- Co to wszystko miało znaczyć? – spojrzałam na Caitlin pytająco. Byłyśmy same w mojej kuchni, cała reszta spała na specjalnie przygotowanych przez hotelowy serwis materacach w salonie. Tylko Cait mogła odpowiedzieć mi na męczące mnie pytanie, a przez resztę wieczoru nie chciała tego zrobić. Być może nie chciała mówić przy dziewczynach z poza elity, więc miałam nadzieję, że wyjaśni mi wszystko w cztery oczy. – Kim jest Kit?
- Wszystko chciałabyś od razu wiedzieć. – zaśmiała się dziewczyna, uciekając wzrokiem w bok.
- Cait! – ponagliłam ją.
- Oj no już dobrze, spokojnie.- westchnęła i skrzyżowała ramiona na piersiach. Spojrzała na mnie. – Kit to brat Meredith.
- Mer ma brata? – wytrzeszczyła oczy zdumiona. Czemu nikt o tym nie wiedział? Zawsze wszyscy mówili, że Jefferson jest rozpieszczoną jedynaczką... no właśnie, jedynaczką! Przecież, gdyby miała brata, to każdy by go znał.
- Tak, ale mało kto o tym wie. – Bradford chwilę zastanawiała się, czy mówić dalej, ale zdecydowała się kontynuować. – Kit jest psychicznie chory. Ostatnie 5 lat spędził w ośrodku zamkniętym. Rodzina go ukrywa. To jeden z sekretów Jeffersonów, więc lepiej trzymaj język za zębami. – uśmiechnęła się przebiegle. Nie wiedziałam, co to znaczy. Miałam tak dużo pytań. Chciałam je wszystkie zadać, ale Cait odwróciła się i udała do salonu. Postanowiłam pójść w jej ślady. Było bardzo późno, a mój umysł nie miał siły już na nic. Prześpię się i następnego dnia poukładam w głowie wszystko.
W związku z nocowaniem u mnie i aferom z Meredith Niebieska Niedziela w tym tygodniu została odwołana. Nie żałowałam tego tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Wreszcie miałam chwilę dla siebie. Ostatnimi dniami byłam okropnie zajęta, nie miałam nawet chwili na obejrzenie telewizji.
Gdy po 14 impreza piżamowa oficjalnie dobiegła końca, a Caitlin, Emily, Kylie, Jess, Cassie i Megan opuściły mój apartament, wzięłam długą, relaksującą kąpiel i przemyśleć to, czego dowiedziałam się wczoraj od Cait. Wychodzi na to, że życie Meredith nie jest takie, jak się wszystkim wydaje. „To jeden z sekretów Jeffersonów" czyli tych sekretów jest więcej? Muszę je poznać. Tylko, czy na pewno chcę ich wszystkich zniszczyć? Przecież oni nie są tacy źli... przynajmniej większość z nich. Oprócz Jai'a i Caitlin, są dość mili dla mnie.
- Dla nowej wersji mnie. – szepnęłam sama do siebie i przypomniałam sobie, jak traktowali mnie kilka miesięcy temu. Zasługują na porażkę. Te wszystkie okrutne rzeczy, które zrobili mnie i nie tylko mnie nie mogą ujść im na sucho.
Leżąc w wannie wypełnionej gorącą wodą oraz olejkiem różanym, który po prostu ubóstwiałam, usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Urządzenie leżało na umywalce, więc sięgnęłam po nie. Spojrzałam na wyświetlacz, z którego dowiedziałam się, że nadawcą połączenia był Luke.
- Hej Lukey. – odebrałam ciekawa, czego chłopak, konkretniej to mój chłopak, chce.
- Jak minęła noc? Dobrze się bawiłaś? – zapytał z wyraźnym zainteresowaniem. Serio? Właśnie myślę o tym, że oni wszyscy zasługują na destrukcję, a jeden z nich dzwoni do mnie i pyta mnie, czy dobrze się bawiłam? To cios poniżej pasa!
- Nie mogę powiedzieć, że się nudziłam. – przyznałam, śmiejąc się lekko.
- To dobrze, bo martwiłem się, że te sztywniary cię zanudzą. – śmiech Luke'a zawtórował mojemu. – Masz może ochotę wyskoczyć do kina?
Westchnęłam, zanim w końcu się odezwałam.
- Ochotę owszem mam, ale niestety nie mam czasu. Muszę trochę odpocząć i wziąć się za naukę do testu z algebry, bo nie umiem zupełnie nic, a chciałabym dostać jakąś pozytywną ocenę. – nie było to prawdą. Algebrę miałam w małym palcu i nie potrzebowałam nauki. Potrzebowałam samotności, by od nowa przemyśleć moją strategię, którą obmyśliłam w wakacje. Trochę się od tego czasu zmieniło... ja się zmieniłam.
CZYTASZ
Rewanż
FanficNastoletnia Hanna ma dosyć tego, że szkolna elita dręczy ją z powodu wagi, wyglądu i niemodnych ubrań. Dziewczyna przechodzi całkowitą metamorfozę i postanawia odegrać się na swoich "przyjaciołach". Tylko czy jej się to uda? Komu można zaufać w świe...