- uśmiechnęłam się szyderczo.
-Zadziorna.. Lubię takie..
-Uważaj na słowa Jack!- odezwał się Jeff.
-Yyy-Nie wiedziałam co powiedzieć.
Wszyscy się na mnie patrzyli.
-Nieważne.. Jack, Ben.. Możecie wyjść? Muszę się ''pobawić'' z moimi ofiarami.
-Oczywiście..
Gdy Elf z Klaunem wyszli ja wraz z Olą zostałyśmy same z panem ''krwawy uśmiech''.
-Zróbmy tak... Nie zabiję was pod jednym warunkiem...
-Jakim?- zapytałam ciekawie a Olcia nadal siedziała cicho.
-Ty..- wskazał na mnie palcem.
-Ja..?
-Ty a raczej twój tatulek masz coś co bardzo potrzebujemy..
-O co chodzi?
-Oj.. Nie mów, że nie wiesz o co mi chodzi...
-Ja na prawdę nie wiem!
-Twój ojciec pracuje w organizacji zwanej A.O.T.P. czyli Agency Of Things Paranormal.
-No i co ja mam do tego?-zapytałam zażenowana i znudzona już tą całą sytuacją.
Po chwili zimny nóż Jeffa znajdował się tóż przy mojej szyi.
-To, że w biurze twojego ojca znajduje się kod dzięki, któremu można się dostać do środka agencji.
-A nie możecie po prostu użyć mocy żeby się tam dostać?
-To nie jest takie proste jak ci się wydaje słoneczko.. Otóż budynek jest odporny na wszelkie nasze moce.
-Yhh.. Muszę..?
-Tak musisz! Jeśli tego nie zrobisz to...
-To?
-To już nigdy nie ujrzysz swojej słodkiej przyjaciółeczki..- Ola spojżała najpierw na Jeffa a następnie na mnie z przerażeniem w oczach.
-Dobrze.. Zrobie to..- Odpowiedziałam, ponieważ nie chciałam stracić mojej najlepszej przyjaciółki.
-Masz czas do jutra.. A ona..- wskazał palcem na Olę.
-Ona tu zostanie. Jeżeli nie przyniesiesz nam potrzebnych informacji ona zginie.
-Jak wrócę do domu?
-Cały czas prosto od momentu gdy wyjdziesz z rezydencji..
-Ok..
Jeff wyprowadził mnie z Willi i jak mówił szłam prosto aż dotarłam do domu. Od razu zaczęłam poszukiwania w biurze mego ojca...
