Rozdział 2 Jestem Potworem!

40 6 9
                                    


Rozdział 2

Jestem Potworem 

Cios był zadany od góry i spadał mi na głowę. Blokowanie go nie miało sensu, przeciwnik był większy, starszy i silniejszy ode mnie. Straciłbym tylko siłę i równowagę próbując to zablokować. Postanowiłem zadziałać inaczej, nie mogę przegrać! Ja nie przegrywam! Jestem najlepszy! Klinga opadała tak wolno, mogłem przebić przeciwnika mieczem przez ten czas, ale to nie była prawdziwa walka. Zamiast tego kucnąłem, odbiłem się od ziemi dodatkowo odpychając się ręką od ziemi. Już w locie przerzuciłem mój miecz z prawej dłoni do lewej. Co to za różnica w której go trzymam? Obiema władam identycznie. Od łokcia do kostek dłoni miałem segmentową stalową zbroje ułożoną na zewnętrznej części ręki. Użyłem jej uderzając w płaz wciąż spadającej klingi odbijając ją i wyprowadzając przeciwnika z równowagi, jednocześnie przyłożyłem mu czubek miecza do szyi. Pojedynek był zakończony, wygrałem. W tle słyszałem rożne komentarze, nikt mi nie gratulował, nikt do mnie nie podszedł. Padały tylko słowa typu: potwór, naprawdę jest potworem. Nie mogłem się dziwić, miałem dziewięć lat a moi przeciwnicy dwanaście , i rok nauki już za sobą. Właśnie pokonałem Johna, był z nich najlepszy, mimo to nie miał ze mną większych szans. W końcu uczyłem się od mistrzów i robiłem to od. No właśnie od kiedy? Od czasów kiedy byłem jeszcze niemowlęciem. Szkolono mnie na Łowce, na zabójce. Musiałem walczyć sam i wygrywać, zabijać najniebezpieczniejsze stwory, reszta pracowała w grupach ponieważ był to zawód nad wyraz niebezpieczny. Eliot, obecny zabójca jest najlepszy ale starzeje się, dożył już prawie czterdziestki co jest wielkim szokiem. Choć gdyby przyjrzeć się jego umiejętnościom to nic dziwnego, jest świetny we wszystkim. Podałem rękę Johnowi, z ociąganiem ale jednak ją przyjął, uścisnęliśmy sobie dłonie, następnie schowałem miecz do pochwy i oddaliłem się. Nie miałem czasu na treningi z nimi, muszę stać się najlepszy a oni by tylko spowolnili mój rozwój. Znowu nie wykonałem polecenia, miałem trenować wspólnie z innymi, ale to bez sensu skoro mam działać sam. Zrobiłem to co uznałem za słuszne, jutro wyjeżdżam, muszę się przygotować. Tym razem jadę z Gregorym, mam się przyglądać na rozprawie przeciwko pewnej wiedźmie, ciekawe czy tym razem też to poczuje? Często czuje w ludziach ich zło, jest to jak zapach, wyczuwam co skaziło ich dusze dokładny czyn i okoliczności, chociaż nie zawsze to działa. Wie o tym tylko mistrz i ja, próbujemy rozwinąć tą umiejętność. Sprawia mi ona olbrzymi ból, wyczuwam niewinność a widzę jak kobieta jest spalana na stosie mimo braku winy, za samo podejrzenie o używanie magii. To jest nieuczciwe, nawet gdyby używała magii nie czyni jej to złą, czy miecz jest zły? Czy ogień jest zły? Nie. To ludzie i to jak wykorzystują te dary są źli. Niewinni cierpią przez strach zwyczajnych ludzi, kiedyś to zmienię, zrobię to za wszelką cenę. Muszę jeszcze poćwiczyć, najlepszym miejscem będzie las, muszę tylko wydostać się za bramę. Tłumaczyć strażnikom byłoby za długo, lepiej się wspiąć i zeskoczyć z muru. Pod murem stało kilka beczek, wskoczyłem na nie i odbijając się złapałem muru, teraz wystarczyło się podciągnąć i jestem na górze. Na szczycie musiałem przebiec około 20 metrów i skoczyć. Mur ma trochę ponad trzy metry wysokości, ale wystarczy przeskoczyć kawałek złapać się gałęzi i do ziemi mam już tylko ponad metr. Skoczyłem, ale dopiero w locie uświadomiłem sobie że coś jest nie tak, brakowało gałęzi. Poleciałem dalej i zatrzymałem się na drzewie, zdążyłem przyjąć uderzenie na bok ale i tak zabolało, po odbiciu twardo spadłem na ziemie.

 -Ałłła, szlag by to.  Straciłem dech, więc poleżałem chwile na ziemi stękając z bólu. Jeszcze leżąc przyjrzałem się drzewu, gałąź była odcięta, ktoś się namęczył żebym nie miał się czego złapać po skoku. Mogłem zauważyć to wcześniej, nieostrożny łowca to martwy łowca, dostałem nauczkę. Wstałem powoli wciąż czując ból w ramieniu którym uderzyłem o drzewo. Oddech już mi wrócił, nie ma czasu na marudzenie, znów ruszyłem biegiem przez las, tym razem zwracając uwagę na otoczenie. Obserwujący wszystko Gregory uśmiechnął się sam do siebie.

Dziedzictwo ŁowcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz