- Myślałem, że to coś zmieni.
- Wiem. Ja też.
Zarys elfa tkwił nieruchomo w półmroku. Białe pasma chaotycznie przystrzyżonych włosów zajmowały naprawdę niewielką część skrzypiącej pryczy w porównaniu do długich brązowych kosmyków walających się dookoła. Kobieca dłoń sunęła się leniwie wzdłuż linii niegdyś boleśnie wtopionych w jego skórę, prawie ich nie dotykając. Powoli, począwszy od śladów na szyi sunęła się delikatnie w dół, pomiędzy wyraźnie zaznaczonymi obojczykami, ku ramieniu i niżej patrząc jak lekko jaśnieją pod jej dotykiem, by wreszcie wrócić znów na początek i naznaczyć palcami kolejną kojącą trasę po ciele mężczyzny . Gdy zatrzymała się na mostku wydawało się, że jego oddech na moment został zatrzaśnięty w płucach. Przygnębione spojrzenie zielonych tęczówek objęło naznaczone tatuażem oblicze towarzyszki. W żaden sposób nie przypominała Jej.
Miała długie, szpiczaste uszy niczym Dalijka. Czy nią była? Nawet tego nie wiedział. Była podobno miastową elfką tak jak on. Nie to co Ona. Ona miała krucze włosy, zwykle potargane po boju. Nie układały się nigdy w długie fale wokół twarzy tak jak u kobiety leżącej obok. Ona miała bladą jak papier skóra, Jej twarzy nie znaczyły drobne piegi na policzkach po Antivańskim słońcu. Nie miała co prawda tak fantazyjnych linii naznaczających Jej twarz, ale ta spora blizna przecinająca Jej nos i częściowo jeden policzek wystarczała. Jej charakter, buntowniczy i zaparty wystarczał. Sposób w jaki wpadała w tarapaty i boleśnie, ale dzielnie wydzierała się z nich, prosto na szczyt wystarczał. Wypuścił powietrze z płuc cichym westchnięciem, czekając aż słowa padną z ust zamyślonej elfki.
- Myślałam, że zapomnę.
Zabolało. Ale czuł to samo.
- Wiem, ja też.
Dokładnie to samo, że w ciszy towarzyszki zrozumiałby wszystko co chciałaby teraz powiedzieć. A jednak, nie chcieli dłużej tkwić w milczeniu. Za długo w nim już trwali. Nie chcieli już dłużej czekać, lecz musieli. Sami się na to skazali. Za dużo zwlekali z tym co powinni byli zrobić już dawno. Statek kołyszący się na falach poświadczał tylko o tym, że są zbyt daleko od lądu, by coś zmienić. Mógł dalej leżeć obok kobiety, dalej oplatać jej włosy wokół palców dłoni i zostawić w spokoju ubrania które porozrzucane gdzieś tkwiły za nimi na ziemi. Nic by się nie zmieniło, gdyby ostroucha wstała i zdecydowała się je odnaleźć, by jakby nigdy nic wyjść z kajuty zostawiając go samego sobie. Nic.
-Gdzie popełniliśmy błąd? - zapytał nagle ochrypłym głosem.
- Nie wiem. Może w samej myśli, że to pomoże. - odparła cicho. -A może wcale to nie był błąd.
Dwukolorowe tęczówki zniknęły pod wachlarzami długich kobiecych rzęs. Zsunęła dłoń z tatuaży na ciele elfa i zacisnęła na materiale pościeli. W żaden sposób nie przypominał Jego. Jasne włosy były zaledwie słabym negatywem Jego włosów. Panował na nich jeden wielki artystyczny nieład z którego się nabijała, iż jeszcze trochę, a ptaki zaczną same zlatywać i uznawać za gniazdo. On nie miał lyrium wtopionego w ciało. Zamiast tego miał całą dłoń poznaczoną bliznami - od palców do łokcia i wyżej, poszatkowaną śladami po pociągnięciami ostrzem do utoczenia sobie krwi do zakazanej magii. Całkiem typowy Tevinterczyk z charakteru, łamiący jednak stereotyp o byciu zbyt dumnym by kogokolwiek kiedykolwiek przeprosić. Momentami przepraszał za dużo. Dodawał zbyt wiele ciętych ripost, ale trafnych. Na dodatek, o ironio, miał słabość do druwołów przy których rozczulał się prawie jak dziecko. Czy elf też się przy czymś rozczulał tak jak On? Czy też tak często śmiał się bez konkretnego powodu pod nosem, do samego siebie jak On? Zamykał się w sobie, gdy nie było nikogo kto mógłby ujrzeć jego słabość?
- Jeśli nie błąd, to co? -warknął znienacka, gdy kobieta podniosła się do siadu i opuściła nogi na podłogę. Odwróciła się do niego plecami, ukazując skrywaną dotychczas pod włosami sieć blizn, wciąż świeżych i nie całkiem zagojonych. Większość była jeszcze żywo zaczerwieniona, jedna długa napinała się boleśnie przy każdym jej ruchu łopatki. Była zbyt dumna, by na nie narzekać, mówić o nich i się żalić. Nie zauważył ich wcześniej.
W jakiś sposób rozumiał ją - miejscami byli do siebie tak podobni, że aż za bardzo. Może to właśnie to sprawiło, że znaleźli się w tym miejscu, dzieląc jedno łoże?
Zaczął się zastanawiać, czy zawsze taka była. Nie sądził. Wyglądała na osobę, która nie nadawała się do wielkiego boju. Zbyt słabą by unieść topór. Pewnie złamałaby się w pół pod samym ciężarem jego miecza, podpierającego wtenczas jedną ze ścian pokoju.
- Test. Może próba.
- Czego?
Wzruszyła obojętnie ramionami.
- Jak bardzo jesteśmy w stanie się pogrążyć.
- Bardziej chyba już nie mogliśmy...?
- Tak sądzisz? A mi się wydaje, że do dna wciąż nam jeszcze daleko. - odparła gorzko, choć starała się by był to optymizm. Smakował siarką. Elfka podpaliła świeczkę u posłania i już sięgała po materiał koszuli walający się nieopodal, lecz dłonie które na nowo oplotły się wokół jej talii na to nie pozwoliły. Nie błądziły jednak po niej bezkarnie i desperacko jak wcześniej, zamknęły ją tylko w bolesnym uścisku, odwzajemnionym, gdy białowłosy ułożył głowę na jej ramieniu.
- Cholera, tak bardzo tęsknię za tamtą idiotką.
- Wiem. Ja też tęsknię za tamtym idiotą, Fenris.
Naga prawda brzmiała zbyt okrutnie w świetle świecy.
Zgasiła ją.
---
Nie wiem.
Tak przyszło, samo z siebie do czeluści mojego umysłu.
Nie wiem co mnie pokusiło, by spisać to szataństwo.