ROZDZIAŁ 1

23 3 0
                                    

„O, gdyby można było czytać z księgi losu!"

Poczuł rześki wiatr na swoich wargach, ślepe promienie uderzały o uchylone okno, a świadomość miotała się między grą zmysłów a rzeczywistością. Mrugnął jeszcze kilka razy, by upewnić się, że nie jest marionetką kolejnego ze złych snów. Twarz sina od łez i pełna troski, którą ujrzał w lustrze, należała do niego, ale obawiał się, że to już nie jest on. Otaczała go cisza, przerywana - raz po raz - dźwiękiem spadających kropli. Podłoga znów była mokra. Szepnął jak gdyby do człowieka zza lustrzanej tafli:

- Dasz radę. Dasz radę zmienić ten świat! - jednak nie otrzymał żadnej odpowiedzi.

***

Alma siedziała samotnie w przedziale jednego z pociągów zmierzającego właśnie w stronę Kołobrzegu, dłonie miała zimne, a myśli plątały się w jej głowie, tworząc niezliczone i niemożliwe do rozerwania węzły. Tak motana przez zmartwienia zamknęła oczy i pogrążyła się we śnie, marząc o lepszym świecie. Obudziło ją spojrzenie... uświadomiła sobie, że nie jest sama, że naprzeciwko niej znajduje się postać okryta czernią. Potwór. Człowiek. Przerażona, bezmyślnie krzyknęła:

- Co tu robisz?! - po chwili jednak uświadomiła sobie, że to pytanie było dość głupie, zważywszy na to, że oboje znajdują się w pociągu. Odwróciła więc twarz w stronę okna i z zakłopotaniem wpatrywała się w mgłę, usilnie szukając w niej pomocy. Cisza trwała długo, zbyt długo... Zbyt długo, by Alma mogła uspokoić swoje drżące dłonie, strach przytulił ja do siebie jeszcze bardziej i mogłaby dać słowo, że jej serce przestało bić, gdy usłyszała jego głos:

- Jesteś przerażona, słyszę twój niespokojny oddech, szukasz pomocy. Proszę, spójrz na mnie... - i zwróciła swe oczy ku niemu, a on odsłonił twarz, która kryła się pod ciemną płachtą kaptura. - Nie bój się mnie. Ja tylko łączę kropki. Ty też je łączysz. Chcesz coś zmienić, chcesz zmienić świat. Pomogę ci... - kontynuował, lecz ona była zapatrzona w niego jak w obrazek. Żadne słowo nie docierało do jej umysłu. Twarz, którą ujrzała, była jasna, lecz nie blada, poliki lekko zarumienione a lazur oczu przyciągał ją tajemniczym spojrzeniem. Dopiero dotyk jego dłoni wybudził ją z nieobecności: - Nie słuchasz mnie, ale to nic, Bóg daje - Bóg zabiera, jeśli da mi zobaczyć cię jeszcze raz... - tu przerwał i wyszedł nagle i nie zostawił po sobie nic prócz wspomnienia twarzy lśniącej jak pole słoneczników w sierpniowe południe.

Alma jechała jeszcze kilka godzin nie mogąc zapomnieć o chłopaku z pociągu, próbowała nawet wmówić sobie, że to sen, lecz na próżno...

***

Izaak znów stanął przed lustrem, znów spoglądał w puste odbicie i znów próbował odnaleźć, choć cząstkę siebie.

- Czy to możliwe? Czy to naprawdę ona? Czy odnalazłem ją po tylu latach? Nie... to tylko te karmelowe oczy, ona już dawno nie jest sobą, jak ja... - pytał i odpowiadał. - Muszę jej pomóc! - osunął się po ścianie na zimną podłogę i jęknął cicho. - Muszę połączyć kropki. Muszę!


POZWÓL MIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz