ROZDZIAŁ 2

9 2 0
                                    



„Zazwyczaj widmo śmierci sprawia, że bardziej szanujemy życie."

- Alma albo ruszysz dupę, albo ruszy ją ktoś inny i nie będzie śmiesznie! - przez cały dom niósł się rozbawiony głos Dalii. - To łóżko serio chce już od ciebie odpocząć! Wstawaj! Czeka nas dzień pełen wrażeń!

- To świetnie, ale daj jeszcze pospać! - Alma przewróciła się z boku na bok, naciągnęła kołdrę na uszy i próbowała powtórnie zasnąć, jednak Dalia nie dawała jej ani grama spokoju.

- Wstawaj no! Skoczymy ze spadochronem! Połączymy kropki! Będzie mi...

- Co zrobimy?! - przerażona Alma wyskoczyła z łóżka, podbiegła do przyjaciółki i z desperacją w oczach oczekiwała odpowiedzi.

- Ja tylko żartowałam z tym spad...

- Nie, nie, nie! Jakie kropki? Jakie kropki? - Alma zaczęła biegać po domu przerażona, po chwili siadła przy ścianie, skuliła nogi, a z jej oczu popłynęły łzy.

Dalia nie rozumiała nic a nic z zachowania przyjaciółki, co prawda już dzień wcześniej, gdy spotkały się na peronie, widziała dziwny niepokój w jej oczach, ale sądziła, że to tylko zmęczenie, jednak widząc łzy Almy, zrozumiała, że kryje się za tym coś więcej.

- Co się dzieje? - Dalia usiadła obok przyjaciółki i starała się poznać przyczynę jej smutku.

- Nic, ja tylko... O co chodzi z tymi kropkami? - westchnęła cicho.

- Ostatnio moi znajomi wymyślili taką grę w terenie, ale jeśli nie chcesz, możemy zostać dziś w domu. - w nagłym pytaniu o kropki Dalia nie spostrzegła nic dziwnego, jednak czuła, że z jej przyjaciółką dzieje się coś niedobrego.

- Możemy iść, będzie świetnie! - Alma szybko otrząsnęła się po ataku paniki, nie do końca wiedziała, dlaczego tak się zachowała, ale była pewna, że to nie te kropki miał na myśli nieznajomy z pociągu...

***

Okno w pokoju Izaaka było otwarte, do środka wpadały przyjemne podmuchy chłodnego wiatru, noc rozświetlał jasny księżyc i miliony gwiazd, a chłopak spał niespokojnie. Myślał o dziewczynie, w której znalazł nadzieję, a ta nadzieja wyrwała się, wzbiła w powietrze, szybując, dotarła do niego i otuliła złamane nieszczęściami świata serce. Izaak leżał niespokojnie, zaciskając nerwowo swoją ukochaną zieloną poduszkę, tę samą, którą ściskał, gdy dziewczyna z pociągu odjeżdżała czternaście lat temu, by wieść lepsze życie.

Nowy dzień, który zapukał do drzwi Izaaka wraz z nowymi zmaganiami, przyniósł ze sobą jeszcze większą troskę o...

- Jak ona miała na imię? - znów rozmawiał sam ze sobą, już przyzwyczaił się, że każdego dnia budzi się i zasypia, mogąc liczyć tylko na siebie. - To niemożliwe, że nie mam nic, co mogłoby przypomnieć mi jej imię. - ugryzł się w wargę – to była jego metoda na stres. - Ona... Jest taka piękna i niewinna. Muszę jej pomóc. Muszę połączyć kropki! - szeptał nerwowo. - Muszę stać się jej tarczą... - włożył buty, naciągnął kaptur i wyszedł, wyszedł, bo wiedział, że nie ma czasu na układanie myśli.

POZWÓL MIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz