– ...Apostato.
– Tak, Domna?
– Czy jesteś szczęśliwy? – zapytała nagle elfka usadowiona u boku czarnowłosego. Promienie chylącego się ku iście Tevinerskiemu horyzontowi słońca rzucały jeszcze resztki łagodnych cieni na twarz kobiety, tak uparcie wpatrującej się w palącą tarczę przed nimi. Dziwnie było ją widzieć w zupełnie rozpuszczonych włosach. Zwykle spięte w misterny kok, poprzeplatany drobnymi kłosami i warkoczykami teraz powiewały powoli na wietrze mieniąc się miejscami, o ironio, kolorem rdzy. Pasowało tak idealnie do jej przezwiska, choć nigdy wcześniej tego nie zauważył. Ruda. Mężczyzna uniósł brwi ku górze w chwilowo niemym zdziwieniu. Tego się nie spodziewał.
– Skąd to pytanie?
– Czy jesteś szczęśliwy. – ponowiła raz jeszcze, na przekór.
Zapadła długa chwila ciszy, pusta i wyczekująca. Mag przymknął powoli oczy, wypuścił powietrze z ust, a gdy już je otworzył, znał odpowiedź. Była tak blisko. Na wyciągnięcie ręki.
– Jestem. Ale Domna, co w związku z...
Usta Antivanki rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Mogłoby się zdawać, że to ten sam co zawsze, tak szczery i ciepły. A może tak właśnie było, tylko ten cień na jej twarzy dodawał odrobinę smutku, który nie powinien był w ogóle mieć miejsca.
–Papo?
Znajomy, kochany głosik przerwał mu nim zdążył kontynuować pytanie. Odwrócił się w stronę syna, sam jego widok sprawił, że wciąż młody magister rozpromienił się. Chłopiec jednak nie odwzajemnił tego tak pewnie, był bardziej... Zdziwiony. Albo i zaniepokojony. Wpatrywał się w niego swoimi dużymi, złocistymi oczętami tak żywo, że jedyne co przychodziło do głowy to uściskać i dziękować losowi za to, że jest. Czarne włosy wijące się w każdą stronę tylko potwierdzały to, że to stuprocentowy mały Michael. Mały Apostata.
–Papo, z kim ty rozmawiasz? – zapytał się ostrożnie.
– Jak to, Val, z kim? Z... – Wymachnął dłonią by wskazać na miejsce obok na którym ku jego zdziwieniu nie siedział zupełnie nikt. Otworzył usta, ale nie umiał wydusić już ani słowa. Dziecko popatrzyło w ślad za nim, a gdy i ono nikogo tam nie dojrzało, zmartwiło się jeszcze bardziej.
– Może... Jednak zrobisz sobie przerwę od pracy, co papo? – Malec popatrzył na niego z ogromną troską. Tyle dobra w takiej jednej małej duszy. – Tak będzie lepiej.
– ...Może dzisiaj tak.
----
Miał być dialog, wyszła chyba miniaturka nawiązująca do mojego pseudo opowiadania które wędruje gdzieś w przestrzeniach wattpada (Post scriptum) . Nocny napad feelsów pokonał mój brak weny na 20 minut, a gdy są feelsy tam nie ma zmiłuj, trzeba gdzieś to przelać - czy na rysunek, czy chociaż krótką historyjkę.
Za wszelkie błędy przepraszam, jak człowiek niezbyt humanistyczny pisze "na spontana", to potem dzieją się różne cuda wianki których przez długi czas nie widzi... 😑
... Do następnego?