~6~

53 12 4
                                    

Obudziłam się. Było jeszcze ciemno, więc mało zdołałam zobaczyć. Coś tu jednak nie gra... Nie czuję się, jakbym była w swoim łóżku i w ogóle jakbym była w jakimkolwiek łóżku! To, na czym leżę jest twardsze. Rozglądnęłam się. Dalej jestem na strychu. Musiałam tu zasnąć.
Ale... Na czym się położyłam? Obróciłam głowę. Zobaczyłam koszulkę Henry'ego. Zdziwiona szybko wstałam i zeszłam po schodach. Po cichu otworzyłam drzwi od naszego pokoju i, jakby nigdy nic położyłam się na łóżku, by po chwili wstać i wejść na strych po raz kolejny. Nie chciałam, by ktoś odkrył to miejsce, a jak chłopak się nie obudzi, to zaczną go szukać i kto wie, że nie zajrzą również tu? Szatyn dalej leżał obok ściany. Lekko szturchnęłam go w ramię. 

-Jak chcesz żyć, to się obudź - powiedziałam sucho.

-Co t... - zdziwiony śpiący królewicz otworzył szeroko oczy - a no tak... - westchnął. Widocznie przypomniał sobie, jak wczoraj się "spotkaliśmy".

-Radzę wracać do pokoju. Jest już wcześnie. Zaraz wszyscy będą schodzić na stołówkę i dziwić się, że nas nie ma - wytłumaczyłam mu. 

Szliśmy w ciszy korytarzem. W końcu nasze drogi się rozeszły - ja musiałam skręcić w lewo, a on iść jeszcze trochę, by potem wejść do pokoju po prawej. Na szczęście żadna dziewczyna nie zauważyła, że mnie nie było. Wszystkie spały. A bynajmniej tak mi się wydawało... Położyłam się na łóżku i próbowałam zasnąć. Nie szło mi to jakoś, więc wzięłam telefon i zaczęłam coś czytać. W pewnym momencie spojrzałam na górny pasek na wyświetlaczu. Piąta dwadzieścia. Została mi jeszcze ponad godzina do pobudki. No i w tym momencie wyjawił się jeden dylemat. Co ja mam w tym czasie robić? Nie dam rady zasnąć. Jestem już wypoczęta. Czytać internetowe książki? Nie... oczy mnie już bolą. Iść na strych też się nie opłaca. Stwierdziłam, że pochodzę sobie po całym budynku. A może jednak... Nie! Straciłam już za dużo czasu na samo rozmyślanie. Decyzja podjęta: będę się włóczyć po korytarzach...
Podniosłam się z łóżka i powędrowałam do drzwi. Nacisnęłam na klamkę, ale wycofałam się i wróciłam do swojego kąta w pokoju. Wzięłam telefon i wyjęłam czarny kabelek. "To mi się przyda" - pomyślałam, po czym wyszłam poza beżowe ściany na biało-śnieżny korytarz. 


Jestem leniem! No cóż, musicie się z tym zgodzić i pogodzić, że tak sobie pozwolę zrymować. Miałam całe dwa tygodnie wolnego, ale je zaprzepaściłam na wstawaniu po dziesiątej i snuciu się po domu w piżamie... Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za tą przerwę. 
Dobranoc! ^^

MarcelinaWhere stories live. Discover now