Czerwcowy wiatr rozwiał moje kruczo czarne, niezbyt starannie ułożone włosy. Odgarnęłam je z twarzy, ponieważ ich kosmyki przyklejały się do moich wilgotnych od łez policzków. Siedziałam na jednej z wielu ławek Central Parku, a ludzie mijali mnie niewzruszeni. To strasznej, w jakim stopniu Amerykanie są znieczuleni na uczucia innych... myślę, że nie tylko oni. Kogo obchodzą łzy grubej, brzydkiej, nie modnie ubranej dziewczyny, wpychającej do buzi jedną z tłustych frytek, którą kupiła w drodze ze szkoły do parku? Modliłam się, by nikt z moich znajomych mnie teraz nie zobaczył. Nie chciałam, by widzieli mnie taką słabą, bezbronną, załamaną, zdesperowaną.
Niestety w moim siedemnastoletnim życiu zdążyłam się przekonać, że Bóg chyba mnie nie słyszy i właśnie minęła mnie grupka moich szkolnych kolegów. Tak zwana „elita", wraz ze swoimi, tak zwanymi, przydupasami, czyli dziewczynkami do towarzystwa. Mimo, iż usilnie starałam się pozostać niezauważona jeden z nich podniósł kamienia i rzucił nim we mnie. Trafił, co nie było zbytnim wyczynem, ponieważ byłam dość okazałym celem. Łzy zapiekły moje oczy, ale to akurat najmniejsza krzywda. Cała reszta zaczęła krzyczeć w moją stronę „gruba świnia", „jesteś niczym", „idź zeżryj własną matkę" i inne dość niemiłe rzeczy. Słowa potrafią ranić bardziej, niż czyny – o tym też zdążyłam się przekonać. Bądź dzielna Hanna, oni kiedyś zapłacą Ci za to wszystko.
- Nie macie co robić? – odgonił ich ktoś, z kim jeszcze nigdy nie miałam styczności. Chłopak był niewiele starszy ode mnie... a może w moim wieku? Na pewno nie chodził do mojej szkoły, ale Nowy Jork to duże miasto, więc nic w tym dziwnego. Elita uciekła, ale on został i przysiadł się do mnie. Nie miałam odwagi spojrzeć na niego. – Wiesz, że to co oni mówią to bzdury? Jesteś wartościowym człowiekiem, bardziej wartościowym niż te rozpieszczone dzieciaki. Nie bądź kimś, kim oni chcą, żebyś była. Bądź osobą, którą sama chcesz być i która sprawi, że będziesz szczęśliwa, patrząc w lustro. – powiedział. Po chwili milczenia, podniosłam głowę, by mu podziękować, ale już go nie było. Zniknął, jak gdyby w ogóle się nie pojawił.
A oni? Oni wkrótce poznają prawdziwą Hanne.*2 miesiące później (wrzesień)*
- Han, jesteś gotowa do szkoły? – usłyszałam głos mamy, gdy stałam w moim nowym pokoju, w luksusowym apartamencie na Manhattanie i przeglądałam się w ogromnym, podświetlanym lustrze.
- Nigdy nie byłam tak gotowa. – posłałam uśmiech swojemu odbiciu, czego nie miałam w zwyczaju robić nigdy wcześniej.
Tyle, że nie byłam już dawną sobą. Nie z zewnątrz. Zbędne kilogramy zniknęły, włosy idealnie ułożone, staranny makijaż, potęgujący moją urodę, dopasowana, króciutka sukienka z najnowszej kolekcji Versace, szpilki od Gucci'ego, torba od Chanel oraz przeciwsłoneczne okulary firmy Ray Ban. Nigdy, nawet w najśmielszych marzeniach nie pomyślałam, że będę tak wyglądać. Przypomniały mi się słowa tajemniczego chłopaka, którego spotkałam 2 miesiące temu: „Bądź osobą, którą sama chcesz być i która sprawi, że będziesz szczęśliwa, patrząc w lustro". Zdecydowanie jestem szczęśliwa i zdecydowanie właśnie taka zawsze chciałam być. Czas przedstawić nową Hannę Radley światu i złamać kilka męskich serc i damskich paznokci.
_____________________________________________________________
Prolog mamy! :) Mam nadzieję, że zachęcił was do śledzenia dalszych przygód Hanny. Nowy rozdział wkrótce.
CZYTASZ
Rewanż
FanfictionNastoletnia Hanna ma dosyć tego, że szkolna elita dręczy ją z powodu wagi, wyglądu i niemodnych ubrań. Dziewczyna przechodzi całkowitą metamorfozę i postanawia odegrać się na swoich "przyjaciołach". Tylko czy jej się to uda? Komu można zaufać w świe...