- Dobrze, dobrze! Odnajdź w sobie tą wewnętrzną równowagę!- krzyczał starzec do Cindy, która walczyła z wyimaginowanym atakującym. - Tylko ty będziesz wiedziała, gdzie leży twoja siła i spokój. Kiedy obie się zrównoważą, uda ci się!
Cindy się nie poddawała. Na początku tylko trenowała i padała ze zmęczenia, a potem dostrzegła w treningach coś więcej, niż tylko machanie drewnianym kijem, który mocno zalatywał nieświeżą rybą.
Parę miesięcy później.
Był ciepły, słoneczny dzień, kiedy Cindy obudził wrzask jednej z sióstr. MiYoon wpadła do jej pokoju, jak zawsze, bez pukania i zamachała różowym skrawkiem materiału przed oczami dziewczyny.
- To twoja sprawka, prawda śmierdzielu? - patykowata dziewczyna mierzyła ją wściekłym wzrokiem.
Cindy przetarła oczy i wybudzając się ze snu, który jej brutalnie przerwano patrzyła niezrozumiałym spojrzeniem na przyrodnią siostrę.
- MiYoon? O co ci chodzi?
-Zrobiłaś to specjalnie! Wiedziałaś, że idziemy na koncert i zrobiłaś to specjalnie. Mamooooo!!!!
Do pokoju Cindy wpadła macocha z drugą córką.
- Musisz pokryć koszty sukienki ze swoich pieniędzy!- wrzasnęła wściekle macocha.
Cindy zerwała się na równe nogi. Wyszarpnęła z rąk siostry kawałek materiału i obejrzała go dokładnie ze wszystkich stron.
- To nie ja - powiedziała cicho.
- Nie ty?!- wrzasnęły wszystkie trzy.
- Nie ja. Jaki idiota by prasował taki materiał.
Siostry i macocha spojrzały po sobie i zmrużyły wściekle oczy.
- I tak musisz zapłacić!- wrzasnęła macocha. - Nie myśl, że teraz się z tego wykpisz.
- Ile? - westchnęła Cindy.
- 1.7 miliona wonów - powiedziała GaYoon z głupawym uśmieszkiem na twarzy.
Cindy ledwo przełknęła gulę, która stanęła jej w gardle. To dokładnie prawie wszystkie jej oszczędności na studia medyczne, które miała zacząć za kilka tygodni. Miała za to opłacić pokój w akademiku i część raty, zanim postara się o pełne stypendium. Ręce jej zadrżały, a z oczu prawie polały się łzy. Zacisnęła jednak pięści i policzyła do dziesięciu, a następnie wyjęła oszczędności z małej puszki i podała siostrze zwinięty rulon banknotów, które ta z wielkim uśmiechem na twarzy przyjęła, nadymając przy tym ostentacyjnie policzki.
- Szlag by was!- warknęła Cindy, kiedy wszystkie trzy ropuchy opuściły już jej pokój na poddaszu.
Szkołę średnią Cindy ukończyła z wyróżnieniem, dlatego udało się jej uzyskać część stypendium. Potrzebowała tylko pieniędzy na jakieś małe lokum. Zwierzyła się starcowi ze swoich problemów, jak zwykle to czyniła. Zaproponował jej pracę na targu rybnym Jagalchi, gdzie znajdowało się wszystko, co pływa, unosi się i pełza w morzu. Cindy była pełna wiary, a bieganie po targu, rozkoszowanie się spokojem ( bo nie zapachem ryb) było dla niej wytchnieniem. Po kilku tygodniach wakacji przesiąknęła zapachem targu i rozpoznawała prawie wszystkie gatunki stworzeń morskich. Ahjummy karmiły ją wszystkim, w zamian za pomoc, a ona wracała do domu i na swoim stryszku rzucała się na łóżko, będąc w pełni szczęścia.
Cindy pewnego dnia wracała z targu, kiedy zauważyła spory ruch przy jednej z ulic spacerowych. Dziewczyny piszczały, klaskały i skakały w powietrze. Cindy z zainteresowaniem ruszyła w kierunku ulicy i stanęła jak wryta. Ulicą przemieszczali się, albo raczej próbowali, przy eskorcie ochroniarzy, przystojni chłopcy. Szczególnie jeden z nich przykuł jej uwagę. Czarnowłosy z uśmiechem, od którego topiło się serce. Znała go. To ten sam chłopak, który dał jej bilet pod sklepem. Stała jak wryta, w przepychającym ją na wszystkie strony tłumie rozwrzeszczanych fanek BTS.
- JungKook, on wygląda, jak książę!- dobiegały do niej okrzyki.
- Co tu tak śmierdzi?
- O matko! To ona!
- Ya! Śmierdzielu!
Dopiero teraz do Cindy dotarło, że grupa rozstąpiła się i zatykała nosy, a ona sama stała pośrodku, samotna, w plastikowym fartuchu, gumakach na nogach i włosach związanych na czubku głowy.
Chłopak przyglądał się uważnie dziewczynie, która bardzo różniła się od pozostałych fanek. Pochylił się na chwilę do do menadżera , po czym ruszył w jej stronę z jednym z ochroniarzy.
Stanął naprzeciwko dziewczyny, która lekko się uśmiechała. Była blada.Jej skóra była jasna a włosy mieniły się czernią i ciemnym złotem. Zamrugała, kiedy zbliżył palce do jej policzka i zdjął z niego rybią łuskę.
- Miałaś tu coś- roześmiał się. - Doceniamy poświęcenie fanek, dlatego dostajesz od nas podpisany najnowszy album.
Cindy zamrugała oczami. Stała jak wmurowana w ziemię. Chłopak poczuł od niej wyraźny zapach ryb. Pokręcił głową i nagle, po prostu ją przytulił.
Wśród tłumu rozległy się jęki zachwytu i żalu.
- Jak nasz oppa mógł wybrać takiego śmierdziela?!
- Nasz oppa jest taki słodki!
- Oppa, przytul mnie....i mnie...mnie też...
Cindy stała jeszcze długo po tym, kiedy tłum się rozszedł, ściskając w ręku album, który jej podarowano. Wtedy zrozumiała, dlaczego jej serce bije, jak szalone a na twarzy pojawiają się rumieńce.
Zakochała się, zakochała się w księciu. Ona, Kopciuch z targu rybnego. Zakochała się po raz pierwszy w swoim życiu. Z uśmiechem na twarzy wróciła do domu, zupełnie nie spodziewając się tego, co miało nadejść kolejnego ranka.
- Ale tato?- błagała Cindy.
- Nigdzie się stąd nie ruszysz!- wrzeszczał ojciec. - Masz uczelnię w Busan! Twoje siostry potrzebują twojego wsparcia. Jesteś najstarsza w tej rodzinie i masz być odpowiedzialna! Poza tym, nie dam ci ani grosza na twoje fanaberie!!!
Dziewczyna czuła jak jej serce rozpada się na kawałki a myśl o wolności, o której tak dużo rozmyślała, odsuwała się coraz dalej, i dalej. Wróciła powoli do swoich obowiązków i pracowała dwa razy ciężej, nie rezygnując z nocnych wypadów na miasto.
- Nie słyszeliście o pijanym mistrzu z Busan?- wrzeszczał do turystów w knajpie jeden z pracowników. - Pomaga wszystkim, którzy go potrzebują, pilnuje dzieciaków, żeby nie schodziły na złą drogę, walczy z gangsterami i pomaga biednym. On jest już okoliczną legendą.
- A policja go nie ściga? - zapytał jeden z turystów.
- Ej! A czy on robi coś złego?- jakiś pijaczek przy stole wzniósł kieliszek soju do toastu .- A poza tym, to nasza krew! - łyknął całą zawartość kieliszka.
CZYTASZ
Pijany Kopciuch z Busan :D
FanfictionKiedy wydaje ci się, że nic w twoim życiu już się nie zmieni. Biegniesz ulicą, mijasz tych samych ludzi, całujesz w tyłek autobus, który odjechał i znowu spóźniłaś się gdzieś tam, gdziekolwiek, gdzie wcale nie chcesz być...zwolnij...przeczytaj...nic...