Siedziałam na fotelu przy biurku opierając głowę na dłoni.
Co jakiś czas zerkałam na Malfoya który rozłożył się na łóżku pochłonięty książką.Cała szkoła zna Malfoya, jedyny taki dupek w szkole, uważa się za pana świata. Co rok mam z nim zajęcia, jednak jeszcze nigdy nie zamieniłam z nim ani słowa.
Tylko pojedyncze spojrzenia, nic więcej.W końcu zdobyłam się na odwagę i zadałam pytanie, które nurtowało mnie od kilku godzin.
- Nie wiesz co tu się dzieje? - zapytałam strzelając palcami.
- Wiem. - mruknął, nie oderwając wzroku od książki.
Mruknęłam.
- Powiesz mi?
- Jesteś aż tak głupia Blake? Teraz wiem dlaczego trafiłaś do Hufflepuffu. - parsknął śmiechem.
Zabolało.
Złożyłam ręce w pięści, jednak w porę się opanowałam i nie zaczęłam pluć jadem w stronę Ślizgona.
Zaczęłam bawić się magicznymi kartami.
Po chwili położyłam głowę na biurku.Nienawidze ludzi, nienawidzę ludzi...
Powtarzałam w głowie, próbując się opanować.Jeśli stanie się to co myślę, że się stanie...zabije się. Wole umrzeć, niż służyć Voldemortowi. No po moim trupie.
Nagle do pokoju wparowała zdyszana kobieta z burzą czarnych loków.
Wyszczerzyła się patrząc to na mnie to na Draco.
Bellatrix Lastrange, wariatka.- Chodźcie szkraby. - oznajmiła podnieconym głosem i opuściła pomieszczenie.
Jak na zawołanie wstałam razem z Draco i niemal pobiegliśmy za czarodziejką.
***
- Yoyce.Zamarłam.
- Podejdź tu, proszę.
Myślałam, że zwymiotuję z nerwów, co już nie raz mi się zdarzyło.
Stanęłam tuż obok Lorda Voldemorta, mierząc go wzrokiem i powstrzymując się od zasłabnięcia.
- Słyszałem, że pomimo arystokrackiego pochodzenia trafiłaś do Hufflepuffu. - zacmokał z degustacją.
Przytaknęłam szybko głową.
- Niedobrze. - mruknął i odszedł w stronę Malfoya.
Ten był blady jak ściana, jednak nie chciał dać po sobie tego poznać.
Zmierzyłam go wzrokiem i zamarłam kiedy podciagnął rękaw lewej ręki.
Mroczny Znak.
Nie zauważyłam, kiedy moje usta otworzyły sie w ździwieniu. Kiedy sobie uswiadomiłam, że stoję z otwartą buzią, szybko ją zamknęłam.- Spójrz Yoyce. Spotkał cie taki zaszczyt jak Dracona, twoich rodziców, Lucjusza, Bellatrix... - wymieniał dalej imiona śmierciożerców, którzy siedzieli przy długim stole.
W międzyczasie Draco usiadł przy stole na dotąd pustym miejscu, miedzy Lucjuszem a Bellatrix.
Tępo wpatrywał się w stół, tak jakby był wściekły na wszystkich, że się tu znajduje.- Albo będziesz posłuszna, albo rzucę na ciebie zaklęce Imperius...albo cię zabiję oraz twoją rodzinę. - Voldemort posłał mi obrzydliwy uśmiech.
Po raz kolejny zrobiło mi się słabo. Zacisnęłam mocno zęby. Nie mogłam okazać słabości, nie w takim momencie. Mimo tego, jak bardzo nie chciałam pomagać Voldemortowi, musiałam to zrobić dla dobra swojego i rodziny. Tu chodzi o nasze życie. Muszę to zrobić.
Muszę.- Zrobię co będziesz chciał...panie- powiedziałam stanowczo nie okazując zbyt dużo emocji.
Wężonosy od razu się ucieszył i brutalnie pociągnął, moją lewą rękę.
Podciągnął mi rękaw kurtki, niemal go rozrywając.
Serce zaczęło bić mi jak szalone. Nie mogłam znieść dotyku Voldemorta. Poczułam w sobie panikę, chciałam uciec, jednak nie było mi to dane.
Czarny Pan jakby wyczuł mój strach, ścisnął mnie mocniej i przyłożył różdżkę do wewnętrznej strony mojego przedramienia.
Wymruczał coś pod nosem, po czym na mojej skórze pojawił się Mroczny Znak.***
- Dlaczego mi to robicie? - wyszeptałam ze łzami w oczach do moich rodziców.
- To dla twojego dobra, wkrótce Czarny Pan będzie panował nad całym światem. - ojciec okazał się być lekko podenerwowany ale także podekscytowany.
- Mogę zostać sama? - zapytałam mając nadzieję, że rodzice opuszcza szybko przydzielony mi tymczasowo pokój w Malfoy Manor.
CZYTASZ
save us if you really want. // Draco Malfoy
FanfictionYoyce Blake to czarodziejka pochodząca z arystokrackiej rodziny Blake'ów. Rodzice nastolatki są wiernymi poplecznikami czarnego pana, czego dziewczyna jest w pełni świadoma. Nie wybucha radością kiedy rodzice uświadamiają jej, że wkrótce wstąpi w...