Rozdział pisany przy piosence: Little Mix - Pretend It's OK
Zagubiona szłam ulicą. Odgarnęłam opadające mi na twarz włosy za ucho i objęłam się ramionami. Mroźny dreszcz przeszył moje ciało. Październik w Nowym Jorku zdecydowanie różnił się od tego w Sydney i cienki, bawełniany sweterek nie zapewniał mojemu ciału komfortu termicznego. Rozejrzałam się dookoła.
Miejsce, w którym się znajdowałam, na pewno nie było miejscem, gdzie samotna nastolatka chciałaby znaleźć się, gdy zaczynało się ściemniać. Manhattan to nie był zdecydowanie. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek była w tak zaniedbanej i mrocznej okolicy. Ulica złudnie przypominała jedną z tych, które zawsze pokazywane są w filmach akcji – dochodzi na nich do porwań, kradzieży, gwałtów, strzelanin, zabójstw. Ale w przeciwieństwie do zatłoczonych filmowych dzielnic, tu było zupełnie pusto. Godzina nie była zbyt późna – dochodziła 21:00 – a nikogo nie było wokoło. Miejsce wydawało się spokojne... zbyt spokojne.
Moje myśli zaczęły błądzić po ciemnych stronach mojego umysłu, czyli zaczęłam układać sobie wszelkie scenariusze tego, co mogłoby mi się tutaj stać. Na samą myśl przełknęłam głośniej ślinę, przyspieszyłam kroku i włożyłam do uszu słuchawki. Piosenka Little Mix – Pretend It's OK rozluźniła mnie odrobinę i wreszcie mogłam skupić się na sytuacji, w jakiej się znalazłam – i nie mówię tu o podejrzanej dzielnicy.
Wychodzi na to, że wszystko na czym mi zależało w ostatnim czasie, tak po prostu odeszło. Luke, moje miejsce w elicie, nawet moje oceny ostatnio spadły w dół w ostatnim czasie. Obiecałam sobie, że się nie zakocham, a tymczasem... chyba nie dotrzymałam obietnicy danej samej sobie. Luke jest, a raczej był dla mnie naprawdę ważny, zależało mi na nim. Co otrzymałam w zamian? Złamane serce. To wszystko co pozostaje po jakikolwiek uczuciach, którymi obdarzysz drugiego człowieka. Nie rób tego: nie zakochuj się!
Nagle ktoś wyciągnął moje słuchawki i zasłonił moje oczy dłońmi od tyłu. Krzyknęłam automatycznie i zaczęłam się wyrywać. Tajemnicza osoba o dziwo puściła mnie i zaczęła się śmiać.
- Spokojnie, Radley. To tylko ja. – wydusił przez śmiech. Odwróciłam się natychmiast i zobaczyłam... Jamesa?
- Yammouni?! – spojrzałam na niego, jak na zjawę. Nie spodziewałam się go tutaj. – Omal zawału przez ciebie nie dostałam! – krzyknęłam, łapiąc się za klatkę piersiową i starając się unormować oddech.
- Spokojnie. – powtórzył, próbując opanować śmiech. – Nie powinnaś chodzić sama po tej części miasta. Co by było, gdyby to był jakiś bandzio, a nie ja?
- Nie wiem. Będę się o to martwić, jak spotkam bandziora. – wywróciłam oczami w duchu dziękując Bogu, że to James.
- Ty nie miałaś być z Luke'iem w Sydney? – zauważył chłopak, marszcząc brwi.
- Miałam... - przygryzłam wargę i nagle moje buty wydawały się najciekawszą rzeczą na świecie i zaczęłam się w nie gorączkowo wpatrywać. – I nawet była, ale wróciłam.
- Luke mówił, że wracacie w przyszłym tygodniu...
- Może Luke wraca, ja jestem teraz tutaj, okej? – przerwałam mu, zirytowanym głosem, za co skarciłam się wewnętrznie. Spokój i opanowanie, żadnych emocji.
- Coś... coś się stało? – James przyjrzał mi się uważnie, a ja unikałam jego wzroku. – Zerwaliście, prawda? – wiedziałam, że on tak naprawdę nie pyta. Stwierdził fakt. Skinęłam głową, by upewnić go w jego przekonaniu. – Dlaczego?
- On woli Caitlin ode mnie. – powiedziałam tylko tyle. Taka wersja wydarzeń będzie właściwa. Nie wszyscy muszą wszystko wiedzieć. Trzeba mieć świadomość co można komu powiedzieć.
CZYTASZ
Rewanż
FanfictionNastoletnia Hanna ma dosyć tego, że szkolna elita dręczy ją z powodu wagi, wyglądu i niemodnych ubrań. Dziewczyna przechodzi całkowitą metamorfozę i postanawia odegrać się na swoich "przyjaciołach". Tylko czy jej się to uda? Komu można zaufać w świe...