2/3

979 111 51
                                    

Miły chłopak

Magnus był przyzwyczajony do tego, że zawsze jechał do szkoły z Camille, chyba, że była chora, więc ta pustka i cisza w samochodzie była niewiarygodnie dziwna. I nawet muzyka nic nie dawała. Zaparkował na swoim miejscu i westchnął nie chcąc wychodzić. Zmiana statusu związku na fejsbuku na pewno nie przeszła niezauważona i teraz idealna szkolna para na pewno była numerem jeden plotek.

Przestał obgryzać paznokcie, nienawidził siebie za ten koszmarny nawyk. Kiedyś chyba by zemdlał widząc ten koszmar na końcu palców, ale jest facetem, a oni nie przejmują się takimi bzdetami.

Wiedząc, że wygląda debilnie tak siedząc sam w aucie, wysiadł podtrzymując oddech. Miał wrażenie, że wszyscy się na niego patrzą...

- Hej. – Powiedział Alec spoglądając na niego znad książki. – A gdzie ta blondynka?

Z Aleciem chodził na większość lekcji oprócz fizyki, z której ten był geniuszem i chodził na zajęcia dla najbardziej zaawansowanych. Miał denerwujący zwyczaj nazywania Camille „blondynką" albo „twoją dziewczyną" i patrzenia na wszystko jakby było niesamowicie nudne. Lydia śmiała się i mówiła, że ma styl życia „wyjebane na wszystko", ta dwójka bardzo się polubiła, bo oboje traktowali naukę bardzo poważnie.

- Zerwaliśmy. – Odparł obojętnie.

Dziwnie było wymawiać to słowo.

- Aha. W piątek jest test z matematyki. Twoje oceny to koszmar, ale skoro zerwałeś z tą dziewczyną to może wreszcie weźmiesz się za naukę.

- Nie tylko nauka się liczy. – Przewrócił oczami. Wszystko o czym gadali z czarnowłosym to nauka i jego oceny. Co go one obchodzą?

- Jesteśmy w szkole średniej. Co innego jak nie oceny się tu liczy? Plotkowanie z przyszłymi kucharzami w Mcdonaldzie? – Zapytał arogancko.

Magnus zgromił go wzrokiem, ale był już przyzwyczajony do biadolenia Aleca.

Wtedy zauważył Camille, która wysiadła z samochodu, nie mógł uwierzyć, tego dupka który ją wiecznie podrywał, Adama. Poczuł się urażony. Widział, że udają, ale nie musiała aż tak grać. Byli ze sobą tak szczęśliwi, że raczej powinna udawać zranioną...

- Daj spokój, nie była cię warta.

Magnus zaskoczony spojrzał na Aleca. Czy on... próbował go pocieszyć? Uroczo.

Ale bardzo się mylił.

- Nie znasz ani mnie ani jej. Nie możesz tego wiedzieć. – Odparł sucho i wymijając go poszedł do klasy.

Do długiej przerwy miał już dosyć z jednej strony pełnych politowania spojrzeń a z drugiej gratulacji, że się uwolnił od tej „harpi". Choć nie zerwali, ani nawet nie byli pokłóceni, to czuł się dziwnie odrzucony i zraniony. Kiedy wszedł do stołówki Camille odchodziła akurat od kucharek, Adam niósł ich dwie tace, a ona uśmiechała się do niego, gdy coś mówił. To on powinien być tam na jego miejscu.

- Chodź, usiądziesz, oczywiście, z nami. – Powiedziała Lydia, gdy już mieli tace i popchnęła go lekko w dobrą stronę.

Nikt ze stolika Camille nie podniósł głowy, gdy szedł obok nich. Sara i Ina nawet pokazowo, odwróciły głowy. Siedzący przy stoliku Raphael podniósł brew.

- No proszę, kto nas zaszczycił obecnością. Co tu robisz? Nie powinieneś być przyklejony do boku tej kretynki?

John zaśmiał się.

- Czyżbyś wreszcie wyjął głowę z dupy i przejrzał na oczy?

- Ej. – Lydia walnęła swojego chłopaka w ramię, ale nie zdołała ukryć rozbawienia. – Delikatniej, chłopak cierpi.

Wredne dziewczynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz