Rozdział 2

11 0 0
                                    


  Siła jego spojrzenia przygniatała mnie do ściany, odbierając mój cenny oddech. Opuściłam dłoń, kiedy drzwi wcale nie chciały się otworzyć. Zostały zamknięte ? Na moich płucach zaciskała się duża dłoń. Drżąc, chwiejnym krokiem przeszłam na środek. Zachowywałam swoją bezpieczną odległość, chociaż wcale nie sprawia to, że czuję mniejszy strach. Nie w jego przypadku. Rozwarłam lekko wargi, uwalniając je od bólu spowodowanego zaciskaniem.
- Zamówiłem cię żebyś tańczyła, a nie stała.
Wzdrygnęłam się na jego ostry ton i sparaliżowana zaczęłam tańczyć. Kurwa, czemu ja !? Zamknęłam oczy, chcąc sobie pomóc. Zmysłowe ruchy przychodziły mi bardzo ciężko, nie mogłam nic zrobić, kiedy nogi były jak z waty. Obrazy przeszłości zaczęły mnie odwiedzać, przychodziły jeden za drugim. Musiałam się od nich uwolnić i właśnie wtedy zauważyłam, że zaczął podchodzić. W przerażeniu cofnęłam się do tyłu, potykając i upadając. Wygląda to zapewne żałośnie, ale moja przestrzeń !
- Nie zbliżaj się...
Pisnęłam, odsuwając się na pupie, aż poczułam za plecami ścianę.
- Dlaczego mam tego nie robić ?
Uśmiechnął się tajemniczo i coś okropnego błysnęło w jego oczach.
- Płacę i czegoś oczekuję.
Syknięcie z jakim mówił sprawiało, że moje serce zaczynało obijać się o żebra. Nie chodzi mu o taniec...
- N.. nie uprawiam seksu za pieniądze.
W ogóle go nie uprawiam.
- Och... więc co robisz w takim miejscu ? Nie udawaj świętoszki. Wiedziałaś na co się godzisz, przychodząc do tego pokoju.
Wcale się nie zgodziłam ! Wyciągnął dłoń podnosząc mnie za ramię w górę. Nie wiedziałam, że płaczę puki mokra ciecz nie skapała mi na dekolt. Czułam jak się trzęsę i nie mogłam tego opanować. Boże nie pozwól, by to znowu się stało.
- Boisz się mnie ?
Zadał pytanie, ale nie dostał odpowiedzi. Zamknęłam oczy, nie chcąc patrzeć na to wszystko. Pchał mnie w jakimś kierunku, po czym poczułam zimną skórę kanapy. Opadając na nią wcisnęłam się w siedzenie, zaczynając szlochać. Będzie bolało.
- Włóż to.
Uchyliłam lekko powieki, widząc szlafrok na swoich kolanach.
- Załóż go. Sądziłem, że jesteś lepsza w te klocki.
Co ? Nie mogłam się ruszyć, znowu.
- Załóż tą szmatę i przestań się mazać !
Podskoczyłam szybko naciągając materiał i szczelnie się nim zasłaniając.
- Nie mam zamiaru cię gwałcić. Czekaj tu, pójdę po twojego szefa.
Nie !!! Otworzyłam szeroko oczy, zaciskając pięści.
- Nie idź. Nie wołaj go. Proszę.
Zaczęłam szlochać. Co za cholerny dzień.
- Jego tancerka nie jest wstanie wykonać swojej pracy...
- Zrobię co będziesz chciał, tylko nie idź.
Przerwałam mu, podnosząc się do góry. Jeżeli któryś z nich ma sprawić mi ból, to niech będzie to on. Przynajmniej nie jest obrzydliwy.
- Boisz się go ?
Pokręciłam głową.
- Boisz się ?
- Nie.
- Nie kłam, nienawidzę kłamstwa. Boisz się ?
Nie odpowiedziałam i chyba było to jednoznaczne. Kiedy milczenie zaczynało się przeciągać, odważyłam się na niego spojrzeć. Był wysoki, cholernie wysoki. Musiałam wysoko podnieść głowę, by dojrzeć jego twarz. Broda i policzki pokrywały się ciemnym zarostem, a różowe usta zaciskał w wąską linię. Nie odważyłam się spojrzeć w jego oczy. Moja głowa z powrotem opadła i zebrałam się, by coś z siebie wykrztusić.
- Zrobię co chcesz.
- Nie chcę nic. Nie w stanie w jakim jesteś.
Kiwnęłam, odsuwając się o krok. Moja przestrzeń.
- Wszystkie się tak tu zachowujecie ?
Pokręciłam głową, zaprzeczając. Tylko ja jestem ta inna, gorsza.
- Jak masz na imię ?
- May.
- Nazwisko ?
Po co mu moje nazwisko ?
- Odpowiedz jak pytam.
- Mayer.
- May Mayer tak ?
Pokiwałam głową.
- Nie jesteś zbyt rozmowna.
Zauważyłam, jak przeczesuje włosy i podaje mi zwinięte w rulonik i zawiązane recepturką banknoty.
- Weź je i zanieś do szefa. Ale za nim to zrobisz ogarnij się.
Dał te pieniądze za nic ?
- Idź, drzwi są otwarte tylko mocniej szarpnij.
Odebrałam banknoty i jak najszybciej wyszłam. Kim on do cholery jest ?

***
Wypuściłam całą zawartość płuc, opadając na twarde krzesło. Szef jest zadowolony z kwoty jaką otrzymał. Powinnam cieszyć się, że mam to już za sobą, jednak on tam jest. Mężczyzna z pokoju nadal jest w klubie, przemieszczając się korytarzami. Mijałam go. I czuję, że coś jest nie tak.
Postanawiam zebrać swoje rzeczy i ubrać normalne ciuchy. Jestem wyczerpana, kiedy adrenalina opuszcza moje ciało. Emocje wypłukały mnie z energii. Ze zmęczeniem przekładam torebkę przez głowę i udaję się na korytarz. Jest dopiero po 23 i nie jestem pewna czy powinnam wrócić do mieszkania. Nie mam pewności czy Marcel jest już w stanie nie trzeźwości.
Zamierzam wyjść na powietrze, kiedy przede mną pojawia się osoba, zagradzająca mi przejście i po chwili wiem kim jest. A raczej są. On i mój szef rozmawiają, a po kręgosłupie zaczynają mi przebiegać ciarki. Powie mu o mnie...
- May !  

Obiecujesz ? Zayn Malik :*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz