K 13 cz.4

12 2 0
                                    

Ariviana poszła załatwiać sprawę z menu, a Maksimis postanowił udać się do ogrodu na spacer. Oczywiście zabrał ze sobą Revisa, by ten mógł polatać. Na szczęście po drodze nie spotkali nikogo, ponieważ troszkę dziwnie by to wyglądało. Chłopiec niosący figurkę smoka do ogrodu. Dla nieświadomych całej historii byłby to raczej niecodzienny widok. Ale nie dla Vakorina, który przez okno pokoju obserwował Maksimisa, od kiedy ten wyszedł na dwór. Widział jak młodzieniec stawia smoka na trawie i jak stworzenie chwilę potem rusza skrzydłami i leci za ludzkim przyjacielem.
„ A więc ożył. To o tym Maksimis chciał mi powiedzieć wieczorem – pomyślał zaskoczony odkryciem Vakorin - Będę musiał udać zaskoczonego podczas rozmowy z nim, by nie odkrył, że poznałem jego tajemnicę wcześniej.” Po krótkiej obserwacji chłopca i smoka, Vakorin udał się do biblioteki, poszukać czegoś ciekawego do poczytania. Maksimis natomiast nieświadom tego, iż był obserwowany spacerował nadal po ogrodzie, napawając wzrok zawiłym lotem smoka, który co rusz wykonywał sztuczki w powietrzu. Cieszyła go swoboda z jaką jego przyjaciel porusza się w powietrzu oraz to, że Revis w razie potrzeby potrafi się zakamuflować w otoczeniu, jak to przed chwilą umiejętnie zaprezentował, chowając się w pobliskim krzewie i strasząc młodzieńca nagłym pojawieniem się. Dzięki temu Maksimis miał świadomość, że smok poradzi sobie w razie potrzeby. Po godzinie spacerowania i latania obaj byli już nieco zmęczeni. Smok przysiadł chłopcu na ramieniu i razem udali się w stronę domu. Kiedy byli już niedaleko Revis przybrał na powrót postać figurki, a Maksimis usłyszał dzwon wzywający na obiad. Pobiegł więc ze smokiem do pokoju i zostawił mu na biurku tradycyjnie posiłek, a sam udał się do jadalni. Na dole czekali już Ariviana z Vakorinem. 
- Witaj mamo, witaj wuju – przywitał się chłopak. 
- Witaj – odpowiedzieli oboje.  Po chwili zjawili się służący z potrawami i rozpoczął się obiad. Cała trójka w spokoju spożywała posiłek, kiedy nagle usłyszeli niewielki hałas w holu. Zerwali się z krzeseł i pobiegli sprawdzić co się dzieje. Okazało się, że to Laurencjusz wrócił wcześniej niż zapowiadał i o mały włos nie stracił równowagi potykając się o próg, kiedy to chciał wkroczyć do garderoby. 
- Laurencjuszu! – zawołali Ariviana i Vakorin – Nic Ci się nie stało?
- Nie, nic. Na szczęście nic – odrzekł ze śmiechem. 
- Co Cię tak rozbawiło tato? – zapytał Maksimis. 
- Moja własna głupota synu. Chciałem wejść niespostrzeżenie do własnego domu i zrobić wam niespodziankę, jednak jak widzicie mi się to nie udało.  Vakorin podszedł do niego i pomógł mu wstać, a Maksimis pozbierał walizki ojca z podłogi i zawołał służącego by zaniósł je do jego pokoju. 
- Dziękuję za pomoc. Widzę, że przeszkodziłem wam w obiedzie – powiedział ojciec. 
- Nie tyle co przeszkodziłeś, co nas wystraszyłeś – odpowiedziała Ariviana – Chodź zjeść z nami. Jedis zawsze przygotowuje więcej w razie niespodziewanych gości. Maksimisie idź do służących i powiedz, by donieśli jeszcze jedną zastawę i posiłek dla twojego ojca.
- Dobrze mamo.  Rodzice i wuj poszli do jadalni, a Maksimis pobiegł do kuchni przekazać słowa matki. Po chwili wrócił do jadalni, a kilka sekund po nim pojawił się służący z posiłkiem dla ojca. Teraz mogli ze spokojem dokończyć przerwany posiłek. 
- Co się stało, że wróciłeś wcześniej? – zapytał Maksimis. 
- Tak wyszło, że udało mi się zebrać wcześniej. Król chciał mnie jeszcze zatrzymać, ale powiedziałem mu, iż nie mogę zostać z powodów osobistych. Nie pytał jakich, pozwolił mi odjechać dzisiaj rano. Miałem wyjątkowe szczęście, że udało mi się przyjechać tak wcześnie. Normalnie jak sami wiecie powinienem być wieczorem. Ale trafiłem na wyjątkowo zaradnego woźnicę z szybkimi końmi – odpowiedział mu ojciec. 
- Cieszę się, że nie musiałeś jechać w nocy – rzekła Ariviana – to najlepsza pora jeżeli chodzi o podróż. Nigdy nie wiadomo czy nie powóz nie zostanie napadnięty. 
- Nic takiego by się nie stało. Nie ma się co martwić. Laurencjusz jest już z nami, więc nie rozsiewajmy czarnych myśli – odrzekł Vakorin, ucinając rozmowę.
Kiedy wszyscy skończyli posiłek udali się na odpoczynek. Maksimis poszedł do siebie, a dorośli udali się do salonu, by porozmawiać o wyborach Arcymistrza Farynów. Młodzieniec bez pośpiechu szedł w stronę pokoju. Kiedy już do niego dotarł zauważył, że Revis zjadł wszystko co chłopiec mu zostawił.
„ – Pojadłeś? – zapytał, kiedy zobaczył smoka leżącego brzuchem do góry i odpoczywającego. 
- Tak, czuję, że nawet chyba zjadłem za dużo. 
- Wieczorem dostaniesz tylko owoce – powiedział Maksimis – Nie patrz tak na mnie Revisie – zawołał z rozbawieniem w myślach, kiedy zobaczył wielkie oczy smoka wpatrujące się z niego z udawanym smutkiem - Mogłeś nie zjadać całego mięsa. Nie mam teraz jak wejść do kuchni i go zabrać, ponieważ Jedis mógłby zadawać niewygodne pytania, a tego bym raczej nie chciał.
- Wiem, wiem. Mogłem zostawić co nieco. Ale porcja owoców też mi nie zaszkodzi – odrzekł smok. 
- Jutro postaram się o jakieś mięsko dla Ciebie – Maksimis uśmiechnął się – Ale nic nie mogę obiecać, bo Jedis będzie cały dzień krzątał się po kuchni tak by na popołudnie zdążyć z uroczystym obiadem i tortem na moje urodziny.  - Więc jutro nie spędzimy raczej dużo czasu razem – smok był trochę zawiedziony informacjami jakie właśnie usłyszał. 
- Nie wiem jak to będzie jutro. Rano jeszcze będę miał czas po śniadaniu, lecz na obiad przyjadą zapewne już wszyscy goście i będę musiał się nimi zająć. Ale to tylko jeden dzień i to nawet nie cały – powiedział łagodnie i uspokajająco.
- To widzę, że moja niespodzianka będzie musiała poczekać.
- Jaka niespodzianka? – zapytał zaciekawiony młodzieniec. 
- Nie mogę Ci powiedzieć, bo inaczej nie było by to niespodzianką – odpowiedział smok z tajemniczością w myślach. 
- No ej... Dlaczego nie pokażesz mi jej teraz? – zawołał chłopak, ciekawy co też smok wymyślił.
- Bo wolę Ci pokazać po urodzinach – z tymi słowy smok zamilkł, nie zwracając uwagi na prośby chłopca.”
Maksimis był strasznie zaciekawiony i przejęty tym, że Revis ma coś dla niego. Cały czas chodziło mu po głowie co to takiego może być. Miał wiele pomysłów, które wysyłał smokowi, jednak za każdym razem gdy Revis zauważał, że chłopiec podsyła mu kolejną myśl związaną z niespodzianką, odpowiadał mu milczeniem. Młodzieniec nie miał żalu o to do smoka. Wiedział z ksiąg, że te stworzenia są bardzo słowne i jak coś obiecują to dotrzymują danego słowa. Postanowił więc nie zamęczać go ciągłym podsyłaniem pomysłów, miał jednak nadzieję, że Revis sam w końcu mu powie o co chodzi. Jednak smok do samego wieczora nie odezwał się ani słowem na ten temat. Zbliżała się pora kolacji. Maksimis pozostawił zgodnie z wcześniejszymi słowami na biurku garść owoców i sam poszedł na kolację. Dzisiaj był wyjątkowo pierwszy w jadalni, także rodzice kiedy tam weszli, nie mogli ukryć zaskoczenia z tego powodu. Jednak nie pytali dlaczego tak jest, tylko zasiedli na swoich miejscach. Na końcu przyszedł Vakorin. Kiedy i on zasiadł przy stole, służący zgodnie ze stałym zwyczajem podali im posiłek składający się z tacy z wędlinami i serami, chlebów różnego rodzaju, masła oraz owoców i soków. Kolacja przebiegała w całkowitej ciszy i spokoju. Słychać było tylko podnoszenie kielichów i dzbanów z sokami. Po posiłku wszyscy udali się do salonu, by posłuchać opowieści Vakorina. Zaczął im opowiadać o podróży w taki sposób by Ariviana i Laurencjusz udali się na odpoczynek, a on został sam na sam z młodzieńcem. Jego plan się udał, po około godzinie opowiadania rodzice Maksimisa stwierdzili zgodnie, że idą spać i poprosili chłopca by nie siedział za długo. Teraz Vakorin mógł z nim spokojnie porozmawiać na temat smoka, którego Maksimis trzymał na kolanach. 
- No i jak tam sprawy ze smokiem się mają? – zapytał.
- Dobrze. Na początek powinieneś wiedzieć, że to smok termyrski czarnołuski i ma na imię Revis. Skąd wiem o jego imieniu? Wybacz, mogłem na początku Ci powiedzieć, że powstał do życia – powiedział chłopak ze spokojem. Wiedział, że smok słyszy każde jego słowo i odezwie się w razie potrzeby do niego. 
- Naprawdę? W jaki sposób się z nim kontaktujesz, skoro wiesz jak ma na imię? – zapytał z niedowierzaniem Vakorin. 
- Przez myśli. Ale tylko ja mogę z nim taki kontakt utrzymywać – odrzekł, uprzedzając następne pytanie wuja – Jeżeli chcesz go zobaczyć żywego to mogę go zapytać czy zechce Ci się ujawnić. 
- Byłby to dla mnie zaszczyt. 
„ – Co Ty o tym myślisz Revisie? Masz ochotę mu się pokazać jako żywy?
- Jeżeli tego chcesz. Ja nie mam nic przeciwko temu. Słyszę w jego głosie, że jest godzien naszego zaufania.” Smok na oczach Vakorina powstawał z postaci figurki do życia. 
- To niesamowite – szepnął z podekscytowaniem wuj do Maksimisa. 
- Ale muszę mieć do Ciebie prośbę. Nikt nie może się o nim dowiedzieć. 
- Oczywiście mój drogi. Sam przecież pisałem Ci w liście, że nikt poza Tobą, a teraz i poza mną nie może wiedzieć o jego istnieniu – zapewnił chłopca Vakorin.
Teraz obaj patrzeli na smoka, który siedział na kolanach Maksimisa i przyglądał się z zaciekawieniem Vakorinowi. Po chwili spojrzał mu prosto w oczy jakby chciał odczytać zamiary mężczyzny. I faktycznie tak się stało.
„ – Teraz widzę, że Twój wuj nie ma żadnych podstępnych zamiarów. Nie chciałbym żeby nas rozdzielono. 
- Mówiłem Ci od początku, że wuj jest godzien naszego zaufania i że nie musimy się go obawiać w tej sprawie” 
- Przez chwilę miałem wrażenie jakby Twój smok chciał mi zajrzeć do myśli i je odczytać – powiedział zafascynowany widokiem stworzenia Vakorin.
- A kto wie czy tego nie zrobił – odrzekł z rozbawieniem młodzieniec, patrząc jak wuj odsuwa się od smoka na bezpieczną odległość. 
- Wróćmy do tematu. Ciekawi mnie bardzo jak wyglądało jego powstawanie do życia. 
- Och. Trwało cały dzień. A zaczęło się tym, że Revis nagle zaczął się robić coraz bardziej zielony. Ten kolor był coraz jaśniejszy, aż w końcu był strasznie jaskrawy i pulsujący w rytm bicia serca. Po południu kolor zmienił się na niebieski i przygasł odrobinę, ale nadal pulsował. Wieczorem, kiedy zajrzałem do niego przed kolacją, nadal był w tej samej formie. Zacząłem się zastanawiać czy w ogóle się ożywi, jednak po kilku minutach rozbłysnęło oślepiające światło i znikło. A przede mną stał on, tyle że w żywej postaci. 
- Fantastyczne. Nie słyszałem dotąd nic podobnego. W ogóle nic nie słyszałem o powstawaniu do życia smoków ukrytych w postaci figurek, poza tym co opowiadał mi przyjaciel, od którego dostałem aktualnie Twojego smoka.
- Myślałem, że wiesz coś o nich więcej niż to co mi w listach pisałeś – powiedział lekko zawiedziony chłopak. 
- No, bo wiem. Tylko nie chciałem Ci przerywać.  - Tak? To co wiesz o nich? Opowiedz mi wszystko. 
- Zacznijmy od tego, że jak sam zauważyłeś Revis może się ujawnić tylko za Twoim przyzwoleniem bądź prośbą. Poza tym istnieje na świecie tylko kilkanaście takich figurek, a i też nie wszystkie powstają do życia mimo to, iż mają właścicieli u których są ponad połowę ich życia. Dla Ciebie Revis też nie koniecznie mógł się ujawnić. Z tego co mi przyjaciel opowiadał wywnioskowałem, że te smoki ożywają tylko dla tych osób, które potrzebują bliskiego przyjaciela i powiernika tajemnic oraz osoby, o której wiedzą, że będzie się w stanie nimi opiekować w tajemnicy i nie powie o ich istnieniu nikomu, chyba że sam smok na to pozwoli. Dowiedziałem się też, że stworzenia te nawet w tak małej postaci mają potężną magiczną moc, której mogą wedle własnej woli używać w każdym momencie. Ale do tego by ta moc się ujawniła potrzeba troszkę czasu, ponieważ smok zużywa ją prawie całą w procesie ożywania. Są one także bardzo dobrymi łowcami. Revis spokojnie mógłby upolować mysz czy niewielkiego ptaka, ale lepiej żeby tego nie robił bez wyraźnej potrzeby, ponieważ bardzo szybko z polującego może stać się ofiarą. Bezpieczniej będzie dla niego jeżeli nadal to Ty będziesz dbał o pożywienie dla niego, a on za to może Ci się odwdzięczyć pomocą w różnych sytuacjach. To tyle co się dowiedziałem – zakończył monolog Vakorin. 
- To i tak dużo. Cieszę się, że wiem więcej na jego temat teraz – powiedział zadowolony Maksimis – Ojej, już prawie północ! – zawołał – A jutro tyle przygotowań.
- No to lepiej chodźmy już spać, żeby Twoja mama nas nie nakryła. 
- Dobranoc – powiedzieli sobie oboje i rozeszli się do swoich pokojów. 
„ – Widzisz jak dużo się dowiedzieliśmy? Sam nie wiedziałem, że mam jakąś strasznie dużą moc. Owszem wiedziałem o jej istnieniu, lecz nie wiedziałem, że mam jej aż tyle – rzekł Revis. 
- Dobrze, że wuj Cię poznał i że wie o Twoim istnieniu. Jego pomoc może się kiedyś okazać przydatna. 
- Może i masz rację. Czas spać. Dzisiejszy dzień był męczący. A jutrzejszy pewnie zmęczy Cię, Maksimisie jeszcze bardziej, zważając na to, że ja od popołudnia będę sam w pokoju, a Ty będziesz musiał uczestniczyć w uroczystości. Tak więc dobranoc i spokojnej nocy.
- Dobranoc Revisie – odpowiedział Maksimis.” Obaj natychmiast zapadli w głęboki, spokojny sen. Kiedy rano wstali, do nosa chłopca doleciał smakowity zapach, rozchodzący się po całym domu. Od razu domyślił się co tak pięknie może pachnieć. 
„ Tort migdałowy od Jedisa – zawołał w myślach, budząc przy okazji drzemiącego jeszcze smoka – Tylko on daje taki zapach, od którego nawet sytemu człowiekowi przychodzi ochota chociaż na spróbowanie. 
- Nie musiałeś tak krzyczeć – burknął smok – Sam zapach mnie już budził. 
- Wybacz – powiedział przepraszająco chłopak – Ale Jedis wykonuje ten tort tylko na święta zimowe i na specjalne okazje. 
- A więc widocznie Twoje urodziny są jedną z tych wyjątkowych okazji – rzekł smok i zamyślił się. 
- O czym tak myślisz? Mimo to, że widzę Twe myśli nie umiem odgadnąć co Ci po głowie chodzi. 
- Zastanawiam się czy chciałbyś otrzymać teraz ode mnie prezent czy wolisz wieczorem – powiedział Revis.
- Dasz mi go kiedy będziesz na to gotowy – odpowiedział Maksimis beztroskim i pełnym radości tonem. 
- A więc dostaniesz go teraz – z tymi słowy smok podleciał do kufra na księgi – Możesz go otworzyć? Prezent jest w środku.
- Jakim cudem tam go ukryłeś, a ja o tym nie wiedziałem? – zapytał chłopak zdziwiony. 
- Mam swoje sposoby. Zajrzyj do środka.” Maksimis posłusznie otworzył kufer i zobaczył w środku niewielkie zawiniątko. Odpakował je. Wewnątrz był łańcuszek z wisiorkiem w kształcie smoka oraz sygnet ze smokiem. 
„ – Jakie to piękne! – wykrzyknął młodzieniec z wypiekami na policzkach. 
- Noś ten łańcuszek i sygnet zawsze ze sobą. Dzięki temu będziemy mogli swobodnie rozmawiać i wysyłać sobie obrazy bez przeszkód nawet jeżeli będziemy na dwóch różnych końcach świata.. A poza tym jeżeli kiedykolwiek spotkasz smoka to uzna Cię za przyjaciela naszego gatunku. Dzięki temu będziesz wśród smoków bezpieczny. 
- Nie wiem co powiedzieć. Nawet nie wiem jak Ci podziękować – powiedział wzruszony Maksimis – To bez cenny prezent. Naprawdę uważasz mnie za godnego, bym mógł zostać przyjacielem smoków?
- Gdyby tak nie było, to nie trzymałbyś teraz tego w ręce. Załóż to i zmykaj na śniadanie.” Młodzieniec z drżącymi rękami założył łańcuszek na szyję, a sygnet na mały palec prawej ręki. Raz jeszcze wyraził swoją wdzięczność Revisowi, pozostawił mu jak co dzień na biurku pożywienie, a sam udał się na śniadanie. Kiedy schodził do jadalni, ukrył łańcuszek pod koszulą. Zapachy w miarę zbliżania się do celu, zwielokrotniły się i  mieszały ze sobą. Kiedy dotarł już na miejsce, zasiadł przy stole i oczekiwał na rodziców oraz wuja. Kiedy w końcu się zjawili, chłopak odnosił wrażenie, że coś przed nim ukrywali. Wszyscy troje byli dziwnie zadowoleni i nie chcieli nic przy nim powiedzieć. Podczas śniadania towarzyszyły mu tylko ich szepty i urywki rozmowy jaka się między nimi toczyła. 
- A co myślcie o… - powiedziała mama. 
- Nie wydaje mi się… może… - szepnął wuj Vakorin. 
- A może najpierw zapytamy… myśli… - odrzekł ojciec. 
Maksimis bardzo chciał się dowiedzieć o co im chodzi. Lecz nie potrafił nic wywnioskować z usłyszanej rozmowy. Nie dawało mu to nawet podstaw do jakichkolwiek podejrzeń. Musiał więc poczekać aż sami mu powiedzą. Zresztą on też miał dla nich niespodziankę. Rozmawiał dzisiaj o niej z Revisem w trakcie śniadania. 
„ – Co myślisz o tym, by zabrać głos na przyjęciu wśród wszystkich gości i ogłosić swoją decyzję? – zapytał. 
- Jaką decyzję? 
- Odnośnie szkoły. I o moim wyborze, że chcę się udać na Uczelnię Farynów. 
- Nie jest to zły pomysł. Rodzice przynajmniej przy gościach nie będą chcieli w żaden sposób wpłynąć na Twoją decyzję i nie będą Cię namawiać do zmian postanowienia. 
- A więc tak zrobię. Dowiedzą się o tym wszyscy goście. Jestem trochę zestresowany tym, że muszę przed nimi się wypowiedzieć na ten temat. Ale przestałem się przejmować tak bardzo tym co ludzie o mnie powiedzą. To moja decyzja – zakończył rozmowę chłopak.”
Po śniadaniu młodzieniec udał się w samotności na przechadzkę po ogrodzie. Przy okazji zebrał trochę owoców dla Revisa. Bardzo chciał się dostać do kuchni po mięso, tak by smok nie musiał żywić się samymi owocami, jednakże okazało się to całkowicie niemożliwe. Cała kuchnia była zastawiona smakołykami i Jedis nie dopuszczał do środka nikogo poza Sawilem, który mu pomagał i Arivianą, która pojawiała się u nich raz na jakiś czas, by sprawdzić jak im idzie. Przekazał smokowi jak się sprawy mają, a ten przyjął to z posępną miną, ale nie sprzeciwił się ani razu. Przed obiadem zaczęli się zjeżdżać goście. Przyjechał przyjaciel ojca – Defalis z żoną i córką, Orydią, pojawił się także kuzyn Maksimisa, Pabis wraz z siostrą, a zarazem i kuzynką chłopca, Gadelią i ich matką. Kiedy już każdy z każdym się przywitał, wszyscy zasiedli do stołu i pojawili się służący. Gdy podano potrawy, młodzieniec odkrył w końcu co takiego Jedis przygotował. Na stole znalazły się między innymi : pieczone rakanile, wędzone i smażone akani, duszone hamri ( ptactwo podobne do kury) oraz ziemniaki w różnych postaciach, sosy do mięs, sałatki, pieczywo i kilka innych dodatków. Wszyscy uczestnicy chwalili Jedisa za pomysłowość, a on nie wiedział jak dziękować. Dodał na koniec tylko, że na kolację wszystkich czeka niespodzianka. Kiedy Maksimis zapytał jaka, kucharz nic nie chciał powiedzieć. Nikt nie pytał go o nic więcej, więc Jedis udał się powrotem do kuchni, a zebrani zajęli się posiłkiem. Kiedy już tace i półmiski oraz talerze i puchary były puste, służący zabrali się za sprzątanie, a goście zabrali Maksimisa ze sobą by dać mu przywiezione prezenty. Od przyjaciela ojca otrzymał piękne orle pióro oraz misternie zdobiony metalowy kałamarz. Kuzynostwo podarowało mu książki na temat sztuk walki wręcz oraz magią. Od Vakorina dostał skórzaną, bardzo mocną sakiewkę na pieniądze. Natomiast Laurencjusz rzekł tylko, że na prezent od niego będzie musiał poczekać do wieczora. Młodzieniec był bardzo wdzięczny za prezenty. Poprosił służących by zanieśli je do jego pokoju. W między czasie rodzice i starsi goście udali się do salonu, a Maksimis, Orydią, Pabis i Gadelią poszli do ogrodu. 
- Może porozmawiamy o Uczelniach? – zaproponował Pabis, kiedy już znudziła się im zabawa w chowanego.
- A po co mamy o nich rozmawiać, skoro teraz tylko Maksimisa czeka jej wybór? – zapytała ze znużeniem Orydia. 
- Bo za rok to nas będzie czekać. Przecież jesteśmy w tym samym wieku – odpowiedziała podekscytowana Gadelia.
- No tak. Wy w przyszłym roku będziecie się zastanawiać nad wyborem. A ja już wybrałem, ale gdzie się udam to dowiecie się podczas uroczystości – uprzedził ich pytania wymijającą odpowiedzią.
- Mógłbyś nas chociaż naprowadzić na odpowiedź – zawołał błagalnie Pabis. 
- Dowiecie się wszystkiego w swoim czasie – z tymi słowy Maksimis uciął rozmowę na ten temat.
Wszyscy poszli się przejść po ogrodzie, żeby ogrzać się w ostatnich promieniach późnojesiennego słońca.  W końcu rozmowy zeszły na inny temat. Chłopcy rozmawiali o wyścigach konnych, a dziewczęta prowadziły ożywioną dyskusję na temat tegorocznej zimowej mody jaka zapanuje w Cyrynius. I tak zleciał im czas aż do podwieczorku, podczas którego Maksimis miał wyjawić swoje plany. Przyszli do domu i udali się do salonu, gdzie został ustawiony niewielki stół z misami z owocami i słodyczami oraz dzbanami z sokami i winem. Pierwszy głos zabrał Laurencjusz.
- Nie będę was zanudzał długimi przemowami, bo nie w tym rzecz. Zebraliśmy się tu dzisiaj, ponieważ w tym dniu mój syn obchodzi swoje 16 urodziny. Jest to niezwykle ważny dzień zarówno dla niego jak i dla nas. Maksimis stoi przed wyborem Uczelni, na którą będzie uczęszczać.  „ To Ty tak tato myślisz… Ja już mam wybór za sobą – pomyślał młodzieniec.”
- Mam nadzieję – ciągnął ojciec – Że jego decyzja będzie przemyślana. Uczelnia oczywiście nie wiąże go z pracą jaką będzie wykonywać w przyszłości, lecz kształtuje uczniów w odpowiednim kierunku. Trudno by mu było przecież pracować jako lekarz, kiedy skończyłby Uczelnię Wojowników, prawda? – rzekł z rozbawieniem, ale prawie natychmiast spoważniał – Chciałbym wznieść toast za pomyślny wybór mojego syna – z tymi słowami wszyscy unieśli kieliszki w winem lub w przypadku młodzieży z sokiem w górę i potwierdzili słowa Laurencjusza. Po nim zabrał głos sam solenizant. 
- Witajcie przyjaciele. Jak mój ojciec już ujął, teraz czeka mnie decyzja o wyborze Uczelni. A ja wam się przyznam, że wybór mam już za sobą. Decyzja została podjęta przeze mnie i nie zamierzam jej zmieniać – ostrzegł Maksimis – Chciałbym wam ogłosić tu i teraz, że mam zamiar pobierać nauki na Uczelni Farynów, pod okiem Arcymistrza Heriusza – chłopak rozejrzał się po twarzach zebranych. Młodsi od niego byli zaszokowani jego decyzją, Ariviana wraz z dwoma pozostałymi kobietami spoglądały w jego stronę z niedowierzaniem. Ojciec prowadził zaciętą wymianę słów ze swoim przyjacielem na ten temat, a Vakorin? On był najspokojniejszy z nich. Jego twarz nie zdradzała niczego poza szacunkiem do siostrzeńca i jego decyzji. Nie wiedział czy młodzieniec da sobie radę na tej Uczelni, ale nie miał zamiaru rozmawiać z nim na temat zmiany decyzji, Maksimis ponownie zabrał głos. 
- Nie próbujcie mnie namawiać do zmiany decyzji. Nic to wam nie da. Postanowiłem, że chcę się tam uczyć. I wiem, że dam sobie radę. 
- Ale synku… - zaczęła Ariviana, lecz natychmiast urwała widząc ostre spojrzenie brata. 
- Daj mu spokój. To jego decyzja, Chłopak wie co robi. Nie chce być tak jak wy Magami. Co w tym złego? – zapytał Vakorin – To jego życie. Nie będziecie nim kierować przecież aż do swojej śmierci. 
- Masz rację. Nasz syn da sobie radę – powiedział stanowczo i zarazem uspokajająco Laurencjusz do żony i innych zebranych gości – Ma swój rozum. W razie potrzeby zawsze może nam powiedzieć, że coś jest nie tak.
- Skończmy już rozmowy na ten temat – poprosiła Ariviana – Maksimis podjął decyzję. Nam pozostało się z nią pogodzić oraz przygotować go odpowiednio do podjęcia się nauki, tam gdzie on sobie życzy – uśmiechnęła się do syna i na tym rozmowa się zakończyła. Goście nie zadawali niepotrzebnych pytań chłopcu, więc mógł się spokojnie porozumieć z Revisem. 
„ – Udało się. Rodzice przyjęli to spokojniej niż oczekiwałem – wysłał myśl do smoka. 
- Doskonale. Teraz nie będziesz się musiał martwić o to, że będą chcieli wpłynąć na Twoją decyzję. 
- Dziwi mnie tylko jedno. 
- Co takiego? - zapytał smok.
- Mianowicie to, że wuj się nic nie odezwał. Uciszył tylko mamę i na tym się skończyło.
- Może porozmawia z Tobą jak już to wszystko się skończy – pocieszył przyjaciela Revis.
- Mam nadzieję. Jestem ciekaw co on myśli o tym wszystkim.” Ledwo zakończywszy rozmowę ze smokiem, Maksimis zauważył, że zbliża się do niego ojciec. 
- Już od dawna wiedziałem, że nie pójdziesz w nasze ślady – powiedział Laurencjusz do syna – Nic nie mówiłem Twojej matce o swoich przeczuciach. Nie chciałem jej zawracać tym głowy.  Maksimis patrzył na ojca ze zdziwieniem na twarzy.
- Skąd wiedziałeś? Przecież nawet ja sam do niedawna nie wiedziałem na jaką uczelnię będę chciał się wybrać – odpowiedział młodzieniec.  - Czułem to. Od najmłodszych lat uwielbiałeś książki. Lubiłeś też bawić się w wojny swoimi żołnierzykami. A pamiętasz jak Katris się wywróciła i miała rozbite kolano? Pomogłeś jej dotrzeć do domu i pobiegłeś do mamy, żeby jej powiedzieć o tym. Do tej pory tak jest. I nie zaprzeczysz. Widuję cię przy książkach. Czasami związanych z wojną. Bywasz też często w stajni, mam rację?
- No tak. Chodzę tam żeby sprawdzić co u koni i w razie potrzeby staram się im pomóc jeżeli jest coś nie tak. Ale co to ma do rzeczy? – zapytał chłopak. 
- Pomyśl synu. Przecież Faryni są połączeniem Wojowników, Magów i Uzdrowicieli. 
- No wiem o tym – powiedział Maksimis – Już wiem co masz na myśli! – zawołał – Uważasz, że moim przeznaczeniem jest udać się na tą uczelnię, ponieważ od dziecka łączę wszystko razem. Tak jak Faryni. 
- Tak. Tak uważam. I wiem, że dasz sobie tam radę. Jesteś inteligentnym i sprytnym chłopcem. A zmieniając temat. Katris wysłała Ci list, który przyszedł podczas przyjęcia, kiedy przemawiałeś. Proszę – podał synowi kopertę. 
- Dziękuję. Wybacz, że cię opuszczę, ale ciekaw jestem co mi napisała. Maksimis zostawił ojca i zaszył się w fotelu przy kominku. Otworzył kopertę i wyjął list. Oto co Katris w nim napisała. 
„ Kochany braciszku. Mam nadzieję, że czytasz te słowa w dniu urodzin. Tak więc wszystkiego najlepszego i czego tylko zapragniesz. Żałuję, że nie udało mi się przyjechać, lecz znasz powody. Uczcimy Twoje urodziny jak będę już mogła przyjechać do dworu. Tata przekazał Ci już prezent? Jeżeli jeszcze nie to przypomnij mu o nim. Myślę, że powinien Ci się spodobać. Skąd wiem o nim? Bo tata pisał do mnie w sprawie tego prezentu. Nic więcej nie powiem. To jego niespodzianka. U mnie na Uczelni wszystko w porządku. Pokazy dużo nas uczą. Napisz kto był i co dostałeś, bo ciekawa jestem. Tęsknię za wami bardzo. Do zobaczenia.” Maksimis po przeczytaniu listu pobiegł do ojca.
- Tato… - zagadnął.
- Tak? – odezwał się Laurencjusz jakby wiedząc po co syn przyszedł – Ah. Pewnie chciałbyś się dowiedzieć co za niespodziankę mam dla ciebie. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Chodź za mną. Obaj poszli do gabinetu ojca. Po drodze nie rozmawiali ze sobą. Maksimis zastanawiał się co może oznaczać tajemniczy uśmieszek na twarzy ojca. Kiedy dotarli na miejsce i weszli do gabinetu, Laurencjusz podał synowi prezent. 
- Wszystkiego najlepszego synu – rzekł.
- Dziękuję tato – powiedział Maksimis rozpakowując papier - Ojej! Skąd wiedziałeś, że marzyłem o takiej? – zawołał młodzieniec trzymając w ręku torbę.
- Wiem jak lubisz czytać książki. Nie było by zbyt dobrze gdyby zmokły Ci na deszczu. Uznałem więc, że skórzana torba będzie najlepszym prezentem. Poza tym przyda Ci się na Uczelni. Nie będziesz musiał nosić wszystkiego w rękach.  Chłopak uważnie oglądał prezent. Torba była z czarnej, matowej skóry, dość duża by zmieścić największe księgi i pojemna, tak by nie musiał nosić części notatek czy książek w rękach. 
- To jest najlepszy ze wszystkich prezentów jakie dostałem – zawołał szczęśliwy.
- Cieszę się, że Ci się podoba. A teraz chodźmy już może na dół. Goście mogą się zacząć niepokoić naszą nieobecnością.
- Idź pierwszy. Ja zaraz tam dotrę, tylko wejdę jeszcze do pokoju odnieść prezent. 
Laurencjusz zadowolony z siebie udał się z powrotem do salonu, a Maksimis poszedł do siebie. Otworzył ostrożnie drzwi, żeby w razie czego nie obudzić smoka. Wszedł do pokoju i spojrzał na biurko. Revisa na nim nie było. Rozejrzał się po pokoju. Okazało się, że jego mały przyjaciel pewny tego, że nikt nie wejdzie do pokoju poza jego właścicielem, ułożył się wygodnie na pościeli i zasnął. Chłopak nie chciał go obudzić, więc najciszej jak mógł położył torbę obok biurka i wyszedł z pokoju. Kiedy wrócił do salonu zauważył, że młodzi już zebrali się do swoich pokoi, a starsi też powoli kończyli rozmowy. Jedynie Vakorin siedział spokojnie w fotelu przy kominku. Jakby czekał na kogoś. Maksimis podszedł do niego, pewny, że wuj oczekuje sposobności do spokojnej rozmowy. I miał rację. 
- Dobry wieczór wuju. 
- Witaj. Jak Ci minął dzień? – zapytał dość oficjalnym tonem Vakorin. 
- Dobrze, dziękuję. A Tobie? – Maksimis zdał sobie sprawę, że wuj tylko czeka aż zostaną sami. 
- Nie najgorzej.  Jeszcze przez chwilę obaj wymieniali między sobą grzeczne pytania i odpowiedzi, aż ostatni rozmówcy nie udali się na spoczynek. Kiedy już się upewnili, iż są sam na sam, rozpoczęli normalną rozmowę.
- I jak tam Twój mały przyjaciel? 
- Dobrze. Właśnie śpi. A dlaczego pytasz?
- Myślałem, że przyjdziesz z nim. Chciałem Ci powiedzieć, że otrzymałem dzisiaj list od przyjaciela, od którego dostałem Twojego smoka. 
- Nie rozumiem dlaczego mi o tym mówisz – rzekł lekko śpiący młodzieniec. 
- Mówię Ci o tym dlatego, mój chłopcze, że w liście są zawarte informacje na temat Revisa. I kilka innych, które wydaje mi się, że Cię zainteresują – odpowiedział tajemniczo Vakorin, Chłopak natychmiast się rozbudził.
- Co to za informacje? – zapytał zaciekawiony.
- Mój przyjaciel dowiedział się, iż Twój smok nie jest jedynym żyjącym smokiem tego rodzaju. Jest podobno kilkoro innych osób, które również mają ożywione figurki. Pisał także, iż przy następnym spotkaniu poda mi adresy korespondencyjne do tychże osób, żebyś, jeżeli oczywiście masz ochotę, skontaktował się z nimi. 
- Miło by było wymienić kilka uwag na temat tych stworzeń – zauważył młodzieniec. 
- Też tak uważam. Ale muszę Cię ostrzec. Jeżeli będziesz chciał do nich napisać, to będziesz musiał zakodować w liście informację o tym, że również posiadasz taką figurkę. Jak sam wiesz czasami listy nie docierają do odbiorców. Więc jeżeli ktoś, kto nie jest w temacie, odczytałby Twój list, nie może się z niego dowiedzieć, że takie stworzenia istnieją. Zrozumiałeś?
- Tak wuju – odpowiedział Maksimis ziewając.
- Czas chyba już spać. Pozdrów swojego smoka ode mnie. Dobranoc.
- Dobrze. Dobranoc. Chłopak wstał z fotela i ruszył w stronę pokoju. Na zegarze przy drzwiach salonu zauważył, że jest już po północy. Ale nie przeszkadzało mu to. „ Są inne osoby, które tak jak ja mają smoki. A myślałem, że jestem jedyny – pomyślał – Lepiej dla mnie. Przynajmniej będę mógł wymieniać się z nimi doświadczeniami i pomysłami dotyczącymi tych stworzeń.” Kiedy dotarł do pokoju, od razu padł zmęczony na łóżko i natychmiast zasnął. Śniło mu się, że spotkał się z innymi osobami, które mają smoki. Ale nie było to przyjemne spotkanie. To było coś w rodzaju rywalizacji o to czyj smok jest lepszy. Maksimis nie chciał rywalizować z innymi, więc pozostali wykluczyli go ze swojego grona i kiedy coś do nich mówił, traktowali go jak powietrze. Było mu przykro, bo przecież Vakorin mówił całkiem co innego. Kiedy młodzieniec obudził się rano, z ulgą stwierdził, że to był tylko sen. Miał nadzieję, iż to co mu się śniło nie obróci się w rzeczywistość. Żeby zająć myśli czym innym, zaczął zastanawiać się czy uda mu się zwędzić nieco mięsa z kuchni dla Revisa. Wiedział, że Jedis jest zajęty przygotowywaniem śniadania i że będzie mógł wejść do jego „królestwa” dopiero po porannym posiłku. Smok jeszcze spał, dlatego chłopak ubrał się i zszedł do jadalni by poczekać na pozostałych i zjeść co nieco. Długo nie musiał czekać. Chwilę po tym jak usiadł przy stole, pojawili się rodzice, potem goście, następnie Vakorin, a na końcu z zaspanymi minami przyszli jego rówieśnicy. Kiedy już wszyscy się usadowili, służący podali półmiski wędlin i serów, pieczywo, masło, mięso w plastrach i sosy oraz owoce i dzbany z napojami. Podczas posiłku nikt się nie odzywał. Wszyscy byli zajęci jedzeniem, więc słychać było tylko odgłosy rannej uczty. Maksimisowi odpowiadało to bardzo, że nikt nie zadaje mu pytań w związku z wczorajszym ogłoszeniem swojej decyzji. Przynajmniej mógł w spokoju zjeść, by potem udać się do kuchni. Po śniadaniu goście oświadczyli, że muszą już wracać do siebie i swoich spraw. Rodzice młodzieńca również postanowili wrócić do codziennych obowiązków. Vakorin powiedział, że zostanie do następnego dnia. Maksimis pożegnał się z gośćmi i podziękował im ponownie za prezenty, a następnie udał się do kuchni. W połowie drogi zatrzymał go Vakorin.
- Gdzie się wybierasz? – zapytał, choć domyślał się odpowiedzi.
- Do kuchni. Po śniadanie dla wiesz kogo – odpowiedział młodzieniec.
- Nie musisz. Łap – Vakorin rzucił Maksimisowi dość spore zawiniątko – Masz tutaj trochę surowego mięsa i wędzonej ryby. 
- Dzięki. Nie musiałeś – odrzekł zakłopotany chłopak. 
- Ale chciałem. Mogę iść z Tobą? Chciałbym zobaczyć Twojego smoka za dnia. 
- Możesz. Chodźmy.

Kamienna 13Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz