Rozdział 10

7 0 0
                                    


Z zamglonego świata próbują wyciągnąć mnie czyjeś dłonie i wiem do kogo należą, ponieważ rozpoznaję ciemną postać.... Jego głos jest kluczem do mojej pamięci. Wystarczył krótki, nie zrozumiały wyraz, który padł z jego ust. Mgła odchodzi, a ja przytomnieje i dokładnie widzę jego twarz. Pozostał niezmieniony. Z ust wydobywam żałosny krzyk i zaczynam się wierzgać, kiedy wbija palce w moje biodra. Próbuję uciec od jego dłoni, które stykają się z moją nagą skórą na brzuchu. Swoimi rękoma próbuję odepchnąć jego. Nogi podrywam do góry i zaczynam kopać, płacząc histerycznie. Siada na mnie przygwożdżając mnie do sofy, po czym wymierzony zostaje mi policzek. Palący ból rozsiewa się po całej lewej części twarzy. Milknę w szoku i przerażeniu. Między zamazanym obrazem widzę ciemne oczy, chowające się pod gęstymi brwiami. Moją prawą pierś boleśnie mocno ściska i jest to pobudzeniem dla mojego głosu. Wołam o pomoc, ale nikt wydaje się nie słyszeć.
- Obiecałem ci, że pewnego dnia dam ci to o czym marzysz... pamiętasz skarbie ?
Piszczę i wyrywam się na wszystkie możliwe sposoby.
- Nikt cię nie słyszy...
Szepta z uśmiechem. Na brodzie ma ślad po głębokim cięciu, blado-różowa blizna. Dochodzi do mnie jego zapach, mieszanka piwa i potu. Przymierza się do zdarcia mojego stanika i to jest już koniec, moja tląca się nadzieja na uratowanie gaśnie. Nie przestaję się szarpać, ale moja siła znacznie osłabła. Palcem odsuwa moje majtki, kiedy z biustonoszem mu się nie powodzi i sięga do swoich spodni. Dzieje się to drugi raz. Są to sekundy, jak nie jej ułamki. Rozdziera mnie silny ból, kiedy on wpycha się we mnie. Jest za późno. To już się dzieje. Rozrywa mnie.. Płaczę głośno, kiedy on mnie gwałci. Zaprzestaje na chwilę i właśnie wtedy coś go zabiera. Wychodzi i podnosi się na nogi. Klnie po nosem, ale jest to ledwo słyszalne w moim płaczu. Spłoszony ucieka, trzaskając drzwiami. Zsuwam się na zimną i brudną ziemię, zwijając w kłębek. Moja psychika umiera wraz z częścią mnie. Czuję się brudna z jego dotykiem i zapachem na sobie. Zniszczona, zużyta....
- Jezu ! Mayer..
Spoglądam na mojego szefa, który stoi w progu z wyraźnym szokiem. Mój szloch cały czas rozbrzmiewa w czterech ścianach. Po sekundach tracę widoczność i znowu muszę mrugać, by widzieć cokolwiek.
- O..on.. by.był tu.
Moja histeria znowu nabiera w sile.
- Kto był ?
Nie mogę mu odpowiedzieć, ale dociera do niego. Tak sądzę. Wyraz twarzy zmienia na znacznie surowszy i szybko wycofuje się, niknąc w korytarzu. Widząc swoją jedyną szansę, wstaje na nogi. Po udzie spływa mi stróżka ciepłej krwi i rozmazuje się na kolanach, kiedy złączam je. Wyciągam rulonik pieniędzy, który wpadł pod łóżko i uciekam, jak zrobili to wszyscy. Uciekam w samej bieliźnie, wypadając na ciemne ulice. Mam swój cel i tylko do niego zmierzam.. do mieszkania po to, by schować się światu i od nowa składać życie.


***
Szelest papierowych banknotów jest przyjemny dla uszu, dla wielu to najpiękniejsza melodia niosąca przyjemność.
- Dwa tysiące, zgadza się panno Mayer.
Kiwam głową, bez cienia emocji.
- Mam nadzieję, że w przyszłości unikniemy powtórki takich sytuacji. Do widzenia i miłego dnia.
- Wzajemnie.
Zamykam drzwi, opierając się o nie czołem. Powłoka jest chłodna i przyjemna. Jestem głodna, a moje nerwy, ja... nie umiem opisać mojego stanu. Jestem obca sama dla siebie. Obca i słaba... uwięziona w klatce z wyobraźnią. Idę do kuchni, gdzie sięgam po biały kubek leżący na stole. Odkręcam kurek w zlewie i napełniam naczynie wodą. Oszukuję żołądek zapychając się płynem, ale po kilku razach wiem, że już nawet to nie jest skuteczne... Otacza mnie cisza z każdej strony, ale czuję się, jakbym utknęła po środku ruchliwej ulicy. W głowie mam chaos, prawdziwe piekło. Zamierzam usiąść przy stole, ale w pomieszczeniu nie ma krzeseł. Chciałabym poczuć z tego powodu frustracje czy chociaż złość, nie czuję jednak nic, prócz ciągłego strachu.

***
Budzę się kiedy słońce wpada do wyziębłego pokoju. Spoglądając na zegarek wiszący na ścianie wiem, że jest południe. Zasnęłam wczesnym rankiem, kiedy to opuściły mnie koszmarne sceny, odgrywane jak tylko zamknęłam oczy. Zawaliłam wczorajszą zmianę, nie pokazując się w pracy. Jestem świadoma tego, że muszę wrócić, co nie znaczy, że gotowa, by działać. Zamykam oczy jeszcze na chwilę i od razu przychodzą do mnie wspomnienia.
Kobieta, jej oczy są podkrążone i nie błyszczą już tak przyjaźnie. Mówią, że oczy są odzwierciedleniem naszej duszy, jeżeli tak to była wrakiem. Jej egzystencja nie była pusta, pozbawiona jakichkolwiek dóbr. Była wartościowa, chroniła mnie i kochała. Nie okazywałam tego, ale to właśnie ją trzymałam w sercu tak długo. Zdążyło już dotrzeć do mnie co wtedy zaszło, ale wcześniej byłam zbyt mała, by to pojąć. Chodziłam po domu i szukałam cię. Błądziłam po pokojach ledwo dosięgając klamek drzwi. W dłoni niosłam swojego misia, uszyłaś mi go. Byłam ubrana w twoją koszulę do spania, obciętą u dołu, ponieważ była za długa. To była moja jedyna piżama. Szukałam cię... Pamiętam.. Wiedziałam, że mogę Ciebie nie zastać, często cię nie było. Trafiłam do twojej sypialni, byłaś tam, spałaś na ziemi. Chciałam podejść, ale on też tam był. Szybko uciekłam chowając się do naszej kryjówki. Zawsze mówiłaś bym się chowała, chroniłaś mnie....Czekałam tam, aż nastała noc. Bałam się ciemności. Czekałam aż przyjdziesz, ale nie przyszłaś do mnie... Zaczęłam płakać....
Wiedziałam, że masz ciężko, żałowałam cię. Teraz na to patrząc... nie czuję nic, nawet smutku. Nie umiem wybaczyć ci rzeczy, które mi zrobiliście... wy..
Szybko otwieram oczy, kiedy moje myśli zaczynają zmieniać kierunek. Przełykam ślinę, nabierając powietrza. Kolejny raz muszę przedzierać się przez przeszłość. Nie chodzi o to, że tego chcę i robię to świadomie. To samo wraca..

*** (2 dni później)
Wracam do klubu, mimo swojego stanu. Chcę się zwolnić, ale odsuwam te myśli od siebie. Uciekając od wszystkiego nie pomogę sobie. Nie poradzę sobie bez pieniędzy.
Przy wejściu łapie mnie Vancs i zachowuje się normalnie, a nawet dziwnie. Nie wspomina nic o mojej nieobecności.
- Pan Malik przed wczoraj wyjechał, zostawił dla ciebie wiadomość kochanie.
Jest mi duszno, kiedy do mnie mówi. Jego ostatnie słowa wywołują u mnie ciarki. Zachowuję sporą odległość, ale wiem, że może ją złamać.
- Zaczekasz czy chcesz wejść ?
Patrzy na mnie wyczekująco, kiwając głową na swoje biuro.
- Zaczekam.
Mija chwila, jak wychodzi z kopertą dla mnie i mi ją wręcza.
-Miłej pracy panno Mayer.. ach później dostarczę pani należne*.
Kiwam mu i oddalam się.
Kiedy tylko wchodzę do garderoby, rozrywam papiery i siadam pod drzwiami, patrzenie na sofę przyprawia mnie o mdłości, nie potrafię na niej usiąść. Rozwijam kartkę i widzę linijki starannych liter.

"Pan Vancs dostał informację, że masz urlop okolicznościowy* i wrócisz kiedy pozałatwiasz sprawy rodzinne. Gdyby nie stan rzeczy, miałbym powinność cię za to zwolnić... Oczekuję z tobą spotkania w najbliższym czasie.On już nie wróci, masz moje słowo.
Zayn Malik"

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 30, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Obiecujesz ? Zayn Malik :*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz