Kto myślał, że umarłam, niech zje batonika...
Kto myślał, że fanficka nie będzie, niech zje ciasteczko...
Kto myślał, że o was zapomniałam, niech zje tort...
A teraz wszystkie niedowiarki będą grube ;_;
Dobrze wam tak! I wgl was kocham <3
~~GinGin
Mega fuck.
And Holy Shit,
Jestem w dupie.
Pomóżcie mi.
Ja rozumiem swoją głupotę, przegryw, debilizm genetyczny, nawet akceptuję czasami rozmiar swojego penisa, bo w sumie to i tak go w nic nie wkładam, ale do cholery jasnej jak, powtarzam, jak mogłem zapomnieć przygotować oferty dla pana Jeona, skoro to ona tu pełniła najważniejszą funkcję?!
Co teraz, co teraz, co teraz?!
O Boże, on mnie stąd wyrzuci szybciej, niż mój szef zaciągnął nową sekretarkę do schowa na szczotki.
Nawet nie zauważyłem, gdy po raz kolejny tego dnia stanąłem w mało przytulnym pokoju z wielkim stołem. Pan Jungkook usiadł na jednym z krzeseł, pokazując mi dłonią, bym ja zajął te naprzeciwko niego. Oczywiście szybko zrobiłem to, o co niemo poprosił i uśmiechnąłem się nerwowo.
- Myślę, że może pan zaczynać – mężczyzna uniósł lekko kąciki ust, a ja po raz kolejny tego dnia poczułem przecudowne rozrywanie żołądka i jelit w brzuchu. On też mógłby mnie rozerwać, tak swoją drogą...
Ah, dlaczego mój mózg zawsze mi to robił w takich momentach...?!
-Um... Może pan już zacząć, a ja zamieniam się w słuch – klient ponaglił mnie delikatnie, a ja naprawdę miałem ochotę się zabić. A potem samemu zakopać w lesie, żeby nikomu nie sprawić kłopotu.
- Heh, no tak... A... Gdzie moja teczka? – spytałem, gdy w końcu zauważyłem, że przedmiotu nigdzie nie ma. Pewnie gdy straciłem przytomność, wypuściłem ją z rąk i gdzieś mi schowali.
Chwila, chwila...
W tym momencie zdałem sobie sprawę, że pan Jeon zaraz wyjdzie jej poszukać, a ja dostanę kilka dodatkowych minut na wymyślenie jakiegoś planu! Boże, jestem jednak ukrytym geniuszem!
- A tak, racja. – Brunet lekko się przekrzywił, wychylił lekko za swoje krzesło i już po chwili wyciągnął zza niego moją kochaną teczkę, podając mi ją z przepięknym uśmiechem- Proszę. Upadła panu przedtem.
Geniuszem, srenuszem, kufa.
- Heh, ojej, jaka ze mnie gapa! – zaśmiałem się niezręcznie, po chwili otwierając teczkę i zaglądając do środka. Tak jak się spodziewałem, kilka ofert, które były bardziej gówniane ode mnie, brudnopis i dwa długopisy. Nic, co mogłoby mi teraz pomóc.
Westchnąłem z rezygnacją i już chciałem się poddać. Trudno. Nie można mieć w życiu wszystkiego, ja nie miałam w sumie nic, ale pomińmy. Co ja sobie w ogóle wyobrażałem? Niby co, że zdobędę klienta, którego nawet mój prezes nie przekonał, że teraz wyjmę mu parę świstków i nagle zamienię się w chodzącą Oprę, przekonując go do wszystkiego do czego będę chciał? I jeszcze na sam koniec mój szef da mi podwyżkę?
Kim Taehyung, ile ty masz lat?
- Wie pan, ja... - mruknąłem, starając się ułożyć w głowie moją denną mowę pożegnalną, gdy nagle wpadłem na pomysł. Szalony, a szanse, że się uda wynosiły jeden na milion, ale w sumie teraz i tak nie miałem nic do stracenia. Wyjąłem z teczki czystą kartkę i długopis, po czym przesunąłem przedmioty po stole, tak, by znalazły się blisko pana Jeona – Proszę.
CZYTASZ
Granica Funkcji I Taekook
FanfictionTaehyungowi wiele w życiu nie wyszło, w dodatku świetnie zdawał sobie z tego sprawę, prowadząc sobie spokojne życie fajtłapy. Nagle jednak został przyparty do muru, co oznaczało w jego nowym słowniku wejście do świata fantasy i komedii. Czy sobie p...