III

27 6 2
                                    

Nagrywanie Great Party było koszmarnym wyzwaniem i nie chodzi mi o to, że melodia była trudna do odtworzenia. O nie, to było w tym wszystkim najprostsze. Monotonne brzmienie, początek każdej zwrotki nisko, końcówka wysoko. Co było w tym trudne, zapytacie? Cóż, niełatwo śpiewać głupi tekst. Słowa, które pasowały do moich ust jak pięść do nosa zamiast wypływać z weną, mozolnie z nich wypadały. Całość w ogóle się nie kleiła, a przynajmniej nie według mnie. Do tego po mimo szczerych chęci, nie potrafiłam zapamiętać tekstu. Niby się rymował, ale w praktyce nie miał żadnego sensu, bo zwrotki wykluczały się nawzajem. I właśnie dlatego po sześciu godzinach studio śmierdziało fast foodem, a ja nie czułam nóg stojąc nad mikrofonem. Przekrwione oczy Caroline śledziły każdy mój ruch, a jej asystenci, którzy przyszli w międzyczasie, pochrapywali cicho na fotelach obok. Kiedy w końcu udało mi się zaśpiewać całą piosenkę bez mylenia słów, brzmiała ona, jakbym śpiewała ją z bronią przy głowie.
-Spokojnie, Michael to wszystko poprawi i ta piosenka zostanie hitem! - zawołała radośnie Caroline stając na nogi. Zmęczony uśmiech okrywał jej twarz, gdy podchodziła do mnie w podskokach. Poklepała mnie po ramieniu i obie ziewnęłyśmy wychodząc za szklane drzwi. Wysoki, chudy mężczyzna siedzący za komputerem spojrzał na nas niepewnie, po czym odłączył słuchawki, żebyśmy wszyscy mogli posłuchać, co wyszło z nagrań Great Party. Naciskając duży, trójkątny przycisk odsunął się na obrotowym fotelu. Oparłam ręce na biodrach, podczas gdy Caroline zbliżyła się do głośników. Po kilku sekundach zaczęły wydobywać się z niej szumy, a potem mój głos.
Tylko, że był inny. Inny niż pamiętam. Zamiast czystego brzmienia było to skrzeczenie naprzemienne z za niskim basem i monotonnym piskiem. Zażenowana położyłam dłoń na karku i odsunęłam się o kilka kroków. Natomiast Caroline wydawała się być zachwycona tym, co słyszy. Gestem ręki przywołała do siebie jednego z asystentów - siwiejącego, pulchnego skośnookiego mężczyznę w zbyt obcisłej koszuli w kratę.
-Chłopcze, gdybyś mógł tylko nałożyć jakiś przyjemny filtr - zwróciła się do niego, chociaż nazwanie go chłopcem brzmiało dziwnie biorąc pod uwagę fakt, że był od niej o jakieś dziesięć lat starszy. Asystent jednak nie wydawał się być tym poruszony, bo razem z chudym operatorem zaczęli coś edytować. Stojąc z boku przyglądałam im się nerwowo przygryzając paznokcie. Ostatni raz tak źle brzmiałam, gdy próbowałam śpiewać Sugar będąc chorą. Chociaż to i tak wyszło o wiele lepiej niż Great Party. Kiedy Caroline zauważyła moją niepewność, uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco i uniosła kciuki do góry, na co tylko z poirytowaniem przewróciłam oczami.

Po kilku minutach, kiedy asystent Caroline oznajmił, że wszystko jest już gotowe, jeszcze raz zdecydowałam się podjąć próbę odsłuchania piosenki. Zbliżyłam się i pochyliłam obok menadżerki, która zacierając ręce czekała aż plik się załaduje. Ale dźwięki, które wyszły z głośników, były jeszcze gorsze niż za pierwszym razem.
To już nie był w ogóle mój głos tylko ostre, mocne dźwięki. Czysto zaśpiewane wysokie brzmienia, a bas jak u najlepszego rapera. Stałam w bezruchu nieźle oszołomiona przez ponad trzy minuty trwania piosenki. Kiedy się skończyła, nadal nie mogłam wyjść z podziwu i zażenowania, natomiast Caroline natychmiast zaczęła entuzjastycznie klaskać i podskakiwać w miejscu. Potem przygalopowała do mnie i objęła ściskając tak mocno, że przez chwilę nie mogłam oddychać. Spojrzałam na nią jak na wariatkę, a ta tylko przewróciła oczami, które błyszczały dumą. Otworzyłam usta, żeby jej przygadać, jednak Caroline mnie uprzedziła rzucając:
-Powinniśmy natychmiast powiadomić fanów o tym, co się właśnie stało. Chodź, gwiazdeczko, zrobimy sobie zdjęcie.
Zdezorientowana dałam pociągnąć się na tło sprzętu, podczas gdy operator wyciągnął telefon i zrobił nam zdjęcie z fleszem.
-Jeszcze raz, bo mrugnęłam - warknęła Caroline dając mi kuksańca. Zerknęłam na nią, a ona bezgłośnie powiedziała: Uśmiech, Taylor. Przewróciłam oczami, po czym ułożyłam usta w półksiężyc tak, by moje podkrążone oczy wyglądały, jakby były takie od uśmiechania się. W ostatniej chwili zanim flesz ponownie błysnął mi w oczy, uniosłam dłoń w znaku pokoju. Żeby wszyscy wiedzieli, że świetnie się bawię tworząc muzykę.

Kochanie, nigdzie nie pójdzieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz