Jungkook pov.
Poszedłem za Minhyuk'iem dalej za budynek szkoły. Nie potrafiłem pojąć niektórych rzeczy. Na przykład tego, że kiedy cierpiałem psychicznie, bo nie mogłem zrozumieć tego, że zakochałem się w koledze, on wszystko pojął, a jednak nie mówił mi o sobie, tylko jak jakiś tajny agent mnie pocieszał i był przy mnie. Nie pomyślał o tym, że gdyby ujawnił prawdę, czułbym się o wiele lepiej, a zabawa w królika i lisa z Jimin'em zapewne byłaby krótsza.
Gdy chłopak w końcu przystanął, odwrócił się do mnie przodem i westchnął.
- Od czego by tu zacząć - mruknął, drapiąc się po karku.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi na samym początku o sobie? - zapytałem z lekkim wyrzutem.
- Bałem się jak każdy. Co jakbyś dostał jakiegoś ataku i byś mnie pobił?
- Nie zrobiłbym tego.
Chciało mi się płakać. Sam tego nie rozumiałem, ale czułem taką potrzebę.
- Wiem, że to było dla ciebie trudne przeżycie. Chciałem, żebyś sam mi powiedział, ale nie zrobiłeś tego - odpowiedział ze smutkiem.
- A jak ty byś się czuł w momencie, w którym sądzisz, że świat wali ci się na głowę i nie ma dla ciebie ratunku? W końcu miałem być ojcem, mężem i innymi takimi.
- Przyznaję, źle postąpiłem - gdyby mógł, to by wyrył wzrokiem dziurę do samego wnętrza ziemi. - Ale myślałem, że tak będzie lepiej. Wiesz, trudno było patrzeć na przyjaciela, który woli gapić się na ścianę z zaszklonymi oczami.
- Tak naprawdę to Junghwa mi pomogła - powiedziałem zgodnie z prawdą. - Owszem, byłeś podporą, ale tak naprawdę ona mnie podniosła. Żartowała ze mną i tuliła kiedy płakałem w poduszkę.
Mimowolnie zacząłem płakać na samo wspomnienie tego wszystkiego. Teraz widzę dobre strony swojej orientacji. Mam chłopaka, który na każdym kroku o mnie dba. Siostrę, która nas kryje w zamian za najgorętsze informacje. Kochana yaoistka. W tej chwili do tego grona dołączył mój przyjaciel. Nie będę skazany na ciekawską Junghwę, która nie wszystko rozumie. Minhyuk nic nie mówił, tylko patrzył na mnie. Uśmiechnąłem się, otarłem łzy wierzchem dłoni i przytuliłem go do siebie mocno.
- Mimo wszystko, cieszę się, że jesteś, wiesz głupku? - zaśmiałem się, po czym pociągnąłem nosem.
- Wiem - wtulił się we mnie.
I to by było na tyle z poważnej rozmowy. Mogłem wyrzucić swoje żale. Poczułem się o wiele lepiej, po wypowiedzeniu tych wszystkich słów.
- Trener nas opieprzy, bo spóźnimy się na nasze indywidualne biegi. Lepiej się ogarnij, bo biegniesz z kapitanem tamtej drużyny.
- Z tym gościem, z którym przegrał Jimin?!
- Na to wygląda.
- Idziemy.
Nawet nie chciałem iść do toalety. Miałem nadzieję, że nie wyglądam źle. Otarłem oczy i wróciłem na bieżnię. Jimin stał obok Kihyun'a po stronie mety. Uśmiechał się, czyli wygrał. Ten chłopak na 'M' czekał na mnie. Widocznie tylko na mnie czekali. Bez słowa przymierzyłem się do bloku startowego. Mój przeciwnik zrobił to samo. Nie podobało mi się to, że w taki łatwy sposób wygrał z moim chłopakiem. Uznam to za zemstę, jeśli będę szybszy. Co ja gadam. Nie ma żadnego jeśli. Jestem szybszy niż oni tu wszyscy razem zebrani. Muszę w to uwierzyć.
Po chwili padła komenda, a następnie usłyszałem gwizdek, więc od razy wystartowałem. Wyobraziłem sobie, że ziemia się pode mną pali i nagle zaczęły piec mnie mięśnie przy każdym wyciągnięciu nogi przed siebie. Zignorowałem to. Biegłem na metę, wprost do Jimin'a, który tam na mnie czekał z szeroko otwartymi oczami. Gdy przekroczyłem linię mety, zacząłem zwalniać, jednak wciąż biegłem na Jimin'a. Gdy go przytuliłem, z impetem przewróciliśmy się na tartan. Ja tam miałem miękkie lądowanie. Gorzej z samym chłopakiem.
- Kocham Cię - szepnąłem wykończony. - Lubię to powtarzać.
- Ja Ciebie też - syknął z bólu. - Chyba starłem sobie łokieć.
- Zagoi się - musnąłem go szybko w usta i zacząłem się zbierać. Oby nikt tego nie zauważył.
Kiedy już stałem, otrzepałem się i pomogłem starszemu wstać.
- Jeon Jungkook! - zawołał trener Min. Odwróciłem się w jego stronę i zobaczyłem, że właśnie się do mnie zbliża. - Jesteś niemożliwy, wiesz? - powiedział z uznaniem, chociaż nie bardzo wiedziałem o co chodzi.
- Wiem, zamiast sprawdzić kto wygrał, pobiegłem do kapitana. Przepraszam - ukłoniłem się.
- Nie o to chodzi. Wygrałeś z nim! Jungkook, jesteś lepszy niż sam Park Jimin!
Spojrzałem najpierw na uśmiechającego się chłopaka, a później z powrotem na trenera, który klaskał mi z uznaniem.
- Poprawiłeś się w ciągu niespełna dwóch miesięcy. To się nazywa chęć bycia lepszym - zaśmiał się. - Teraz idźcie ładnie podziękować zawodnikom oraz naszej Solji.
- Tak jest! - zawołali wszyscy z naszej drużyny.
Jedno marzenie się spełniło. Teraz tylko trzeba wykazać się na igrzyskach i spełnić kolejne.
Tak jak obiecałam, druga część rozdziału jeszcze dziś c: Od dzisiaj rozdziały będą pojawiały się co drugi dzień. Mam nadzieję, że podoba wam się nowa okładka~. Nudziło mi się trochę, więc stworzyłam nową B)
Do następnego~
CZYTASZ
Run for love: jjk + pjm
FanfictionBieganie dla Jungkooka jest czymś więcej niż tylko sportem. Mimo, że w gimnazjum nie było specjalnego klubu dla biegaczy, trenował najciężej jak potrafił, czekając na koniec szkoły. Pragnął być licealistą, bo wtedy mógłby brać udział w corocznych ig...