Rozdział 6

2.6K 155 28
                                    

Ważna wiadomość na dole!!! Proszę przeczytać!
*******************************************
-Kim jesteście?- Rozbrzmiał głęboki, basowy głos a lazurowe oczy o pionowych źrenicach, należące do ogromnego gada spojrzały na nich.

-Nazywam się Luke Valentine.- Rzekł brunet.- A to mój uczeń. Czy mógłbyś zdradzić nam swoje imię?

-Jam jest ten który rządzi wszystkimi zrodzonymi z lawy.- Rzekł.- Casshern Sins. Król Smoków.

-Złoty Rogogon węgierski.- Wymamrotał blondyn.

-Czego szukacie u mnie śmiertelnicy?- Chciał wiedzieć. Patrzył na nich uważnie.- Nie…- Oczy rozszerzyły się. Rozbłysło jasne światło i po chwili przed dwójką czarodziei stał nie smok, a niezwykle przystojny, nagi mężczyzna. Miał falowane połyskujące złote włosy, alabastrową cerę oraz lazurowe oczy, te się nie zmieniły.- Panie Chaosu i jego uczniu.

Gdy blondyn przeniósł wzrok na swojego mistrza kiedy nie usłyszał odpowiedzi ujrzał, że ten jak zahipnotyzowany wpatruje się w istotę przed nim, niezdolny do wykrztuszenia słowa.

*****************************************

Pojawili się na wzgórzu u którego stup leżał zamek zbudowany z czarnej cegły. Otaczały go potężne bariery a ich magia wyczuwalna była w powietrzu.

-Dlaczego nie aportowaliśmy się do środka?- Zapytał Charlie wiedząc, że jego ukochany byłby w stanie to zrobić.

-Nie chcę zwracać na siebie uwagi.- Mruknął ten, wydając się zamyślonym.- To jeden z domów Sala, prawda? Kiedyś tu było inaczej.

-Masz racje, byliśmy raz tutaj na święta kiedy Godryk przez przypadek wysadził twierdze Roveny.

-A przecież powtarzaliśmy mu, że on i eliksiry to nie jest dobre połączenie.- Przytaknął Harry z powagą i obaj zachichotali, zupełnie jakby wcale nie stali przed kryjówką Lorda Voldemorta. Potter ruszył wąską, prowadzącą w dół ścieżką a Charlie podążył za nim. Jak Weasley znał Harrego, ten wejdzie oknem zamiast jak każdy normalny człowiek użyć drzwi.

I się nie pomylił. Brunet podszedł do jednej z ogromnych okiennic i odbijając się lekko od ziemi podskoczył na mniej więcej dwa metry. Wylądował miękko na parapecie, po czym przeszedł przez szybę, jakby w ogóle jej tam nie było. Charlie westchnął z lekkim uśmiechem i podążył za z pozoru młodszym chłopakiem.

Znaleźli się w jakiejś opustoszałej, dużej Sali zapewne audiencyjnej, o czym świadczył kamienny tron stojący na podwyższeniu. Gdy byli tutaj ostatnio nie było tego. Voldemort musiał zrobić przemeblowanie. Kolor ścian tak samo jak podłogi, zmienił na czarny. Wszystko było czarne i mroczne. Aż trudno wyobrazić sobie, że to miejsce teraz przesiąknięte krwią, łzami, potem oraz upokorzeniem kiedyś rozbrzmiewało wesołym śmiechem.

Podczas gdy Charlie się rozglądał, Harry stanął na środku pomieszczenia z uśmiechem. Wziął głęboki wdech i krzyknął:

-VOLDEMORT!! POKAŻ SIĘ!!- Młody poskramiacz smoków podskoczył zaskoczony i spojrzał na kochanka jak na wariata. Brunet tylko wzruszył ramionami.- No co? Chyba nie myślałeś, że będę go szukał po całym zamku, prawda?

-Wiem, że nie mieliśmy żadnego planu, ale naprawdę uważasz…

-Tak jest szybciej.

-Nie sądzę, żeby…- Urwał bo w tym samym momencie, drzwi do pomieszczenia otworzyły się a skrzydła z głośnym trzaskiem uderzyły o kamienne ściany. W przejściu stanął rozwścieczony Czarny Pan.

MerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz